wtorek, 1 stycznia 2013

Szósty

          Pi, pi, pi … patrzę na zegarek 2:00 w nocy. Do cholery czemu nie mogę zasnąć ? Po prostu odpłynąć do krainy snów. Czy to jest takie trudne ?! Przekręciłam się na brzuch i znów ten przytłaczający moje myśli ból. Zsunęłam się z łóżka i ubrałam bluzę. Zeszłam ślamazarnie, ale po cichu po schodach. Celem mojej nocnej podróży była kuchnia. Miałam nadzieję, że znajdę tam jakieś środki nasenne lub chociaż przeciwbólowe. Szwy na biodrze dawała o sobie znać z każdym ruchem. Zaciągały mi ubrania i kuły. Miałam już tego dość. Siniaki pulsowały, a wszelkie mniejsze rany piekły. Czułam się jakbym już umarła, choć nie, po śmierci się tak nie cierpi.
      W kuchni świeci się światło. Cholera ! Ja to mam szczęście. Wchodzę niepewnie. Rozglądam się w poszukiwaniach człowieka, który w nocy zamiast spać siedzi w kuchni. W prawo, w lewo  i nic. Może ktoś zapomniał zgasić światła. Wchodzę do środka i zaczynam przeglądać szafki. Po kilkuminutowych poszukiwaniach opadłam zmęczona na krzesło. Nie mogłam już wytrzymać. U najgorszym razie zacznę krzyczeć. Stwierdziłam, że nie ma co się wydzierać  i budzić wszystkich. Założyłam moje ukochane, zmasakrowane już trampki i wyszłam z domu. W tylnej kieszeni dresów miałam paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego w drodze. Odpaliłam go i poczułam przyjemne pieszczenie w płucach. Usiadłam na ławce w jakimś parku i patrzyłam na gwiazdy.
       Są takie wolne. Mogły być wszędzie, nikt im nie mówi co mają robić. Przegryzłam dolną wargę i przymknęłam powieki. Wzięłam głęboki wdech, ale to nic nie dawało. Nadal go czułam. Był we mnie. Pulsował i rósł z każdą chwilą. Zawsze wyobrażałam go sobie jako taką kulę ogniową, która płonie i spala mnie od środka. Tabletki działały jak woda na pożar. Przygaszały ową kulę i pozwalały normalnie funkcjonować. Nadal go czułam, ale był przytłumiony.
       Podkuliłam nogi i oparłam brodę na kolanach. Patrzyłam przed siebie, na rozciągające się jezioro. Nagle do mojej głowy zawitał on – zielonooki brunet o kręconych włosach. Dlaczego tyle o nim myślałam ? Przecież nawet nie słyszałam jego głosu, nie widziałam jego twarzy ani uśmiechu. Właściwie w ogóle go nie znałam. Żadnego z nich nie znałam. Dave jest rodziną on nic by mi nie zrobił, ale reszta ? W końcu to faceci, oni są zdolni do wszystkiego. Dlatego do końca życia zamierzam być sama … no może kupię sobie psa.


                                                ~*~
     Tkwiłam tam kilka godzin, nic nie robiąc. Było mi dobrze. Wiatr delikatnie targał moje włosy pozostawiając w nich trochę piasku. Siedziałam po turecku na ławce i patrzyłam na swoje splecione

dłonie. Oddychałam głęboko. Brakowało mi takich chwili. Uwielbiałam samotność. Poznawałam wtedy siebie. W myślach poruszałam sprawy, które już dawno powinnam zamknąć. Zapoznałam się progami mojej świadomości, których jeszcze nie znałam.
     Zdałam sobie sprawę, że jest już trochę późno i przydałoby się wracać. Znalazłam w tylnej kieszeni jakieś drobne, więc postanowiłam wstąpić do jakiejś piekarni czy coś. Wiedziałam, że blondynek dużo je, ale z braku środków kupiłam tylko dziesięć bułek dla chłopaków i jedną dla mnie, grahamkę. Po drodze do domu zapaliłam jeszcze jednego papierosa, bo wiedziałam, że w domu nie ma szans na jakiekolwiek podpalanie. Szłam szybciej niż w nocy, ale ból nie ustał.
        Weszłam do domu po ciuchu, tak by nikogo nie obudzić. Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią i nie zauważą, że mnie nie ma. Weszłam do kuchni tyłem.
— Boże Lola gdzie ty byłaś ?! Ja tu od zmysłów odchodzę ! – moich uszu doszedł krzyk za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam wszystkich mieszkańców tego domu. Wpatrywali się we mnie. Dave podszedł i mnie przytulił tak mocno, że ból się nasilił. Odepchnęłam go i upadłam na podłogę. „Wdech i wydech” powtarzałam sobie w myślach. Siedziałam na ziemi i oddychałam jak jakaś wariatka ! Obskoczyli mnie dookoła i coś wołali, ale ja się skupiałam na oddychaniu i tłumieniu bólu. Jakbym otworzyła buzie, obawiam się, że bym wybuchła niekontrolowanym krzykiem. – Lola dać ci tabletkę ? – doszły do mnie słowa mojego wujka.
        Mówił bardzo wyraźnie, tak bym zrozumiała. Bez słowa kiwnęłam głową. Ktoś mi pomógł wstać i zanim się obejrzałam, siedziałam na krześle. Nadal wpatrywałam się tępo w przestrzeń i zaciskałam dłonie w pięści, tak mocno, że zbielały mi kłykcie. Kolejne uderzenie palącej się kuli, zacisnęłam powieki. Za długo ignorowałam niewidzialną kłębek ognia, w końcu musiała wybuchnąć. Tylko dlaczego tutaj przy wszystkich ? Poczułam, że jakiś siłacz, próbuje rozłożyć moją dłoń, poddałam się. Jak poczułam małe, zimne kapsułki, bez zastanowienia wepchnęłam je do buzi popijając wodą, która została mi podana.
Tabletki mknęły przez moje gardło, przełyk, po czym uderzyły w źródło bólu. Odetchnęłam z ulgą i wyprostowałam się na niewygodnym krześle. Otworzyłam oczy i rozluźniałam uścisk na stole, nawet nie pamiętam, żebym tam kładła ręce.
           Pierwsze co zobaczyłam to klękającego przede mną Dave. Wpatrywał się we mnie zmartwiony. Dopiero jak się otrząsnęłam powiodłam wzrokiem dookoła siebie. Obserwowało mnie cztery postanie, nie licząc wujka. Liam stał tuż za wujkiem. Zayn klękał obok mnie, patrząc na mnie troskliwie ? Może mi się przywidziało. Koło mulata był pochylony Louis. Zaraz za nimi był blat kuchenny, o który opierał się blondasek. Patrzyli na mnie zdziwieni, zaskoczeni, ale też zaniepokojeni.
       Nabrałam powietrza do ust  przymknęłam powieki. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie. Odwaliłam takie przedstawienie i teraz muszę się tłumaczyć. Mogłam bym wstać i wyjść, ale wtedy skazałabym wujka na niepotrzebne, nurtujące wszystkich pytania. Przegryzłam wargę i otworzyłam oczy. Nikt się nie ruszył ani nie odezwał. Ich uwaga była skierowana właśnie na mnie. Czekali na jakieś wyjaśnienia, a ja dalej siedziałam jaka jakaś sierota, nie wiedząc co powiedzieć.
— Powiesz mi gdzie byłaś ? – przerwał niezręczną ciszę Dave. Podniósł się do góry i spoczął na krześle stojącym obok. Zamrugałam kilkakrotnie by się jakoś ocucić.
— Nie mogłam spać w nocy – wyszeptałam. W moim gardle wyrosła wielka gula, której nie mogłam połknąć. Mój głos był słaby i ledwo słyszalny. – Poszłam do piekarni, chciałam wam zrobić przyjemność – dodałam nadal szeptem. W pomieszczeniu panowała idealna cisza, dlatego zapewne wszyscy mnie doskonale słyszeli.
— Może lepiej idź już do pokoju, nie wyglądasz za dobrze – powiedział Zayn. Uśmiechnęłam się do niego. Uratował mnie przed długim tłumaczeniem i ochrzanem za włóczenie się po nocach.
        Wstałam powoli z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Dreptałam w równym rytmie. Zahaczyłam jeszcze o przedpokój, by zostawić tam buty. Szłam po schodach bardzo powoli, czując na sobie wzrok któregoś z chłopaków. Teraz będą mnie ciągle obserwować. No cóż taki los, ofiary losu…
       Po wejściu na strych od razu skierowałam się do swojego łóżko. Było takie nie pościelone, rozkopane i co dziwne ciepłe. Przecież nie było mnie tu dobre kilka godzin, a tu proszę. Chyba za bardzo się czepiam. Przymknęłam powieki, bo myślałam, że uda mi się zasnąć. W końcu mam za sobą nieprzespaną noc. Nic. Nawet żadnego ziewnięcia. Po prostu byłam wyspana, nie śpiąc. Trochę dziwnie to zabrzmiało.
       Zebrałam swoje ciało i wolnym ślamazarnym krokiem udałam się w stronę szafy. Nie za bardzo wiedziałam co w niej mam. Zdecydowałam się na moje ukochane szare, lekko zmasakrowane dresy i standardowo białą bokserkę. Kierunek łazienka. Szybki, odprężający prysznic i powrót do szarej rzeczywistości. Narzuciłam na ramiona z chodzoną bluzę mojej mamy. Może to dziwne, ale trzymałam ją. Była taka przesiąknięta nią. Pamiętam, że jak byłam mała, to zawsze mnie nią okrywała, jak było mi zimno. Zresztą wiązało się z nią tyle wspomnień.
      Zeszłam po schodach z nadzieją, że nie ma nikogo w domu. Przecież takie gwiazdy jak oni, nie siedzą sobie całymi dniami przed telewizorem.
      Na stopach miałam milutkie, robione na szydełku skarpetko-papcie. Wykonała je pani Stefania, specjalnie dla mnie. To złota kobieta.
Idąc po schodach słyszałam szumy i krzyki. Na pewno telewizor był włączony. Nasłuchiwałam, z nadzieją, że tylko zapomnieli wyłączyć tego elektronicznego pudła. Na moje nieszczęście byli w domu.
        Weszłam do kuchni ze spuszczoną głową, wstrzymując oddech. Przy stole siedział Zayn z puszką koli w rękach. Padały na nią pojedyncze promienie słoneczne tworząc czerwoną poświatę. Uśmiechnęłam się. Wpatrywał się w nią bezsensu i obojętnie. Nie odezwałam się szłam przed siebie. Musiałam przemyć nadgarstek. Poczułam, że mulat na mnie patrzy. Trochę się speszyłam, ale nie zaprzestałam rozglądaniu się.  
— Szukasz czegoś konkretnego ? – zapytał wstając z krzesła. Podszedł do mnie dość niepewnie. Oni mnie tu traktowali jak jajko. A może Dave nie dotrzymał obietnicy i im wszystko wypaplał ?
— Macie może jakieś bandaże czy opatrunki ? – powiedziałam cicho. Nie wiem dlaczego przy nich nie umiałam się normalnie wysłowić.
       Popatrzył na mnie pytająco, ale udawałam, że nie widzę. Bez słowa podszedł do blatu i sięgnął do szafki wiszącej nad nim. Mięśnie się napięły, a koszulka naciągnęła. Widziałam kawałek jego opalonych pleców i te muskuły. Na sam widok tak wyrzeźbionej sylwetki przegryzłam wargę. Widziałam jego tatuaże. Wyróżniały się. Zaintrygował mnie, swoją … odmiennością.
Znalazłszy to czego szukał odwrócił się raptownie. Zdałam sobie sprawę, że się w niego wpatruję, więc szybko odwróciłam wzrok. Zrobiło mi się strasznie głupio. Poczułam, że moje zazwyczaj blade policzki płoną.
— Proszę – powiedział podając mi apteczkę. Wzięłam ją, ale nie odważyłam się na niego spojrzeć. Byłam przerażona. – A mogę wiedzieć co się stało ? Skaleczyłaś się czy coś? – zapytał delikatnie. Przełknęłam głośno ślinę. Nie mogłam otworzyć ust. Jakby ktoś je skleił klejem. Spojrzałam na niego. Musiałam unieść głowę, był wyższy.
— Po porostu przeszłość nie daje o sobie zapomnieć – odpowiedziałam i szybko go wyminęłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. – A i dzięki – dodałam wchodząc po schodach. Spojrzałam w jego stronę i pokazałam apteczkę. Uśmiechnął się serdecznie.
         Pierwszy raz miałam oglądnąć tą ranę. W szpitalu zawsze zmieniała mi opatrunek pielęgniarka, a ja starała się nie przyglądać , a wręcz odwracałam głowę. Najgorsza była myśl, że poraniłam się sama, że się poddałam. Zawsze powtarzałam sobie, że samobójstwo to nie jest rozwiązanie, ale tamtego wieczoru coś we mnie pękło, nie panowałam nad sobą.
          Usiadłam w łazience na płytkach i wzięłam głęboki wdech. Zaczęłam odwijać bandaż. Robiłam to powoli, ostrożnie i delikatnie. Nie chciałam pogorszyć swojego stanu.
     Zobaczyłam ją. Pierwsze wrażenie było straszne. Zdrową ręką zakryłam usta, by nie krzyknąć. Nie dam rady tego od nowa zawinąć, potrzebuje pomocy. Spanikowałam. Przecież nie mogę tak zejść na dół. Bolało jak cholera. Rana aż pulsowała. Ręce mi się trzęsły.
— Boże jakaś tu głupia, trzeba było poprosić Dava ! – krzyknęłam sama do siebie. Każdy powiew powietrza powodował, że ona piekła niemiłosiernie.
          Zebrałam się w sobie. Obciągnęłam delikatnie podwinięty wcześniej rękaw. Zabolało, ale zagryzłam wargę i wyszłam z pokoju. Czułam jak łzy mi napływają do oczu, ale zignorowałam to. Próbowałam je zatrzymać. Zbiegłam po schodach i spanikowana biegłam na dół. Potrzebowałam wujka tu i teraz ! Wszyscy siedzieli w salonie. Wiedziałam, że znowu wzbudzę ich zainteresowanie i jeszcze bardziej zniechęcę do mojej osoby.
         Spoczywali na dużej białej sofie, która stała na przeciwko wielkiego telewizora. Wyglądali dość zabawnie, ale nie było mi do śmiechu. Ręka nie dawała o sobie zapomnieć. Podtrzymywałam nadgarstek drugą dłonią. Był zasłonięty, więc raczej się nie zorientują.
      Liam siedział spokojnie na białym fotelu i wpatrywał się beznamiętnie w ekran. Louis bawił się loczkami tego zielonookiego, a on go przytulał. Czyżby w tym domu mieszkają homoseksualiści ? Nie miałam czasu teraz się nad tym zastanawiać. Poczułam jak coś rozdziera mi nadgarstek od środka. Zacisnęłam wargi i powieki. Jak fala wzbierających we mnie łez postanowiła się zatrzymać, otworzyłam oczy. Niall siedział w kącie i coś jadł. Natomiast Zayn trzymał pilota i zmieniał ciągle programy. Nikt mnie nie zauważył. Rozglądałam się nerwowo po pokoju. Nigdzie nie było śladu wujka.
— Przepraszam, że wam przerywam, ale nie wiecie, gdzie jest Dave ? – wyszeptałam nerwowo. Bałam się, że zaraz wybuchnę i zacznę płakać. Jak poczułam pierwszą słoną łzę na policzku, od razu spuściłam głowę.
— Chyba gdzieś wyszedł – te słowa wypowiedziane przez Zayna mnie dobiły. Tylko on się do mnie odzywał. Reszta tylko spojrzała przelotnie po czym wróciła do dawnych zajęć. Znów zagryzłam wargi, niestety zbyt późno. Łzy spływały po moich policzkach swobodnie. Kiwnęłam głową i wybiegłam na górę.
Po co się zgodziłam na to wszystko ?! Po co mi to było ?! Miałam unikać cierpienia i bólu, zapomnieć o przeszłości … Nie mogłam ona ciągle była ze mną. Nie mogłam jej wyrzucić z mojego mózgu. Zaparła się i nie chciała odejść.
      Rozhisteryzowana wbiegłam do swojej łazienki i złapałam za bandaż. Odsłoniłam ranę i zaczęłam ją oplątywać niedbale. Trzęsły mi się ręce, więc efekt był nieciekawy.
— Boże dziewczyno co ci się stało ?! – usłyszałam krzyk za plecami. Zobaczyłam …


*Oczami Zayna*


       Wybiegła po schodach. Widziałem na jej policzkach łzy. Znieruchomiałem. Nic o niej nie wiedzieliśmy. Dave stale unikał tematów dotyczących jej przeszłości. Powiedział tylko, że „Miała trudne życie”. To mi nic nie mówiło. Chłopaki się tym nie przejmowali, wisiało im to. Czekali aż ona przyjdzie i spyta czy może spędzić z nami trochę czasu. Jak to powiedział Lou: „Lepiej się nie narzucajmy”. Ja nie chciałem czekać, chciałem działać.
        Pobiegłem za nią. Coś za mną wołali, ale olałem ich. Ta dziewczyna była w opłakanym stanie. Pamiętam jak ją pierwszy raz ujrzałem. W oczach miała smutek i przygnębienie, ale wargi wykrzywiała w uśmiech, sztuczny, wymuszony uśmiech. Jeszcze ta poraniona twarzyczka. Cokolwiek działo się w jej przeszłości, współczułem jej.
      Wchodziłem już po schodkach na jej piętro. Swoją droga podobało mi się tu. Było tak jak w domu. Trochę nowoczesności się wkradło, ale ogólnie to był jej własny kąt. Wszystko do siebie pasowało. To miejsce odzwierciedlało jej charakter, prawdziwą Lolę. Usłyszałem jakieś szlochy z łazienki. Udałem się tam. Czułem się jak jakiś złodziej. Nie musiałem się skradać, ona mnie nie słyszała. Uchyliłem drzwi. Siedziała na podłodze. Dookoła niej walały się opatrunki, a ona się pochylała nad swoją ręką. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że owija nadgarstek. Ręce tak jej się trzęsły, że cała jej praca poszła na marne, bo on się zsuną. To co tam ujrzałem mną wstrząsnęło.
Wielka rana. Rozcięcie, zapewne to robota żyletki. Ciągnęło się wzdłuż żyły. Zaczynało się przy zakończeniu dłoni, a kończyło w połowie drogi do łokcia. Przeraziłem się. Taka krucha, mała blondyneczka, skazywała się na taki ból. Dodatkowo sama go sobie sprawiała.
— Boże dziewczyno co ci się stało ?! – nie pohamowałem swojego zdziwienia.
   Spojrzała na mnie czerwonymi, załzawionymi lazurowymi oczami, które były pełne paniki i cierpienia. Uklęknąłem obok niej i zacząłem delikatnie opatulać jej rękę białym bandażem. Widziałem, że jej ulżyło.
Każdy mój ruch był wolny i delikatny. Nie chciałem jej sprawiać większego bólu, niż już odczuwała. Była rozdygotana. Jak skończyłem swoją pracę spojrzałem na nią.
— Dlaczego ? – rzuciłem krótkie pytanie. Nie odpowiedziała. Zaczęła jeszcze bardziej płakać. Nie mogłem się powstrzymać. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, nie protestowała. Jej dłoń spoczęła na moim torsie. Zacisnęła się w pięść. Powoli ją uniosłem.
     Położyłem ją na łóżku. Od razu schowała twarz w poduszkę. Nie przestawała płakać. Usiadłem na skraju materaca i głaskałem ją po plecach. Widziałem, że się powoli uspokaja.
— Poczekaj na mnie chwilę, przyniosę ci jakieś proszki na uspokojenie. Spałaś w ogóle coś w nocy ? – zapytałem powoli. Pokręciła przecząco głową. Wstałem powoli z łóżka i udałem się do kuchni.
     Ta sytuacja mną wstrząsnęła. Byłem tak oszołomiony, że nawet nie zauważyłem, że chłopcy mnie wołają z salonu. Bez słowa dążyłem do wyznaczonego sobie celu i zacząłem szperać po szafkach. Znalazłem to czego szukałem i znów droga na strych.


                                           ~*~
  
       Lola połknęła proszki i zasnęła. Była strasznie roztrzęsiona. Dobrze, że tam poszedłem. Inaczej mogło by się to źle skończyć. Pozasłaniałem rolety i cicho zszedłem na dół.
       W kuchni siedzieli już wszyscy. Pewnie Harry coś kuchcił, a reszta się przyglądała i czekała na posiłek. Dosiadłem się do niech bez słowa. Wydawało mi się, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi, więc mogłem spokojnie zanurzyć się we własnych przemyśleniach.
           To wszystko było dla mnie nowe. Owszem spotykałem już ludzi, którzy sami sprawiali sobie ból, ale ona nie wyglądała mi na taką. Przed pójściem do X-Factora, miałem dużo takich kolegów. Niektórzy robili to dla tak zwanego „szpanu”, innym dawało to odprężenie, jeszcze inni czerpali z tego przyjemność. Moim zdaniem to nie było normalne.
        W tej dziewczynie było coś takiego tajemniczego. Mało się odzywała, a jak już otworzyła usta to mówiła bardzo cicho i tak melodyjnie. Chyba tylko ja to dostrzegłem. Jak zasypiała mogłem jej się dokładnie przyjrzeć. Zauważyłem mały prawie nie widoczny tatuaż na jej obojczyku. Napis : „Love forever”. Może to do jakiegoś chłopaka. Miała jeszcze jeden na dłoni, a konkretnie z boku na najmniejszym palcu. Jest to małe serduszko. Ona skrywa wiele tajemnic, a ja chce je poznać, chce jej pomóc przejść przez wszystko, wspierać, pomagać. Nie to nie jest miłość… na pewno nie, ale bardziej chęć bycia jej przyjacielem….
— Ej stary żyjesz ? Jakiś taki nieobecny jesteś – powiedział Liam. Wszyscy na mnie spojrzeli. – Gdzie byłeś ? – zapytał.
— U Loli- powiedziałem prawdę. – Ale nie chce o tym gadać – dodałem i wstałem. Już miałem wychodzić, ale usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Od razu tam pognałem z nadzieja, że wrócił Dave. Po tym co widziałam, należały mi się jakieś wyjaśnienia. – Musimy pogadać- rzuciłem podchodząc do niego.
— A mogę się rozebrać ? – zapytał retorycznie i zaczął zdejmować obuwie. Jak już pozbył się zbędnych części garderoby bez słowa ruszył do kuchni. Bez słowa podążałem za nim. Wchodząc do zapełnionego pomieszczenia uśmiechnął się i podszedł do lodówki. Wyciągnął sok pomarańczowy i nalał do szklanki. Czekałem cierpliwie. – A gdzie Lola ? Nie powiecie mi, że cały czas siedzi w pokoju i się nudzi – powiedział uśmiechając się szerzej.
— Właśnie o tym chce pogadać. Może chodźmy do twojego gabinetu- odezwałem się szybko i popatrzyłem na niego błagalnie. Nie chciałem rozwijać tego tematu przy chłopakach, zresztą on chyba też. Kiwnął głową i ruszyliśmy ramię w ramię.
Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na małej kremowej kanapie. Ten pokój był urządzony tak dostojnie i elegancko. W końcu to tu Dave przyjmował wszystkich ważnych inwestorów i biznesmenów. Pochyliłem się do przodu.
— Wpadła zapłakana do salonu i pytała o ciebie – zacząłem. Na te słowa spoważniał – Jak powiedziałem, że wyszedłeś pobiegła na górę. Nie mogłem jej tak zostawić, poszedłem w jej ślady…- przerwałem przypominając sobie tą paskudną ranę – Widziałem jej rękę, pomogłem jej ją opatrzyć, bo była zbyt zdenerwowana. Nie mogła się uspokoić do tego nie spała całą noc, więc dałem jej proszki nasenne – zakończyłem swoją wypowiedź. Nie patrzył na mnie. – Możesz mi powiedzieć o co tu chodzi ? Ona … - nie dokończyłem, bo mój towarzysz mi przerwał.
— Prosiła mnie, żebym wam nie mówił. Skoro widziałeś tą ranę może się przed tobą otworzy, ale ode mnie się niczego nie dowiesz – odpowiedział. Spojrzał na mnie – Dziękuje, że tego nie zignorowałeś. Ona naprawdę nie miała łatwo. Pomóżcie mi ją trochę rozruszać – dodał.
— Postaram się – odpowiedziałem i wstałem. Trzeba w końcu coś  z tym zrobić.
-------------------------------------------------------
Dziś troszeczkę nudnawo, ale nie miałam jakiś szczególnych pomysłów. Wiem, że jest trochę za późno, ale chciałam wam życzyć Szczęśliwego Nowego roku, żeby był o niebo lepszy od poprzedniego. Oczywiście życzę wam wielu uśmiechów i jak najmniej smutków. Weny i wielu wspaniałych, ciekawych pomysłów na nowe opowiadania. Żeby w Polsce odbył się koncert 1D, i żeby każda fanka mogła na nim być. Szczęśliwej miłości i spełnienia marzeń przede wszystkim. 

Chciałam tylko dodać, że mój stary blog  został zakończony. Wiem, że go zawiesiłam, ale postanowiłam go dokończyć, bo sama nie lubię jak ktoś urywa jakąś historie w połowie. Może epilog nie jest jakiś ciekawy, ale ważne, że wiadomo jak się skończyła ta historia ;) 

Zapraszam jeszcze na mojego nowego bloga, którego prowadzę z koleżanką. Pisany jest z dwóch perspektyw.

Jak myślicie co Lola powie Zaynowi ? Czy chłopak dowie się prawdy ? 
Czekam na odpowiedzi w komentarzach ;)

13 komentarzy:

  1. superowy rozdział. Ale mnie do ciarki przechodzą jak czytam o ranach tam mam. Krew...brr spoko http://overgame-hazard1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany to opowiadanie jest... niesamowite... Masz wielki talent i cieszę się, że postanowiłaś prowadzić tego bloga ;) Bardzo go lubię i na moją twarz wskakuje wielki uśmiech, gdy dodajesz nowy rozdział ^^
    Z niecierpliwością czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, naprawdę masz wieeelkie ogromny talent ! zadroszczę ! Świetny rodział :*
    http://make-me-happy8.blogspot.com/
    http://iskierka-nadziei2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę, że Lola, się otworzy, może nie aż tak szybko, ale tak mi się wydaję. Rozdział świetny < 33 Czekam na next. Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest ciekawy, i wciąga. Czekam na następny i mam nadzieję, że Lola otworzy się przed Zaynem. Pozostali mogliby w końcu do niej zagadać a nie "nie chcemy się narzucać". :D Jestem ciekawa o co chodzi Harremu, i z góry przepraszam, że nie komentuję wszystkich rozdziałów. Postaram się dodać choć jeden skromy komentarz.
    Oczywiście życzę weny i takie tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nudnawy? Pogielo cię czy jak? Rozdział jest zajebisty no i czekam na jakąś akcję. Nierozumiem Harrego.
    thesedaysyoucanttrustpeople.blogspot.com wpadaj i komentuj.

    OdpowiedzUsuń
  7. Coraz bardziej się wciągaaaaaam :D !

    OdpowiedzUsuń
  8. mysle ze sie otworzy ale na jkais temat skłamie :D ale nie wiem.
    co do rozdzialu swietny jest i nie ma gadania! :D uwielbiam Cię i to opowiadanie. w wolnym czasie przeczytam to co prowadzisz z koleżanką, ale zaczela sie szkola, wiec bd sie uczyc. xD jestem ciekawaco bedzie sie działo miedzy nią a Zaynem. czekam na nn.
    dreamergirlxoxo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. AAAA ! OMFG kocham to opowiadanie ! Rozdział jest świetny,jak wszystkie <3 Po nagłówku widzę,że też w szczególności z Harrym i Zaynem ;)Pisz szybko CD,weny :3

    OdpowiedzUsuń
  10. *.* Mam nadzieję że Zayn dowie się prawdy. Kocham twojego bloga<3

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest genialne, przyznam, iż na początku mnie zszokowałaś, że aż miałam gęsią skórkę ze strachu...ale łagodniejesz z każdym nowym rozdziałem, tak trzymaj to jest dobre i wciągające!!! buziaki xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Popieram moje przedmówczynie :) Rozdział jest genialny! Życze Ci dalszej weny do nowych wątków, a przy okazji zapraszam na: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Taki kochany jest ten rozdzial Zayn jest taki kochany <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger