niedziela, 16 grudnia 2012

PROLOG

„To było siedem lat temu. Słońce wzeszło wysoko, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Po deszczowej nocy, dzień zapowiadał się owocnie, ale nie dla wszystkich...
Dziewięcioletnia dziewczynka błądzi po szpitalnych korytarzach. Obok niej idzie wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna i trzyma ją za małą, kruchą rączkę. Oboje smutni i zamyśleni. Oczy przepełnione bólem i cierpieniem.
W końcu wchodzą do jednej z sal. Na środku stoi łóżko, a w nim blada, chuda, zmęczona kobieta. Długie, kręcone, hebanowe włosy opadają bezwładnie na jej kościste ramiona. Szafirowe oczy błyszczą w promieniach słońca, które wpadają do pomieszczenia przez niewielkie okno. Uśmiecha się, choć widać po jej wychudzonej twarzy, że nie ma już siły. Dziewczynka podbiega do swojej mamy i mocno się do niej przytula. Koścista ręka kobiety, opada na ramię dziecka.
- Mamusiu, proszę nie odchodź – szepcze blondyneczka. Po jej różowym policzku spływają pojedyncze łzy.
-Moja mała śmieszka... - szepcze ciemnowłosa i uśmiecha się promiennie, przynajmniej próbuje – Nie odejdę, pozostanę na zawsze w twoim serduszku.. – dodaje i całuje swoją jedyną córeczkę w małe czółko. Teraz płaczą już obie.
Nagle urządzenie, którego miarowe pikanie było słychać w pomieszczeniu, cichnie. Kobieta opada na poduszkę i nieruchomieje. Płacz małego dziecka i jej ojca unosi się w całym szpitalu..."


Mieszkaliśmy wtedy w Hiszpanii, a konkretnie w małej, rodzinnej mieścinie pod Barceloną. Piękny, słoneczny kraj, w którym wszystko emanuje ciepłem i radością. Ale nawet ta aura nie pomagała zapomnieć.
Po śmierci mamy każdy dzień wyglądał tak samo i wywoływał te same emocje oraz łzy. Ból rozrywał moje serce, a nienawiść do muzyki rosła w siłę. Cisza wciąż wypełniała każdy kąt naszego domu, a w powietrzu unosiło się parzące w oczy cierpienie. Nie mogłam tego wytrzymać. Codzienne, potajemne, wieczorne spacery na cmentarz, mówienie do nagrobka, nucenie tych samych melodii, które tak kochała. Nie daliśmy rady.
Spakowaliśmy się w niecały tydzień, zabraliśmy tylko najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy. Nie żegnając się, wyjechaliśmy z kraju. Tata kupił dom na przedmieściach deszczowego i wilgotnego Londynu, stolicy Anglii. Pogoda doskonale odzwierciedlała to, co czuliśmy. Nikt nas nie znał, nikt o nic nie pytał, a przede wszystkim nikt nie składał nam kondolencji i nie mówił jak bardzo nam współczuje – to nam pomogło i dzięki temu było nam lżej.
Snułam się po kątach i rozpakowywałam szare, pełne wywołujących ból wspomnień, kartony. Natomiast tata wpadł w wir imprez, a jego mózgiem zawładną wysokoprocentowy alkohol. Zanurzył smutki w kieliszku, to wszystko go przerosło, było mu ciężko.

Jeden wieczór diametralnie zmienił moje życie. To wtedy zaczęłam się bać.
Moim marzeniem była śmierć, tylko ona mogła uwolnić mnie od ciążących mi wspomnień.


7 komentarzy:

  1. Świetne, czekam na 1 rozdział - weny ; DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!
    Ja czekam na pierwszy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno się zaczyna :( Tak wiem jestem do tyłu ale postaram się jak najszybciej przeczytać wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Prolog może i smutny, ale za to bardzo fajnie wprowadza w świat głównej bohaterki. :)
    Już lecę czytać pierwszy rozdział, bo jestem ciekawa jak dalej się, to wszystko potoczy. :)

    spontanicznie-o-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojoj troche dużo rozdziałów
    Ale prolog genialny

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, bardzo piękny i smutny prolog. Ale mnie zaciekawiłaś więc będę wpadać. Przy okazji zapraszam do mnie:) Co prawda nie piszę już o 1D, ale jeśli chciałabyś przeczytać jaki blog kiedyś o nich prowadziłam to tutaj: fantasy-one-direction.blogspot.com
    Teraz zapraszam na nowego bloga: zimowy-poranek.blogspot.com
    Będę zaszczycona:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam tego bloga i musze przyznać ze jest świetny :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger