piątek, 28 marca 2014

Dwudziesty Siódmy

Wszyscy chłopcy wrócili popołudniu ciesząc się, że są już w domu. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo usiedli w salonie, a właściwie rozwalili się na sofie, i zaczęli sobie opowiadać o wcześniejszych dniach z rodziną. Jedli przy tym ciasteczka, których moja babcia upiekła na kolejny rok. Oczywiście nie zabrakło browara i głupkowatych kreskówek, które leciały w tle. Przechodząc przed kuchnie usłyszałam urywki ich rozmów. Trochę się pośmiałam, bo takich bzdet już dawno nie słyszałam. Zrobiłam sobie swoją ulubioną czerwoną herbatę, tym razem z dodatkiem żurawiny. Do tego musli z bananem. To była moja wczesna kolacja. Na małej tacy położyłam sobie wszystko co przygotowałam.
Nuciłam sobie pod nosem jakąś melodię. Cały dzień próbowałam dokończyć jedną z piosenek mojej mamy, ale szło mi słabo. Miałam trochę melodii, trochę tekstu, ale to była jedynie zwrotka i kawałek refrenu. Westchnęłam zastanawiając się nad czymś co mogło by mnie zainspirować. Rozglądnęłam się po kuchni, po czym wzięłam swoje jedzenie i ruszyłam w stronę salonu. Potrzebowałam trochę relaksu i przyjaciół.
Gdy tylko weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że siedzą w nim sami chłopcy, widocznie Roni już poszła do siebie do domu, a Meg wybrała się na wieczór z koleżankami. Usiadłam na fotelu, a na stoliku położyłam swoja kolację. Zaczęłam powoli jeść nie skupiając się na tym co mówią zgromadzeni. Uśmiechałam się lekko do Harry’ego. Nasze relacje nadal były dość skomplikowane, przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Nie czułam się już tak swobodnie jak kiedyś, właściwie po tym co się wydarzyło nic nie było już takie samo.
Chrupałam musli i popijałam wszystko herbatą. Jadłam bardzo szybko nie zastanawiając się nad niczym. Stukałam palcami w kubek, trzymając go w dłoniach.
—  Co się stało Lola ? – zapytał Nial brzdąkając na swojej gitarze.
— Szukam inspiracji – odpowiedziałam beznamiętnie. Zawiesiłam wzrok na fortepianie stojącym w rogu pokoju. Może granie na innym instrumencie by mi coś dało, ale teraz kiedy są tu wszyscy nie odważne się nawet przy nim usiąść. Udawałam, że wpatruje się w ścianę, mając coraz większą ochotę na zagranie.
—  Ej to może w coś zagramy?! – krzyknął zadowolony Louis.
— No w co? – zapytał znudzony Liam, wpatrzony w telewizor. Chyba naprawdę oglądał tą dziecinną kreskówkę.
— Może w karty – zaproponował znudzony Zayn. No tak zapalony hazardzista. Wszyscy zareagowali entuzjastycznie, nawet bardziej niż się tego spodziewałam – Lola? Grasz z nami? – zapytał.
— Nie, mam jeszcze coś ważnego do zrobienia – odpowiedziałam starając się uśmiechnąć najszczerzej jak się dało – Bawcie się dobrze! – krzyknęłam wchodząc po schodach.

~*~

Siedziałam na moim kochanym strychu. Był taki cichy i taki pusty. Nikt mi nie przeszkadzał, więc mogłam sobie spokojnie popracować. Był tylko jeden problem, dalej nie miałam żadnych pomysłów na piosenkę. Chciałam w końcu coś z siebie wycisnąć i pokazać samej sobie, że dalej mam to coś, że jednak odziedziczyłam coś po mamie. Zdenerwowana odłożyłam gitarę i rzuciłam się na sofę wydając z siebie głośne warknięcie.
— Lola? – usłyszałam nawoływanie. Podniosłam się i spojrzałam w stronę wejścia - Coś się stało? - zapytał Pablo.
— Nie tylko jakoś nie mogę dokończyć tej piosenki... – powiedziałam lekko załamana – A już próbuje od rana.. – dodałam – Jestem beznadziejna! Nigdy nie będę tak jak ona! – krzyknęłam i znów się położyłam raptownie – Nienawidzę myśli, że odeszła... Może teraz byłoby mi łatwiej... – nadal mówiłam – Bóg się cieszy jak nam kogoś zabiera czy jak?! Cieszy się jak widzi, że boli nas strata kogoś bliskiego? Przecież to bez sensu…
— Życie daje nam cierpienie byśmy nauczyli się z nim radzić… – szepnął tata z delikatnym uśmiechem – Ale wiesz co jest najważniejsze? Nie dać się skopać, nigdy się nie poddawać – dodał, tym razem i ja się uśmiechnęłam – Pokaż wszystkim, że Lolitta Patterson jest silna i nie da się skopać! – zmotywował mnie – Piosenką się nie przejmuj… Jak to mówiła Twoja mama, co ma być to będzie – zacytował moją rodzicielkę, co mi bardzo zaimponowało.
Kochałam jak ktoś mówił jej słowami, jak ktoś ją przywoływał do nas. Tylko on taki był. Inni się bali o niej wspomnieć, bo wywoływało to w nich ogromny ból. Ja cierpiałam gdy o niej nie myślałam.
— Wiesz co? Zainspirowałeś mnie, dziękuję… – zawahałam się niepewnie – .. tato – dodałam i uśmiechnęłam się szeroko przytulając się do mężczyzny, który był moim ojcem. Czułam to głęboko w sobie, nie potrzebowałam na to jakichkolwiek dowodów. Otulił mnie swoimi umięśnionymi ramionami i tym gestem dał mi ogromną siłę na wszystko, na życie.
W głowie już miałam mały plan na piosenkę. Tyle, że była ona moja i tylko moja. Wstałam z sofy i pognałam przez cały strych do mojej szafy. Narzuciłam na ramiona gruby sweter bez guzików, a na stopy naciągnęłam ocieplane skarpety. Zaczesałam włosy w niechlujnego koka schodząc po schodach.
— Lola? Gdzie Ty idziesz? – zapytał tata idący za mną.
— Pokazać światu, że jestem coś warta – odpowiedziałam – I tym samym udowodnić sobie, że mam po co żyć – dodałam wiedząc, że i tak nie zrozumie tego co mam na myśli.
Gdy byłam na dole dostrzegłam głowę wystająca zza  oparcia sofy. Ciemne włosy, więc jest szansa, że to Dave. Podbiegłam i położyłam ręce na ramionach, jak się okazało mojego wujka. Obok niego siedziała Blair, która wyglądała olśniewająco jak zawsze. Czy ona nigdy się nie zestarzeje?
Oglądali jakiś film, chyba romantyczny, bo akurat trafiłam na scenę gdzie aktorzy się całowali. Brunet odwrócił głowę tak, że jego wzrok spoczywał na mojej osobie.
— Pożyczysz mi klucze do studia, proszę… – przeciągnęłam ostatnie słowo chcąc wypaść słodko, ale chyba wyszło wręcz na odwrót. Zaśmiał się.
— A po co ci? Chcesz mnie okraść? – zapytał.
— Gdzieżbym śmiała! – oburzyłam się, ale zaraz się uśmiechnęłam – Po prostu chce pobyć sama… - dodałam robiąc najsłodsze oczka jakie potrafiłam.
— Dobrze, ale obiecaj mi, że pokażesz mi później efekty tego „pobycia samej” – odpowiedział, a ja kiwnęłam głową.
Wskazał mi miejsce gdzie leżą kluczyki, pognałam zadowolona. Pozostał tylko jeden problem. Podwózka.
— Zayn przyjacielu! – krzyknęłam z dołu, mając nadzieję, że nikogo nie obudziłam.
Spojrzałam na zegarek wiszący nieopodal i odetchnęłam z ulgą, bo wskazywał on dopiero dziesiątą wieczór.  Nie słysząc odzewu ślamazarnie weszłam po schodach i ruszyłam w stronę pokoju mulata. Bez pukania weszłam do środka i otworzyłam buzie chcąc ponowić prośbę, ale w powstrzymałam się w ostatniej chwili. Okazało się, że Zayn śpi sobie słodko zwinięty w kłębek i tulący się do poduszki. Uśmiechnęłam się i wyszłam powoli, chcąc nie narobić hałasu.
Pozostało mi do wyboru jeszcze tylko czterech domowników, którzy mogliby być tak mili.
Harry – odpada, nie wytrzymałabym z nim w samochodzie.
Louis – nie ma szans, niedawno wróciła Meg i nie chce im w niczym przeszkadzać.
Niall – to jest jakieś wyjście.
Podreptałam do pokoju blondyna i również weszłam bez pukania, ale tym razem nieco ciszej, tak na wszelki wypadek. Głodomor siedział na łóżku i patrzył się w biały sufit.
— Niall podwiózł byś mnie w pewne miejsce… — poprosiłam cicho. Słysząc mój głos odwrócił się w moją stronę – Wiesz jak nie masz czasu to okej… - dodałam i już chciałam wychodzić, ale powstrzymał mnie skinieniem ręki.
— Żartujesz? Wiesz jak ja się tu nudzę… Przeklęte pary, nigdy nie mają czasu na posiedzenie ze smutnym singlem… – powiedział robiąc smutną minkę – A po za tym zjadłbym coś pysznego, czego nie ma w naszej lodówce, więc możemy jechać nawet na koniec świata – dodał, a ja się zaśmiałam – Tylko daj mi pięć minut na zebranie się – dodał i pobiegł do łazienki.
Miał na sobie szare dresy, które zapewne były wygodne, bo często je nosił.  Były nieco podobne do moich, więc wiem co mówię.  
Nie kłamał. Po kilku minutach schodził po schodach odświeżony. Założę się, że po prostu spryskał się perfumą i poprawił włosy, bo w jego ubiorze nie zmieniło się nic, a nic. Gdy go zobaczyłam zaczęłam zakładać na stopy swoje trepy, które miały tyle dziwnych zaczepów, znienawidzonych przeze mnie. Zakładanie ich schodziło mi dłuższą chwilkę.
Jak już zbieraliśmy się do wyjścia pełną parą, czyli zakładaliśmy czapki, po schodach zbiegł zaspany Harry. Spojrzał na nas podejrzliwie, a później jego wzrok powędrował na zegarek. Przekręcił głowę w bok jakby kodował godzinę, a następnie znów jego uwaga spoczęła na nas.
— A wy gdzie o tej porze? – zapytał ziewając. Poprawił włosy jedną dłonią, a gdy to na nic się nie zdało poruszył głową nadając fryzurze charakterystyczny kształt.
— Na przejażdżkę – odpowiedział Niall beznamiętnie poprawiając nakrycie głowy, tak by napis był na przodzie i jednocześnie jego fryzura po ściągnięciu jej była idealna jak poprzednio.
— Super, jadę z wami, bo nuda.. – oznajmił i zaczął zakładać swoje buty, a konkretniej trampki. Zdziwiłam się i chciałam już coś wspomnieć o tym, że jest zimno, ale powstrzymałam się.
Narzucił na ramiona kurtkę, a na głowę naciągnął niechlujnie czapkę. Śmiałam się z niego, bo wyglądał naprawdę śmiesznie.
— Jestem gotowy.. Możemy iść! – powiedział entuzjastycznie i otworzył przede mną drzwi. Podziękowałam skinieniem głowy i wyszłam na mrożące krew w żyłach powietrze.
— Harry.. Chyba zmarzniesz w tych trampkach… – skwitowałam, ale on jakoś szczególnie się tym nie przejął. Szedł przed siebie z uśmiechem biorąc głębokie wdechy.
- Cieszmy się zimą, bo trwa tak krótko… - powiedział do nas i schylił się po trochę śniegu. Gdy miał go w dłoniach opatulił go obiema rękami i czekał aż się roztopi- Kocham ten mrozek – dodał. Zszokowana patrzyłam na jego poczynania.
- On chyba coś brał – szepnął mi na ucho Niall, a ja jedynie kiwnęłam głową. Nie skupiając się na nim wsiedliśmy do samochodu. On wbiegł do niego zaraz za nami.

~*~

Siedziałam już drugą godzinę na podłodze, otoczona stertą zapisanych kartek. Każda była ważna, na każdej było coś istotnego.  W dłoni trzymałam kubek z czerwoną herbatą, która dawała mi kapkę energii by nie zasnąć. Podniosłam się i usiadłam przy keyboard’dzie. Wyobraziłam sobie muzykę do słów. Ma być ona motywująca, pobudzająca, energiczna. Tekst jest z przekazem, a melodia ma go podtrzymywać. Ustawiłam sobie wszystko co było mi potrzebne i zaczęłam uderzać palcami o przypadkowe klawisze, by wczuć się w jakąkolwiek melodię.
Wczułam się i poruszyłam mózgownicą, a później to już wszystko poszło jak z płatka. Było idealnie, tak jak chciałam. Z uśmiechem na twarzy zagrałam piosenkę już w całości.

" That's the way it is"

I can read your mind/ Czytam w twoich myślach
And I know your story/ I znam twoją historię.
I see what you're going through (yeah)/ Widzę, przez co przechodzisz.
It's an uphill climb/ To uciążliwa wspinaczka
And I'm feeling sorry/ I przykro mi ale
But I know it will come to you/ I Ty będziesz musiał przez nią przejść.
Don't surrender/ Nie poddawaj się,
'Cause you can win/ Bo możesz wygrać
In this thing called love/ W tej sprawie zwanej miłością.

When you want it the most/ Wtedy kiedy chcesz tego najbardziej,
There's no easy way out/ Nie ma łatwej drogi wyjścia.
When you're ready to go/ Kiedy jesteś gotowy, by iść,
And your heart's left in doubt/ A twoje serce pozostaje rozdarte,
Don't give up on your faith/ Nie przestawaj wierzyć,
Love comes to those who believe it/ Miłość przychodzi do tych, którzy w nią wierzą
And that's the way it is/ I tak to właśnie jest!

When you question me/ Kiedy pytasz mnie,
For a simple answer/ O prostą odpowiedź,
I don't know what to say (no)/ Nie wiem, co mam powiedzieć (nie)
But it's plain to see/ Ale to widać wyraźnie,
If you stick together/ Jeśli się trzyma razem,
You're gonna find the way/ To znajdzie się drogę!
So don't surrender/ Więc nie poddawaj się,
'Cause you can win/ Bo możesz wygrać
In this thing called love/ W tej sprawie zwanej miłością!

When you want it the most/ Gdy życie jest puste
There's no easy way out/ Bez perspektyw na jutro
When you're ready to go/ A samotność zaczyna o sobie przypominać
And your heart's left in doubt/ Nie martw się, skarbie,
Don't give up on your faith/ Zapomnij o swym smutku,
Love comes to those who believe it
And that's the way it is/ Bo miłość pokona to wszystko

Zadowolona spojrzałam na zegarek, który wybił godzinę siódmą rano. Trochę się zasiedziałam. Na dworze już świtało, słońce wychodziło zza chmur. Nie byłam zmęczona, a wręcz przeciwnie. Pozbierałam z podłogi wszystkie moje kartki i inne rzeczy, i spakowałam je do teczki. Zaczęłam się powoli ubierać. Gdy już miałam wychodzić drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się Paul we własnej osobie. Uśmiechnęłam się do niego radośnie, a on to odwzajemnił. Od razu do niego podeszłam i przytuliłam mocno.
— Dawno się nie widzieliśmy – szepnęłam. Zacisną swoje ramiona mocniej, a ja zaśmiałam się cicho – Bo mnie udusisz – dodałam i oderwałam się od niego – Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam poprawiając kurtkę.- No przyszedłem do pracy, bo mam jeszcze kilka nagrań do poprawy – odpowiedział i zaczął się rozbierać – A ty? Właściwie co tu robisz? – tym razem to on zapytał.
— Chciałam pobyć trochę sama. Dave dał mi klucz i tak sobie tu siedziałam całą noc – odpowiedziałam z uśmiechem.
— Może jeszcze zostaniesz i mi pomożesz, hm? – zapytał robiąc przy tym słodkie oczka – Wiesz chłopaki i tak mają tu być koło dziesiątej to się z nimi zabierzesz – dodał próbując mnie przekonać. Trochę się wahałam – No Lola nie daj się prosić – powiedział. Kiwnęłam głową i zaczęłam się pozbywać wierzchnich ubrań.
— Dobra, ale stawiasz kawę – oznajmiłam i usiadłam na wielki fotel.

~*~

Po godzinie dziesiątej do studia wpadali chłopcy. Byli bardzo zszokowani faktem, że siedzę z Paul’em. Pracowaliśmy zawzięcie i bez przerw. Później chłopcy nagrywali jakąś nową piosenkę, ale ja w tym czasie poszłam zjeść jakieś małe śniadanie, w końcu chyba mi się należało.
Wypiłam ciepłą, kawę z mlekiem i przegryzałam jakiegoś rogalika. Nie szczególnie skupiałam się na jego smaku. Średnio interesowało mnie to co się działo dookoła mnie. Nawet nie spostrzegłam jak dosiadł się do mnie Dave.
— No i jak tam ? Napisałaś coś? - zapytał mnie popijając swoją czarna jak smoła kawę.
— No coś tam... - szepnęłam nie chcąc się chwalić, a tym bardziej mu tego pokazywać.
— Może pokażesz swojemu doświadczonemu wujaszkowi... – poprosił słodko.
Chwilę się wahałam, ale w sumie co mi szkodzi, może ktoś powinien spojrzeć na to swoim fachowym okiem. Wyciągnęłam z teczki kartkę i przesunęłam ją w stronę bruneta. Uśmiechnął się słodko i biorąc łyk po łyku czytał nabazgrolony czarnym atramentem tekst. Trochę się denerwowałam, bo on nie był idealny.
Przegryzłam dolną wargę.
—- Lola to jest naprawdę niezłe.. – powiedział podnosząc wzrok znad kartki – Masz może do tego muzykę? – zapytał.
— Coś tam mam… Ale wolę zachować to dla siebie… – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się – Odwiezie mnie ktoś do domu ? – siedziałam tam całą noc, chciałam w końcu się odświeżyć.
Zebrałam ze stołu swoje papiery, które mi się rozsypały. Założyłam kurtkę i czekałam na zewnątrz tak jak kazał mi wujek. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Patrzyłam na nie wahając się.

— Zostaw to i chodź już – usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i dostrzegłam loczki – Palenie zabija nie słyszałaś? – zapytał i niepostrzeżenie zabrał mi papierosy. Zaśmiałam się i podreptałam za nim.
--------------------------------------------
No więc mamy rozdział w ten piękny wiosenny, piątkowy wieczór, a właściwie już noc. 
Jutro urodzinki mojego chłopaka, więc musiałam się z tym wyrobić dziś. Dla was to same plusy :)
Pytajcie mnie, bohaterów, kogo tylko chcecie! 

No cóż miłego tygodnia! 
Zaczarowana <3 

sobota, 15 marca 2014

Dwudziesty Szósty

Roni zapatrzyła się w jakiś punkt za mną. Czyżby zauważyła tam coś interesującego, akurat teraz jak mówiłam jej coś ważnego. Spojrzałam na nią zdenerwowana.
— Słuchasz mnie? – zapytałam czując narastającą złość. Przełknęła głośno ślinę i kiwnęła głową w stronę, w którą patrzyła. Odwróciłam się i zobaczyłam zszokowanego Harry'ego.
— Co ty tu.. ? – szepnęłam przerażona.
Wstałam szybko jakby uniosły mnie emocje, które nagle wybuchły we mnie niczym bomba. Słyszałam przyspieszone bicie mojego serca i czułam jak oddech ugrzązł mi w gardle. Pojedyncze sylaby wydobywały się z moich ust, ale było to coś w stylu jakiegoś pojękiwania. Byłam w totalnym szoku, nie mogłam się ruszyć.
Ile słyszał? Kiedy wszedł na strych? Czy on już wie?
— Lola... – szepnął zachrypniętym głosem loczek. Nie wiedziałam co chciał powiedzieć, nawet nie chciałam wiedzieć – Ja nie... Ehh… - westchnął i potarł dłonią po czole w geście zdenerwowania – Roni możesz nas zostawić samych.. – poprosił moją przyjaciółkę, którą niechętnie się zgodziła.
Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i zeszła po schodach. Słyszałam jak trzasnęła drzwiami i wtedy spokojnie usiadłam.  Harry zbliżył się i zajął miejsce po drugiej stronie stołu, jakby bał się mojej bliskości. Spuściłam wzrok na stopy i oddychałam dość szybko.
— Wiesz jaki ja jestem… Wiesz, że nie miałem wielu dziewczyn… –zaczął mówić. Ze spokojem analizowałam każde słowo, doskonale zdając sobie sprawę z tego, do czego ta rozmowa prowadzi  – Lola, ja nie jestem zdolny do miłości… Przykro mi.. – powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą z otaczającym mnie światem. Krótko, zwięźle i na temat... Cały Styles.
Mój świat runął. Niedawno sobie zdałam sprawę, że pierwszy raz w życiu się zakochałam i niedługo po tym wszystko się rozsypało jak domek z kart. Nie oczekiwałam od niego miłości. Chciałam jedynie zrozumienia, a teraz nie ma już nic.
Mama w śnie pokazała mi scenę, w której Harry mówił, że się we mnie zakochał. Może to było tylko moje urojenie, może to tylko wymysł mojego mózgu. Widziałam i słyszałam to co chciałam. Głupia ja! Jak można wierzyć we własne sny!
Ale co będzie teraz? Przestaniemy ze sobą rozmawiać? Przecież mieszkamy w jednym domu, mamy wspólnych przyjaciół, nie damy rady się ignorować. Ktoś coś zauważy. Było już tak dobrze, ale jak zawsze musiałam coś popsuć. Mogłam to uczucie zdusić w sobie, nie mówiąc o tym nikomu, przynajmniej dalej miałabym przyjaciela.
A co z tymi pocałunkami? One nic nie znaczyły? Widocznie dla niego nie...
Chciałam mu to wszystko wykrzyczeć w twarz, ale zwyczajnie nie mogłam. Wolałam się sama o wszystko obwiniać i udawać, że wszystko jest dobrze. Tak jest łatwiej.
Nie płakałam, nie tym razem. Wzięłam głęboki wdech i jeszcze raz wszystko przemyślałam i poukładałam sobie w głowie. Muszę, żyć tak jakby nic się nie wydarzyło. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
W pomieszczeniu panowała cisza. Jedyne co słyszałam to kroki ludzi po drugiej stronie drzwi. Babcie i dziadka trzeba było odwieźć na lotnisko, a przy okazji odebrać Niall’a, który dzisiaj miał wrócić. Tata postanowił zostać na kilka dni, zresztą Dave sam mu to zaproponował. Czas się poznać. Miałam tyle do zrobienia, a siedziałam na sofie jakbym była w nią wmurowana.
— Lola, zbieraj się! Zaraz wyjeżdżamy! – usłyszałam krzyk z dołu.
Zgarnęłam ze stolika telefon i zeszłam na dół. Byłam przygnębiona, ale to chyba normalna reakcja, po tym co się wydarzyło. Gdy zeszłam na dół nie patrzyłam na nikogo. Założyłam swoje wygodne trepy i narzuciłam na ramiona grubą kurtkę, którą kupił mi Dave. Kochany wujek. To chyba jedyny mężczyzna, który lubi chodzić na zakupy. Ma też niesamowity gust, większość ubrań wybrał mi on. Naciągnęłam na głowę czapkę, która w jakimś tam stopniu pasowała mi do reszty. Uśmiechnęłam się do śmiejącej się rodziny i czekałam aż oni się zbiorą. Z tego co zauważyłam to jadę ja, Dave i główni zainteresowani, ale w przedpokoju stali wszyscy i po kolei się żegnali.
Robiłam dobrą minę, do złej gry. Widziałam jak Harry schodzi po schodach, więc spuściłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć. Było mi głupio, że zniszczyłam tą przyjaźń, która między nami się budowała. Przecież gdyby się nie dowiedział to byłoby jak dawniej. Nie powinnam była w ogóle zaczynać tego tematu! Czasu już nie cofnę.
— Lita? Chodź skarbie idziemy – z zamyślenia wyrwała mnie babcia – Jesteś jakaś zamyślona – stwierdziła. Uśmiechnęłam się jedynie. Zrozumiała, że nie chce o tym rozmawiać, więc nie ciągnęła tematu.

~*~

Wieczór zapowiadał się dość zwyczajnie. Siedziałam sobie na strychu na sofie z maseczką na twarzy, a w około rozłożyłam zapalone świeczki dla atmosfery. Babcia przed odlotem poradziła mi bym się zrelaksowała, bo trochę dużo się ostatnio wydarzyło. Ściskałam się z nią długo, z dziadkiem zresztą też. Jakoś nie mogłam się z nimi pożegnać. Dave później w samochodzie bardzo mi dziękował, że namówiłam ich na święta w Londynie. Nie dziwie mu się, że tak się cieszył. Dopiero niedawno się z nimi pogodził i odzyskał rodzinę. Ja w sumie miałam podobnie.
Leżenie i nic nie robienie wcale mnie nie interesowało. Nie lubię się nudzić, a wręcz nienawidzę. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do pracy. Wtedy zauważyłam rozwalony karton w kącie pokoju, który miałam przejrzeć z rana. W momencie, w którym miałam już wstać, minutnik dał znać, że mam zmyć maseczkę.
Po prysznicu przeniosłam pudło na stolik obok sofy. Zaczęłam wyciągać z niego kolejne rzeczy, które kiedyś należały do mojej mamy. Znalazłam kilka niedokończonych teksów piosenek, trochę kompozycji. Album ze zdjęciami, który już kiedyś przeglądałam odłożyłam na stolik z zamiarem późniejszego odłożenia go na szafkę z książkami. Przeglądanie przerwało mi pukanie do drzwi. Krzyknęłam „proszę” i czekałam na przybysza. Pierwsze co zobaczyłam to blond czupryna. Uśmiech Niall’a od razu poprawił mi humor. Przyszedł do mnie z gitarą, podobną do tej która stała u mnie.
— Przyszedłem Ci poprawić humor  powiedział siadając naprzeciwko mnie - Dave coś wspominał, że umiesz grać na kilku instrumentach… Pomyślałem, że może na gitarze też potrafisz.. – powiedział niepewnie, ale po chwili znów się zaczął uśmiechać.
— No dobra, tylko ja chyba nic nie pamiętam.. – powiedziałam nieco zasmucona. Wzięłam instrument do ręki.
Niall pomógł mi przypomnieć sobie wszystkie podstawowe chwyty, a później przeszliśmy do jakiejś przykładowej piosenki. Nie znałam jej, ale wzorowałam się na ruchach mojego przyjaciela. Nagle wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę, rozłożył ją i położył przede mną. Zaczęliśmy wspólnie grać, a on jeszcze śpiewał. Patrzył na mnie próbując mnie zachęcić, ale ja się do tego nie paliłam.
— Lola, pomożesz mi? – zapytał łagodnie. Pokiwałam przecząco głową. Starałam się już zacząć oswajać z muzyką, gdyż jest i będzie ona nieodłączną częścią mojego życia. Tak po prawdzie nigdy się z nią nie rozstałam, zawsze byłam w moim sercu. Co nie zmienia faktu, że coś mnie blokowało – Co się dzieje? – zapytał zaniepokojony. Spuściłam głowę i odłożyłam gitarę, nie chciałam nic mówić – Lola, chce ci pomóc… Powiedz mi proszę Cię… – dodał, ale ja dalej nie reagowałam – Przecież widzę, jak Cię to męczy.. Wiem, że byś chciała, ale sama sobie zaprzeczasz…
— Jak mama umarła, nie chciałam już grać ani śpiewać… Nie chciała muzyki bez niej… – szepnęłam, a  po policzkach popłynęły łzy. Zauważyłam jak oczy mu się zaszkliły. Po kilku sekundach był już obok mnie i tulił mnie mocno.
— Wydaje mi się, że to jest coś waszego… Że poprzez muzykę, będziesz miała z nią jakiś kontakt… – powiedział blondyn, głaskając mnie po ramieniu. Zaczęłam myśleć nad jego słowami. Miał rację, to był rodzaj takiego porozumienia, którego nikt prócz nas nie zrozumie, bo to jest nasze.
— Dziękuję – szepnęłam i cmoknęłam go w policzek. Rozpromienił się, zresztą ja też. Otarłam łzy i wyprostowałam się – No to do roboty! – zawołałam entuzjastycznie i wzięłam gitarę w dłonie. Wrócił na swoje miejsce, śmiejąc się głośno.

Odliczył do trzech i równo zaczęliśmy grać. Poruszałam palcami po strunach ze skupieniem, nie chciałam nic zepsuć. Blondyn na tyle mi pomógł, że dał mi też nuty. Spojrzałam na niego. Śpiewał odważnie i patrzył na mnie wyczekująco. Delikatnie się uśmiechnął, jakby chciał mnie w ten sposób wesprzeć. Wczułam się w rytm i również zaczęłam na początku nucić, później podśpiewywać, aż w końcu się odważyłam i zaczęłam śpiewać. Cicho, bo cicho, ale jednak. Mój towarzysz uśmiechnął się promiennie.

[...]
But I won't hesitate, no more, no more/ Ale ja już nie będę się wahać, już nigdy więcej!
It cannot wait, I'm yours!/ To nie może czekać, jestem twój!

Well, open up your mind and see like me/ A zatem otwórz swój umysł i zobacz to tak jak ja
Open up your plans and damn you're free/ Zacznij robić swoje plany i a niech mnie! jesteś wolna!
Look into your heart and you'll find love, love, love, love/ Wejrzyj w swoje serce a odnajdziesz tam miłość...
Listen to the music of the moment, people dance and sing/ Posłuchaj tej muzyki która w tej chwili ma największe znaczenie, ludzie tańczą i śpiewają
We're just one big family/ Jesteśmy jedną wielką rodziną
And it's our God-forsaken right to be loved, loved, loved, loved, loved/ A to jest nasze zapomniane przez Boga i ludzi prawo do tego by być kochanym
[...]

Ten tekst do mnie przemawiał. Motywował mnie do działania, do życia, do wszystkiego. Czułam się taka szczęśliwa. Śpiewałam coraz odważniej i dawałam z siebie wszystko. Czułam się dobrze.
— Mam was! – krzyknął Zayn wpadając do pokoju z kamerą. Za nim weszła Roni. Śmiali się – Niesamowite brzmienie – dodał, a ja się speszyłam.
— Lola, to naprawdę było niesamowite… - powiedział Dave wchodzący za moimi przyjaciółmi. Usiedli obok nas.
— Dziękuję.. – powiedziałam.
Resztę wieczoru spędziliśmy wszyscy razem u mnie na strychu. Przyszła też Blair i tata. Oczywiście Harry nie przyszedł. Tłumaczył się, że jest zmęczony i wcześniej się położy. Nikt nie wnikał ani nie naciskał, a ja starałam się to ignorować. Wspólnie trochę śpiewaliśmy, opowiadaliśmy sobie jakieś ciekawe historyjki. Dobrze jest mieć przy sobie tak wspaniałą rodzinę.
Gdy zegar pokazał północ i większość już się rozchodziła do swoich pokoi, moim marzeniem było położyć się w łóżku i usnąć. Jednak coś mnie zatrzymało…
Teoretycznie został już tylko Niall, który coś tam sprzątał, Zayn i Roni, którzy mu pomagali. Krzyczałam do nich, że zrobię to rano, i żeby poszli się już położyć, ale to na nich nie działało.
— Lola? Możemy porozmawiać… – usłyszałam jak ktoś do mnie szepcze. Otworzyłam oczy i spojrzałam na w pół przytomnie na jak się okazało Zayn’a. Uśmiechnęłam się – Przepraszam, ze teraz zaprzątam ci głowę, ale chciałbym porozmawiać.. – dodał. Przetarłam oczy i podniosłam się.
— Jasne, kiedyś w końcu musimy – odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając. Mulat westchnął i przeczesał włosy palcami. Wyglądał na podenerwowanego.
— Miałaś rację… Zachowywałem się jak dupek… – przerwał zastanawiając się co powiedzieć dalej – Chciałem Ci podziękować, że kopnęłaś mnie w tyłek i zmotywowałaś do działania… - dodał i delikatnie się uśmiechną – Ale chciałem też przeprosić.. Bo widzisz ja chce się z tobą dalej przyjaźnić.. – szepnął.
Nie mogłam tego tak przekreślić przez jakąś kłótnie. Nie Zayn’a, który mi tak bardzo pomógł. Pochyliłam się do przodu i cmoknęłam go w policzek.
— Ja z tobą też… Bracie – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Przygarnął mnie do siebie i przytulił mocno tak jak kiedyś – No, a teraz zmiataj do swojej dziewczyny! Dobranoc! – krzyknęłam i walnęłam się w poduchy. Przykryłam się kołdrą po uszy i westchnęłam szczęśliwa – Ej, ej! A buziak na dobranoc – dodałam jak usłyszałam, że już chce odejść, robiąc smutną minę. Zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek.
— Branoc Lola! – krzyknął wychodząc ze strychu i gasząc światła.

Jednego przyjaciela zyskuje, innego tracę… Widocznie nie można mieć wszystkiego..
Życie się zmienia, ludzie się zmieniają, ale wspomnienia zostają na zawsze…. Nie w głowie, nie na papierze, ale w sercu, bo tam zaczyna się wszystko. Każde uczucie, każda emocja… to ono daje nam życie, które nieustannie podkłada kłody pod nogi, by później pomóc wstać i iść dalej…”

~*~


"Przekrwione oczy, popękane żyłki, szatański śmiech, odbijający się od każdej ściany w pomieszczeniu tworząc echo rozchodzące się po wszystkich pokojach. Ta wychudzona twarz, te przeraźliwe rysy twarzy, doskonale widoczne kości policzkowe. W czarnych jak smoła tęczówkach widać chęć mordu. Kto jest ofiarą ? Ja. Właściwie to ja i Harry, ale wiem, że jak będzie trzeba rzucę się na nią i uratuje loczka. Po mnie zapłaczę kilka osób, a po nim kilka miliardów osób.
Staje przed nią. Strach przeszywa moje ciało, powodując lekkie dreszcze. Boję się, ale udaje twardą, jak skała nie do zniszczenia. Wbija we mnie swoje ślepia i próbuję coś odczytać z ruchów mojego ciała. Wyczuła mój lęk, wie że ma kontrolę.

Zbliża się.
Czuję jej lodowaty oddech na twarzy.
Instynktownie przymykam powiek.
Dym wydobywający się z jej ust otula moją twarz.
Wysysa ze mnie życie, duszę.
Powoli godzę się ze śmiercią.
Umieram….."

Mój pisk rozniósł się po całym pomieszczeniu. Byłam przerażona. Ręce mi się trzęsły, a oddech przyspieszył. Rozglądałam się po strychu gotowa na atak kobiety ze snu. Nie odróżniałam rzeczywistości od wyimaginowanego świata wytworzonego w mojej wyobraźni. Okryłam się kołdrą i zaniosłam się histerycznym płaczem. Bałam się ruszyć, a co dopiero wstać.
— Lola, Lola? – usłyszałam szept i zobaczyłam jakąś postać przedzierającą się przez ciemność.
— Błagam cię, nie zabijaj mnie.. – mówiłam przerażona, błagając o litość.
— To ja Harry – dodał. Ulga rozlała się po moim ciele – Co się stało? Czemu tak krzyczysz i płaczesz? – zapytał przysiadając na skraju łóżka.
— Miałam zły sen... – szepnęłam.
— Zostać z tobą? – zapytał, a ja mruknęłam potwierdzająco. Nie chciałam być sama.
Leżeliśmy w ciszy, bo dwóch stronach łóżka, nie stykając się nawet stopami. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć, co powinnam zrobić. A może najlepiej się nie odzywać i udawać, że śpię.
— Boisz się? – zapytał po dłużej chwili milczenia.
— Trochę tak... – skłamałam.
— Możesz się przytulić... – powiedział niepewnie. Przysunęłam się powoli. Poczułam jego ramię. Wtuliłam się w jego bok, wstrzymując oddech – Nie chce tracić tego nad czym pracowaliśmy... Nie możemy być przyjaciółmi? – zapytał po chwili.
— To chyba dobre rozwiązanie... – odpowiedziałam, szczęśliwa że to zaproponował – Zapomnijmy o tym co było dzisiaj... – dodałam i uśmiechnęłam się do niego.
— Twoja babcia prosiła mnie dzisiaj, żebym się tobą opiekował... – oznajmił – więc jesteś teraz pod moją opieką dziecinko – dodał kobiecym głosem. Parsknęłam śmiechem.
— Przyjaźń ? – spytałam, podnosząc się.
— Przyjaźń – odpowiedział z szerokim uśmiechem.

------------------------------------------------------------------
Hej, hej moje krasnoludy! 
Jak tam u was? Idzie wiosna, a wraz z nią, co? ZMIANY!
Ogłosiłam sobie w życiu takie 30 dni wiosennych zmian. Nie tylko w życiu, ale i w głowie! 
Czas się wziąć do pracy! 

Po prawej stronie jest ankieta i prosiłabym, żebyście zostawiły tam swój głos, bo to dla mnie ważne :)
Na TYMŻE blogu, pojawiają się notatki a pro po mojego projektu, serdecznie was zapraszam :)
No i co ja jeszcze chciałam?! Hmmm...
Komentujcie... Proszę was, bo jest na prawdę dość sporo obserwatorów, a komentuje tylko garstka. Właściwie to nie wiem czy wam się to podoba czy nie... 
Wiem, że już długo w opowiadaniu kręcę się wokół jednego czasu, ale spokojnie akcja ruszy. OBIECUJE! 

Mój mail, jakby ktoś coś chciał : yourselfbe950@gmail.com
gg (które się zmieniło!): 50101207

Całuje was mocno kochaniutkie! 
Zaczarowana 


Copyright © 2016 HOPE , Blogger