Dotarłam do małej przytulnej kawiarenki. Dzięki kilku funtom w
kieszeni kurtki mogłam zamówić gorącą czekoladę, żeby się rozgrzać. Lokal swoim
przepięknym wykończeniem zachęcał do wejścia, zachwycał oraz dawał trochę radości
w ten ponury, zimowy dzień. Gdy tylko usiadłam na jednym z miękkich i wygodnych krzeseł
zaczęłam się rozglądać. Wybrałam miejsce w kącie, gdzie nikt prócz kelnerki nie
będzie zwracał na mnie uwagi. Dodatkowo po lewej stronie miałam okno.
Ogólna kolorystyka dość sporego pomieszczenia skupiała się na
kolorze szarym i różowym, co idealnie ze sobą współgrało. Panele, blat przy,
którym się zamawia oraz stoliki i kawałek ściany były wykonane z jasnego
drewna. Do tego prześlicznie szklane lampiony połączone zapewne kablami,
czarnymi. Szare fotele i różowe dodatki. Przecudowne miejsce. Aż chciałoby się
uśmiechać.
Od razu po zamówieniu gorącego napoju ściągnęłam przemoczoną
kurtkę oraz trampki. Nogi podwinęłam do góry i usiadłam po turecku, próbując
jakoś rozgrzać zmarznięte stopy. Z kieszeni powyciągałam wszystkie szpargały łącznie
z pieniędzmi i rozłożyłam je na stole. Kliknęłam jedyny przycisk na telefonie i
ekran rozbłysnął, ukazując mi godzinę dziewiętnastą i cztery nieodebrane
połączenia. Szybko wystukałam sms’a do wujka, że jestem bezpieczna i nic mi nie
jest, i odłożyłam telefon. Spojrzałam za okno tępo wpatrując się w przemoknięty
i przemarznięty krajobraz.
Naprzeciwko szary budynek, pewnie mieszkalny, wyglądający na brało
stary. W nim kilka białych poobdzieranych okien, a w nich firanki. W niektórych
ładne, zadbane, wyprasowane, w innych wyszarzałe, pomięte i pewnie dawno nie
zmieniane. Ten świat jest taki różnorodny… Może nie powinnam się czepiać Harry’ego
za to jaki jest.. Może powinnam dać mu spokój i spróbować być jego zwykłą
koleżanką z domu?
Znów sięgnęłam po telefon, odblokowałam go i zaczęłam pisać
wiadomość…
„Harry nie powinnam była…” Usuń..
„Nie jestem Twoją matką, żeby Ci mówić
co masz robić…” Usuń…
„Kocham Cię…” Zawahałam się, ale
ostatecznie wcisnęłam odpowiedni według mnie przycisk… Usuń…
„Przepraszam” I taka właśnie wiadomość powędrowała do loczka.
Kilka sekund później otrzymałam wiadomość, która potwierdzała dostarczenie.
Odetchnęłam z ulgą i odkładając komórkę zanurzyłam usta w pysznej gorącej
czekoladzie, którą niedawno przyniosła kelnerka.
~*~
2 stycznia. Dzień wyjazdu chłopaków. Trasa. Dwa miesiące. Harry.
Zegarek wybił godzinę dziewiątą, powinnam wstać jeżeli chce odwiedź chłopaków na lotnisko. Nie mogę, nie chce. Harry. Westchnęłam i przekręciłam się na drugi bok. Nie odpisał, nie odezwał się, nie pokazywał się. Może się pakował i nie miał czasu? Może nie jest zły. Sama siebie oszukiwałam by poczuć się lepiej. Idiotka.
Odrzuciłam kołdrę z wielką niechęcią i usiadłam powoli pozwalając nogą swobodnie zwisać. Westchnęłam kilka razy patrząc przez okno na przeciwko. Delikatne promienie słońca wpadały przez okno wprost na moje bose stopy. Poruszałam zabawnie palcami i uśmiechnęłam się.
Nie jest źle, przecież mam jeszcze siebie.
Kilkoma szybkimi krokami pokonałam dystans dzielący mnie od łazienki. Stojąc przy lustrze zabrałam się za rozczesywanie moim poplątanych, niesfornych włosów. Szybka pielęgnacja twarzy odświeżyła nieco jej wygląd i mnie rozbudziła.
Z powrotem podreptałam do sypialni i otworzyłam ogromną szafę. Miałam dość sporo ubrań, ale większość była Roni, w końcu często u nas nocowała. Na nogi naciągnęłam bordowe wygodne spodnie, a na górę założyłam białą bokserkę. Dobrałam do tego zestawu jeszcze jakiś sweter i odłożyłam go na sofę. Włączyłam radio i znów pobiegłam do łazienki. Zaczęłam robić swój dzienny makijaż. Nałożyłam na całą twarz krem matująco-nawilżający, bo tak na prawdę tylko ten działał. Szybkie machnięcie tuszem po rzęsach i byłam gotowa. Pod głosiłam muzykę i ścieląc łóżko nuciłam ją sobie. Zaczęłam powoli się poruszać, co przekształciło się w nieudaną próbę tańca. W końcu złapałam za oba rogi prześcieradła i zaczęłam obrać się w kółko trzymając je w dłoniach. Czułam się jak taka baletnica. Zaśmiałam się głośno i opadłam na moje niepościelone łóżko.
Usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam głowę.
- Uznałem, że chyba czas porozmawiać... - odrzekł zestresowany Harry. Stał przede mną w swoich ulubionych spodniach dresowych i białym podkoszulku. Nerwowo bawił się palcami i uciekał wzrokiem.
- Jasne, usiądź - powiedziałam i przeszłam razem z nim do salonu. Opadłam na mój ulubiony fotel, a on spoczął na przeciwko mnie. Żadne z nas nie odezwało się słowem. On ukradkiem na mnie zerkał, kiedy ja bezczelnie się w niego wpatrywałam.
- Czuje coś do Ciebie - oznajmił, a moje serce zabiło trzy razy szybciej. Tylko, dlaczego wyznawał mi to właśnie teraz, kiedy miał wyjeżdżać? - Ale wiem, że to nie miałoby sensu... Że zaraz bym coś spieprzył... - przerwał swoją wypowiedź. Wzięłam głęboki wdech zdając sobie sprawę, że przed chwilą właściwie go wstrzymywałam - Lola ja właśnie, dlatego że nie chce Cię zranić staram się to wszystko hamować.. Zrozum mnie, przecież wiesz jaki jestem.. - dodał patrząc mi prosto w oczy. Czułam jak mnie niebezpiecznie pieką, zwiastowało to niechciane łzy - Nie nadaje się do związku... Jestem dupkiem, miałaś rację... - mówił tak jakby chciał przekonać i mnie, i siebie - Jak przyjadę i dalej oboje będziemy do siebie czuć to, co czujemy teraz... Może spróbujemy... Potraktujmy to jak taki test uczuć, dobrze? - zapytał. Przegryzłam dolną wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. Bałam się otworzyć usta, wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Bałam się, że nie dam rady dłużej utrzymać smutku w sobie.
Kiwnęłam głową. Wstał, ale wcale nie kierował się do wyjścia, wręcz przeciwnie. Podszedł bliżej, chyba chciał mnie przytulić.
- Nie żegnajmy się - powstrzymałam go. Zrobił zdziwioną minę - Jak mnie dotkniesz będę tęsknić jeszcze bardziej, nie utrudniajmy tego proszę - mówiłam dość otwarcie, a łzy nadal spokojnie spoczywały w moim wnętrzu.
- Jak sobie życzysz - powiedział i uśmiechnął się niemrawo - Pa Lola, zobaczymy się niedługo.
- Pa Harry - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Wyszedł.
~*~
Pojechali na lotnisko beze mnie. Nie umiałabym patrzeć jak odlatuje na tak długo. Wycałowałam chłopaków i wujka. Siedziałam na sofie zastanawiając się czy dobrze zrobiłam. Czuje się źle, okropnie, najgorzej. Czuje jakby coś ze mnie uleciało, a właściwie niedługo wyleci na dwa miesiące. Zabrał ze sobą cząstkę mnie, a ja jeszcze głupia nie chciałam się z nim żegnać. Uniosłam się dumą, bo tak mi było wygodniej. Zdenerwowana na samą siebie zrzuciłam talerz na podłogę. Rozbił się na małe kawałeczki. Nie dało mi to ulgi. Tylko jedna rzecz mogła mi pomóc.
Do tylnej kieszeni spodni wpakowałam telefon, w rękę złapałam kluczę i pieniądze. Pobiegłam do przedpokoju na stopy naciągnęłam czarne botki ze srebrnymi zdobieniami, na ramiona narzuciłam moją kurtkę. Wybiegłam z domu, zamknęłam go i ruszyłam w stronę postoju taksówek. Szybko wsiadłam do pierwszej lepszej i poprosiłam na lotnisko.
Właściwie sama nie wiedziałam poco tam jadę i. co ja mu powiem. Układałam sobie w głowie jakąś spójną wypowiedź. Jak już mniej więcej wiedziałam, co chce mu przekazać okazało się, że jesteśmy na miejscu. Nie pytając o cenę, rzuciłam taksówkarzowi banknoty i wybiegłam z taksówki.
Gdy tylko przeszłam przed wielkie, przeszklone drzwi zaczęłam się rozglądać dookoła. Wszędzie było pełno młodych dziewczyn, które krzyczały w niebo głosy. Zatkałam uszy i poszłam na przód. Zaczęłam się przeciskać przez ten krzyczący tłum. Swoją drogą te dziewczyny musiały ich na prawdę tak bardzo kochać skoro stały tu tyle, żeby tylko ich zobaczyć. Zapatrzona w przestrzeń zauważyłam, że stoję przed bramką dzielącą fanki od chłopaków. Harry stał dosłownie na przeciwko mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Zdziwiony moim przyjściem pokazał na mnie palcem, krzyknął coś do Zayn'a i podbiegł w moją stronę.
- Co tu robisz? - zapytał.
- Nie puszczę Cię bez pożegnania - odkrzyknęłam. Dwóch ochroniarzy pilnowało loczka z boku, on natomiast złapał mnie po bogach i zdecydowanie uniósł do góry. Nie było to proste, bo przeszkadzały mu w tym inne fanki.
Z jego pomocą przedostałam się na drugą stronę. Złapałam go niepewnie za rękę i rozglądnęłam się. Winda. Pociągnęłam go i pędem ruszyliśmy. Dysząc głośno wpadliśmy do małego pomieszczenia, a drzwi zamknęły się zaraz za nami. Zostaliśmy sami. Machina ruszyła, a ja chcąc temu zapobiec wcisnęłam wielki, czerwony przycisk z napisem "Stop".
Nie czując skrępowania rzuciłam się loczkowi na szyję i objęłam go mocno. Czułam jak jego dłonie zaciskają się na dole moich pleców w desperackim geście zatrzymania. Chcieliśmy mieć siebie. Teraz. To była nasza mała chwila. Głośno oddychałam mu wprost do ucha. Czułam jego ciepły tors osłaniany jedynie przez cienką koszulkę.
Odsunęłam się po chwili, nadal trzymając go za szyję. On również mnie obejmował. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Kocham Cię Harry... - szepnęłam i czując jak rumień rośnie na moich policzkach spuściłam głowę - Daj nam szanse proszę... - dodałam już nieco głośniej. Złapał mnie za pod brudek i uniósł moją głowę. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy szukając w nich tego czegoś.
Bałam się tego, co zrobi. Nie chciałam znów poczuć tego żalu i smutku. Nie chciałam znów być odrzucona.
Pochylił się i niespodziewanie złączył nasze wargi w pełnym emocji pocałunku. Z początku bardzo delikatny, wręcz było to jedynie stykanie się ust, a po chwili przerodził się on w pełen tęsknoty. Desperacko próbowałam go przyciągnąć bliżej siebie, nie chcąc go stracić. On zresztą też trzymał mnie tak pewnie i mocno dając mi poczucie bezpieczeństwa. Nasze języki stykały się leciutko powodując w moim ciele dreszcze.
Po chwili, gdy już oboje nie mieliśmy siły ani powietrza oderwaliśmy się od siebie. Wziął wdech i uśmiechnął się promiennie.
- Ja Ciebie też kocham Lola - te słowa sprawiły, że poczułam taką rozrywającą mnie radość.
Oczy powiększyły swoje rozmiary, usta wygięły się w promiennym uśmiechu, a ciało przestało mnie słuchać. Przyległam do niego znów. Czułam jak szybko bije mu serce, moje serce.
- Byłem głupi, przepraszam... - powiedział - Chcąc Cię nie ranić robiłem to nieświadomie, raniąc przy tym siebie... Ale koniec z tym! - dodał pewnie, a ja znów poczułam jak uśmiech wskakuje na moją twarz - Czas robić to na co mam ochotę.
Cmoknęłam jego pełne wargi. Byłam szczęśliwa.
~*~
Chłopcy po długich pożegnaniach odlecieli, a moja miłość razem z nimi. Gdy wracałam do domu samochodem dostałam jeszcze kilkanaście sms'ów od Harry'ego. Były one dość zwyczajne, ale dla mnie bardzo ważne.
- Lola? A co się wydarzyło w tej windzie ? - zapytała Roni przez łzy.
Siedziałyśmy wszystkie na sofie i oglądałyśmy jakiś denny dramat zachodząc się własnymi łzami. Ja, Roni, Meg i Blair. Nasze miłości odleciały i miały wrócić za dwa miesiące.
- Nic takiego - odpowiedziałam i skupiłam się na odpisaniu na wiadomość.
Harry napisał, że właśnie dotarli do hotelu i pewnie położą się spać.
"Słodkich snów loczku :)" Wystukałam na klawiaturze.
"Tobie również blondyneczko. Odezwę się z samego rana :*".
"Mamo, mam już wszystko czego pragnęłam. Znów zaznałam tej tak bardzo pożądanej od lat miłości. Dał mi ją Harry, dziękuję że go sprowadziłaś na moją drogę życia. Wiem, że to Ty. Kocham Cię"
------------------------------------------
Dotrwaliśmy do końca części pierwszej tego opowiadania.
Czy zakończyła się ona tak jak chciałyście? Spodziewałyście się takiego rozdziału? A może was zawiodłam tym zamieszaniem?
Odpowiedzi piszcie w komentarzach, bo bardzo jestem ciekawa, co o tym myślicie :)
Jestem chora i uważam, że jestem mistrzynią, że udało mi się napisać ten rozdział!
Jest poplątany, wiem, ale odzwierciedla to ich sytuacje.
Nie liczcie na piękną i cudowną miłość. To jest historia pełna niepowodzeń, więc nastawcie się na wielki zamęt!
Następny rozdział za 2 tygodnie, chyba że uda mi się napisać go wcześniej, choć szczerze w to wątpię.
Wesołych Świąt, Jajowatego jajka czy jak to się tam mówi!
Jeśli coś ktoś ode mnie by chciał, lub ma ochotę popisać, to kontakt do mnie:
gg: 50101507
mail: yourselfbe950@gmail.com
Miłego wieczora wam życzę :)
Całuje was mocno kochane, Zaczarowana ♥
To jest świetne czekam na część 2 ;*
OdpowiedzUsuńTo było piękne :* Popłakałam się, a ja nie płaczę tak łatwo i tak wierzę, że Harry i Lola przetrwają wszytko- ten motyw w windzie.... lov it
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCuuuuuuuuuuuuudoooooooooooooooo *_*
OdpowiedzUsuńPS. powrotu do zdrowia :)
Twoje opowiadanie jest idealne. Kiedy je czytam przeżywam jakbym sama tak była.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Wesołych Świąt !! Dużo weny. ^^
Juliet ~
Boski cudny zajebisty! Nie mogę się doCzekać nexta! :*** / sally
OdpowiedzUsuńJa jestem szczęśliwa, że to się tak skończyło. A jeśli Hazza spieprzy to to chyba się powieszę. Z niecierpliwością czekam na 2 część tego opowiadania. Koffam. Twoja wierna czytelniczka Wika :* :3 <3
OdpowiedzUsuńMEWFKLWNEIFKQEWJ,FCVNQKJNQQJKVNEDKJVBWE
OdpowiedzUsuńTo nie wiadomo co, idealnie odzwierciedla to co właśnie siedzi w mojej głowie. Nareszcie są razem i choć wiem, że pewnie nie potrwa to długo to i tak bardzo się z tego ciesze. Czekam na rozpoczęcie kolejnej części.
Idealny!
OdpowiedzUsuńNic nie jest idealne i to jest w tym najlepsze! Swietny !
OdpowiedzUsuńDodaj szybko następny... nie mogę się doczekać. *.*
OdpowiedzUsuńOmmm... Meeega<3 czekam na następną część <3
OdpowiedzUsuńnieczym mnei nie zawiodłaś ! rozdział świetny ! czekam na następną część <3
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, ale rozdział piękny;3 Czekam na 2 część, a to Nie liczcie na piękną i cudowną miłość. usuń natychmiast! Ma być happy end<3
OdpowiedzUsuńOMG *_* czekam na nn kocham ten blog <3333333333333333333333
OdpowiedzUsuń