poniedziałek, 17 grudnia 2012

Pierwszy

       Czekałam aż wróci. Ciągle żyłam nadzieją, że dzisiaj się opamięta i przeprosi, że będzie tak jak dawnej. Podkuliłam nogi i schowałam twarz w kolanach.

„- Może już się położysz księżniczko ? – zapytał z uśmiechem, wysoki mężczyzna. Usiadł obok niej na łóżku.
- Tatusiu jeszcze chwilkę – poprosiła dziewczynka z nadzieją. Czytała swoją ulubioną książkę.
- No dobrze, ale kończ już – uległ i pocałował swoją córeczkę w czółko – Ja już się położę, dobranoc – dodał wychodząc z pokoju…”

        Na wspomnienie tamtych chwil na moją twarz wkradł się blady uśmiech. W domu było cicho i wszędzie panował półmrok. Wsłuchiwałam się w otoczenie i z przerażeniem czekałam na tego potwora, który w urzędach i dokumentach widniał jako mój ojciec.
         Strach mnie zżerał od środka. Zaraz przyjdzie pijany, napalony i agresywny. Będzie żądał tego co zawsze. Nie umiałam mu się sprzeciwić, byłam za słaba. Psychicznie i fizycznie.
           Moje chude, blade ciało zdobiły blizny, siniaki i rany, duże, małe i głębokie też. Często mnie popychał i wtedy się o coś ocierałam, powodując rozcięcia. Zawsze po kąpieli bałam się przejrzeć w dużym lustrze. Wyglądałam jak kupa nieszczęścia i jeszcze więcej. Starałam się je opatrywać i dbać by nie wdało się zakażenie.
          Na półce przy dwuosobowym, drewnianym łóżku stało zdjęcie mojej mamy, zrobione jeszcze przed chorobą, tuż po jej występnie w Barcelonie. Była sławną kompozytorką, piosenkarką i tekściarką. Najczęściej grała na gitarze i fortepianie. To te instrumenty pomagały jej w tworzeniu prawdziwej sztuki.
       To właśnie ona wprowadziła mnie w świat nut i melodii. To ona zaraziła mnie miłością do muzyki. Nauczyła mnie grać na przeróżnych instrumentach muzycznych. Ale odkąd zachorowała, obiecałam sobie, że nie dotknę żadnego narzędzie do wytwarzania muzyki. Zaczęłam się nią brzydzić, za bardzo przypominała mi rodzicielkę, a to tak cholernie bolało. Jak na razie udało mi się dotrzymać obietnicy i uciekłam od tego wspomnienia, raz na zawsze.
        Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi wejściowych. Spojrzałam spanikowana na zegarek, była 22:32. Ścisnęłam podkulone nogi w stalowym uścisku, zacisnęłam powieki i czekałam.
Słyszałam skrzypy i kroki. Szedł po schodach, Serce mi biło trzy razy szybciej, a z oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Zacisnęłam wargi by je powstrzymać.
          — Mamo przepraszam, że musisz na to patrzeć – wyszeptałam.
         Po tych słowach drzwi mojego pokoju zostały uchylone i popchnięte pod wpływem kopnięcia. Stał w nich on, mój ojciec, a za nim jakiś obleśny typ, pewnie jego kolega. Mieli na sobie podarte ubrania. Obaj patrzyli na mnie jak na jedzenie. Choć w ich przypadku to bardziej jak na szklaną butelkę z przeźroczystym kilku procentowym płynem. Podsunęłam się do tyłu ze strachu. Kolega mojego ojca miał na twarzy kilkudniowy zarost. Stali w wejściu zaledwie kilka sekund, a pomieszczenie już było przesiąknięte zapachem alkoholu.  Nie miałam nawet jak uciec. Zastawili całe wejście, a jakbym próbowała wybiec na pewno by mnie złapali. Patrzyłam na ich chytre uśmieszki.
        — A więc to jest twoja córeczka – rzekł mężczyzna i zbliżył się w moją stronę. Robił duże i zdecydowane kroki. Jak na pijanego człowieka szedł nawet prosto i się nie chwiał.
        — Co ładna sztuka, nie ? – zapytał tata, z dziwną dumą w głosie. Ruszył w ślady za kolegą. Obaj stali naprzeciwko mnie z tymi swoimi uśmieszkami. Dwa napalone potwory miały się zaraz na mnie rzucić.
       — Proszę – wyszeptałam powstrzymując szloch. – Błagam – dodałam, kątem oka patrząc na zdjęcie mamy. – Pomóż – wyszeptałam do niej, tak cicho, żeby oni nie usłyszeli.
Zaśmiali się głośno zagłuszając odgłosy z zewnątrz. Przeszedł mnie nie miły dreszcz. Wypuściłam dwie dolne kończyny z objęci i podsunęłam się nieco do tyłu. Przywierałam już do oparcia łóżka. Mój ojciec się nachylił nade mną. Był tak blisko, że czułam jego alkoholowy oddech na mojej twarzy. Spuściłam głowę by nie patrzeć w jego oczy.
       — Jesteś nikim – wyszeptał – Mała dziwka, którą trzeba zniszczyć – dodał, a ja dałam spłynąć słonym kropelką po policzkach. Odwróciłam głowę w bok znów spoglądając na zdjęcie w białej, przyozdobionej srebrnymi koralikami ramce. Uśmiechała się, jakby chciała mi dać siłę, której od dawna mi brakowało. – Twoja matka była taką samą kurwą jak ty ! Widzisz zostawiła cię na pastwę losu, a ty ją nadal kochasz ? – mówił, nie zdając sobie sprawy z tego, że rozsadza moje serce. Jak on może mówić tak o kobiecie, którą kochał nad życie ? Zmienił się i to bardzo, nie poznawałam go. Wierzchem dłoni wytarłam spływające łzy.
Jedną dłonią złapał mnie za biodro, ściskając tak mocno, że wstrzymałam oddech. Przyciągnął mnie do siebie, zacisnęłam powieki. Czekałam na jakiś znak.
           Tak bardzo chciałam nie żyć w tamtej chwili. Marzyłam by pojawiła się ona. W białej, długiej aż do ziemi sukience. Z dwoma śnieżnobiałymi skrzydłami zrobionymi z małych piórek, spoczywającymi na jej plecach. Z promiennym uśmiechem i z boską poświatą dookoła jej postaci. Żeby wyciągnęła w moją stronę swoją bladą, kościstą dłoń i powiedziała : „Choć śmieszko, zabiorę cię z tego piekła …”. Poszłabym bez zastanowienia.
           Moje rozmyślania przerwał dźwięk rozrywanej koszulki. Dopiero teraz poczułam, że ktoś ciągnie za kawałek mojej koszulki, która pęka z charakterystycznym odgłosem i równo ze szwami. Następnie ciepła, duża dłoń zacisnęła się na moim nagim biodrze i pociągnęła w stronę skraju łóżka. Po moim ciele rozszedł się ból, nie do wytrzymania.
        — Przestań to boli ! – krzyknęłam stanowczo otwierając oczy. Zobaczyłam wstrętną twarz mojego ojca. Czyżby marzenia i wspomnienia mojej mamy dały mi siłę i odwagę ?
           — Co ? – zapytała zdezorientowany i rozwścieczony. Nie wiedział co się dzieje. Nigdy się nie odzywałam i nie protestowałam, ale w końcu nadszedł czas na diametralne zmiany.
          — Tak właśnie, mam tego dość ! – krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Wstałam z łóżka z zamiarem wyjścia z domu – A teraz wychodzę – dodałam. Szłam szybciej, bo chciałam wykorzystać to, że stoją osłupieni.
          — O nie moja droga, nie dzisiaj ! – krzyknął za mną ojciec, gdy stałam koło schodów. Szybko do mnie podbiegł i złapał za nadgarstek przyciągając do siebie. – Ty mała dziwko, myślałaś, że dam ci tak sobie odejść ! – krzyknął mi prosto w twarz. Po moich nozdrzach rozszedł się zapach kilkuprocentowego alkoholu.
        Znów się bałam, moja siła odeszła, a odwaga wyparowała. Patrzył na mnie wściekły. Jego jasnozielone tęczówki wpatrywały się we mnie z taką nienawiścią. Czekałam na kolejny jego ruch. W najlepszym wypadku zaciągnął by mnie z powrotem do mojego pokoju i dokończył to co zaczął. Niestety dzisiaj nie miałam szczęścia. Odwrócił mnie tyłem do ściany i popchnął z całej siły. Biodrem uderzyłam o ostry kant komody, która stała niedaleko. Ból rozniósł się po całym ciele, a z rany wyleciało trochę krwi. Zlekceważyłam to. „Nie pierwsza, nie ostatnia”, pomyślałam.
       Leżałam na ziemi i płakałam. Nagle z pokoju wyszedł jego kolega i widząc mnie w takim stanie rzucił się na mnie i zaczął obmacywać. Krzyczałam i piszczałam, ale to nic nie dawało. Ojciec tylko stał, patrzył na nas i śmiał się głośno. Jego ręce wędrowały po moim ciele powodując ból. Nawet sobie nie zdawał sprawy jak ja się czułam, dla niego to była zabawa z „małą dziwką”. Najgorzej było jak ten mężczyzna włożył swoją przepoconą, brudną dłoń w moje spodnie. Poczułam na udach jego paznokcie. Nie wiedziałam co mam zrobić, modliłam się o śmierć. Jak wpakował mi rękę do majtek nie wytrzymałam i ugryzłam go w ramie. Krzyknął i zszedł ze mnie. Oddychałam głośno. Bałam się kolejnego ich ruchu. Ojciec nachylił się nade mną i śmiał się bezczelnie, prosto w twarz.
    — To jeszcze nie koniec twoich katuszy – wyszeptał – Trzeba było się odzywać ? – zapytał retorycznie i się podniósł.
    Razem z kolegą zaczęli mnie kopać jak zwykłego śmiecia. Mój brzuch przeszył nieziemski ból, nie do opisania. Kończyny odmawiały posłuszeństwa, nie mogłam ich podkulić. Nie poddawali się. Widząc moje cierpienie śmiali się z satysfakcją.
    — Dobra zostawmy tą dziwkę, wrócimy jutro – powiedział chyba tata. Po tych słowach słyszałam już tylko kroki, a później trzask zamykanych drzwi wejściowych.
    Otworzyłam czerwone, spuchnięte oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Próbowałam rozmasować obolałe nogi, ale to nic nie pomagało, a wręcz było gorzej. Podparłam się o komodę i wstałam powoli. Od razu skierowałam się do łazienki. Chciałam z siebie zmyć zapach tego kolesia i wszystko co się wydarzyło przed kilkoma minutami. Wpakowałam się pod prysznic w ubraniach i puściłam gorącą wodę. Płakałam.
   Wrzącą cieczą ochlapywałam swoje małe ciało. Niestety to nic nie dało. Nadal czułam jego gorące dłonie na każdym kawałku mojego ciała. Miałam wrażenie, że one tam są. Wpadłam w histerie. Wzięłam chropowatą gąbkę i zaczęłam nią pocierać sprawiając sobie przy tym jeszcze więcej bólu. Nie umiałam się powstrzymać. Mózg mi podpowiadał, że jak na razie jestem bezpieczna, żebym przestała. Jednak to nie wystarczyło.
   Po kilkunastu długich minutach, w końcu się uspokoiłam i wyłączyłam wodę. Wzięłam ręcznik i wyszłam spod prysznica. Usiadłam na zimnych płytkach i podkułam kolana pod brodę. Kołysałam się w przód i w tył. Z moich oczu leciała stróżka słonych łez.
Tak bardzo chciałam być z mama. Opowiedzieć jej co przeżywałam, przytulić się do niej, czuć się kochana. „Lola, przecież to nie jest niemożliwe”, pomyślałam. Wpadłam na doskonały pomysł. Wstałam szybko z ziemi. Wszystko mnie bolało, ale zlekceważyłam to. Myśl, że za kilka godzin będę ze swoją mamą dawała mi siłę. Pobiegłam do siebie po pokoju i z szuflady wyciągnęłam żyletkę, którą kupiłam tydzień temu. Była ona mi potrzeba do szkoły, mieliśmy wycinać witraże.
       Wróciłam do łazienki i usiadłam na podłodze. Oparłam się o wannę i bawiłam się żyletką. Nie mogłam się zebrać na odwagę i po prostu przeciąć. Płakałam i wpatrywałam się w swoją dłoń. Doskonale widziałam niebieskie żyły, w których płynęła czerwona krew. To miał być tylko jedno cięcie, a miało dawać tyle ulgi.
     — Mamo to dla ciebie – wyszeptałam i jednym zgrabnym ruchem rozcięłam skórę. Wypłyną czerwony płyn.
Na początku spanikowałam. Zaczęłam się wyzywać w myślach. „Samobójstwo to nie jest wyjść z sytuacji”, krzyczałam sobie w głowie. Jednak nie potrafiłam już tak żyć, nie chciałam. Położyłam rękę na podłodze i przymknęłam powieki. Czekałam, aż stracę przytomność , usnę na zawsze…

----------------------------------------------

Nie wierze, że to robię.... Dodaje rozdział. Wszystko przez Kocia3ek (oczywiście polecam jej wspaniałego i nieprzewidywalnego bloga), to ona mnie zmusiła hahahah xdd nie no żartuję. Dalej sie waham czy dobrze robię, ale raz kozie śmierć, nie ? 
Proszę o opinie, bo to dopiero początek. 

Kocham i pozdrawiam, Zaczarowna  <33

9 komentarzy:

  1. ZAJEBISTE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Jak ja kocham moją wylewność <3

    OdpowiedzUsuń
  2. woooow boskie, świetne, wspaniałe czekam na kolejny rozdział ♥ naprawdę świetne :) błągam dodaj jak najszybciej, ponieważ ciekawość mnie zżera od środka ♥ wiem, że się powtarzam, ale świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, ale mam jedną uwagę- nie, nie o błędy tu chodzi i styl pisania. Proszę Cię poszperaj na bloggerze i zmień literki bo takie ,, powykrzywiane'' trochę ciężko mi się czyta... Jeśli chodzi o historię, to masz świetny pomysł, już mi się podoba ;) Nie mogę doczekać się NN
    ;)
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku, to jest Twój drugi blog, i jest świetny ! Chcę jak najszybciej następny rozdział, bo ciekawość mnie zżera, co będzie dalej. O jejku, czekam z niecierpliwością :D
    Weny < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, po prostu świetne, czekam na next : )
    Weny ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny pomysł <333 Taki oryginalny :D Brutalny ten rozdział jakby nie było ... Nie nawidze takich ludzi jak jej ojciec i ten jego obrzydliwy kolega !:/ Oby więcej się nie pojawili ...
    ROzdział rewelacyjny ;)
    Czekam na nn z niecierpliwościom :D
    Ściskam, całuje i życze weny ;)
    http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com/ <-- Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej : O . Siedziałam czytając ten rozdział skupiając całą swoja uwagę. Wow. Podoba mi się !! Czekam na następny i prosze będziesz mnie informować na TT ? @Mary102666?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale biedna dziewczyna! Bardzo jej współczuję, ale mam nadzieję, że los się do niej uśmiechnie.:) Przyjemnie mi się czyta twojego bloga.
    Przy okazji zapraszam do mnie:
    zimowy-poranek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten blog jest smutny ; c Ale i tak czytam dalej , bo się wciągnęłam :) Mama uważa że jestem uzależniona od blogow , no ale co ja poradzę jak ten jest świetny ♥

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger