niedziela, 10 lutego 2013

Dwunasty

*Oczami Harry’ego*

         Siedziałem na niewygodnym krześle kuchennym i piłem zimną herbatę, którą zrobił mi Liam. Właściwie to nie byłem sam. Cały zespół mi towarzyszył. Nigdzie nie widziałem Loli, ona zawsze wstawała przede mną. Głupio mi było zapytać Zayn’a, który swoją drogą wydawał się nieco zdenerwowany. Stukał palcami o blat stołu, a jego wzrok był nieobecny. Wczoraj po tym jak ona zemdlała, a później się wy budziła zniknęli się w łazience, w której siedzieli ponad godzinę. On biegał ciągle do kuchni i coś nosił. Później wyszli i od razu skierowali się na górę. Mulat niósł ją na rękach, a ona płakała w jego już przemoczoną koszulę. Nikt nie pytał o co chodzi, bo i tak nie dostalibyśmy odpowiedzi. A teraz ? Siedział sam, niewyspany, zdenerwowany i przygnębiony. Czy to jest możliwe, żeby coś między nimi zaszło ?   
— Zayn coś się stało ? – zapytał z pełną buzią Niall. Wydawał się niewzruszony sytuacją.  Ciągle do buzi wpychał kolejne kanapki. Siedzący obok niego Lou, czytał gazetę, ale po pytaniu blondyna szturchną go i popatrzył na niego znacząco. Wszyscy widzieliśmy, że coś jest nie tak, ale nikt nie pytał. Czarnowłosy spojrzał na niego, po czym znów spuścił głowę, a  wzrok utkwi w blacie.
— Nie, nic się nie stało – odpowiedział beznamiętnie. Coś mi tu nie grało.
— Cześć chłopcy – usłyszałem męski głos. Podniosłem wzrok znad kubka i w drzwiach wejściowych ujrzałem zaspaną twarz Dava. Skąd on się tu wziął ?
     Stał przed nami w samych bokserkach, białych w zielone koniczynki. Wyglądał na strasznie zmęczonego, ale uśmiech nie schodził z jego ust. Miał wrócić za trzy dni, a przyjechał wcześniej. Może Paul do niego zadzwonił i powiedział, że olaliśmy studio i dlatego postanowił zawitać niespodziewanie i sprawdzić stan domu ?
— Nie patrzcie tak na mnie. Wróciłem wcześniej, bo musimy zacząć planować waszą trasę – powiedział i usiadł na krześle. Ziewną głośno i donośnie. – A gdzie Lola ? Miała was dość i wyprowadziła się ? – zaśmiał się, po czym ręką przeczesał swoje czarne włosy.
       Wyglądał jakoś inaczej. Wcześniej, żeby się uśmiechnął musieliśmy się nieźle napracować, no chyba, że jego kochana siostrzenica była w pobliżu, a teraz siedział przed nami z szerokim uśmiechem. W jego oczach dostrzegłem radość i jednocześnie lekkie rozkojarzenie. On o czymś rozmyślał, ale to „coś” nie było związane z pracą.
         Trzask drzwi. Kto o tak wczesnej porze do nas zawitał ? Zayn podskoczył jak oparzony i pobiegł w stronę wejścia, a reszta obserwowała całą sytuację. Nagle do kuchni weszła roześmiana Lola, z jakimiś papierami w ręce.
— Dave ? Co ty tu robisz ? – zapytała zdezorientowana. Zanim zdążył odpowiedzieć, rzuciła mu się w ramiona. Po długim uścisku odsunęła go nieco od siebie – Co się tak szczerzysz ? – zapytała podejrzliwie. Zauważyłem, że wszystkie oczy spoczęły na witającej się dwójce. Blondynka próbowała wyczytać coś z oczu swojego wujka – Zakochałeś się ! – krzyknęła i odskoczyła od niego. Wtedy stało się coś czego nie spodziewał się nikt ze zgromadzonych. Nasz kochany Dave twardziel, nigdy-się-nie-uśmiecham, zarumienił się ! – Zgadam ! Kto to ? Jak ma na imię ? Gdzie mieszka ? No mów, że w końcu !
— No dobra rozgryzłaś mnie – odezwał się w końcu zrezygnowany i usiadł z powrotem na krzesło – Nazywa się Blair i mieszka w Hiszpanii – dodał.
— Blair, Blair …. – zamyśliła się Lola, chyba skądś kojarzyła to imię – Blair Worder ? – zapytała podejrzliwie.
— Skąd wiedziałaś ?
— To była przyjaciółka mojej mamy. Znały się od lat, taka przyszywana ciocia, co u niej ? Jak się poznaliście ? – znów zadawała masę pytań.
— Chyba nie będziecie teraz plotkować jak stare baby – odezwał się w końcu zniecierpliwiony Zayn. Wstał z krzesła i podszedł do blondynki – Chyba musimy pogadać, nie ? – zapytał znacząco, ale w jego głosie słychać było troskę. Wyciągnął rękę w jej stronę, a ona ją chwyciła. Podniosła się  i miała już wychodzić, ale przerwał jej Dave.
— Gdzie byłaś tak wcześnie ? – zapytał podejrzliwie. Wszyscy spojrzeli na Lolę, która patrzyła na wujka z uśmiechem. Ta cała sytuacja wyglądała jak scena z jakiegoś marnego brazylijskiego serialu, a my zachowywaliśmy się jak jacyś „gapie”.
— Byłam w szpitalu, zdjęli mi szwy – powiedziała i podała mu kilka kartek – Lekarz kazał ci się podpisać na końcu i do jutra donieść – dodała i wyszła z kuchni.
— Jakie szwy ? – zapytał zaciekawiony Lou. Czarnowłosy westchną i zabrał się za czytanie wcześniej podanych mu papierów.
           Wstałem z krzesła z zamiarem wyjścia z kuchni. Szedłem dość powoli, nigdzie mi się nie spieszyło, a po wczorajszym, nawet nie chciało mi się ruszać. Jeden schodek, drugi schodek… i tak jakoś dotarłem na samą górę. Drzwi do pokoju Zayn’a były uchylone, a ze środka było słychać jakąś rozmowę. Wiem, że nie powinienem, ale nie mogłem się powstrzymać. Stanąłem koło drzwi i nasłuchiwałem.
— I co ? Nie trzymaj mnie w niepewności – powiedział mulat z lekkim zdenerwowaniem. Blondynka się zaśmiała melodyjnie i objęła go.
— Nie jestem w ciąży, to ze zmęczenia – powiedziała. Oboje zaczęli się cieszyć, a Malik obrócił ją dookoła własnej osi.
— Nawet nie wiesz jak się bałem ….
        To były ostatnie słowa jakie usłyszałem. To był dla mnie szok ! Dlaczego jak mi na kimś zależy, to muszę wszystko spieprzyć ? Teraz to ona jest jego ! Udawali przyjaciół, a tak naprawdę pieprzyli się na strychu ! Może powiedzą, że to takie przyjacielskie igraszki ?!
Jebany dupek !

Styles spokój ! Jak możesz obwiniać go o swoją głupotę ?

*Oczami Loli*

         Nigdy bym nie pomyślała, że kanapa w salonie może być tak niewygodna. Siedziałam na niej już jakieś dwadzieścia minut, nie zmieniając „pozy”. Wpatrywałam się w czarny ekran telewizora, nie włączyłam go, bo nie chciało mi się wstać i iść po pilot, który leżał tak daleko. W domu panowała jakaś niepokojąca cisza. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało czy coś. Właściwie to czemu ja się dziwie. Chłopcy wyszli do sklepu po jakieś zapasy żywieniowe, a mój wujaszek siedział u siebie i rozmawiał przez telefon ze swoją ukochaną. Nagle usłyszałam trzask drzwi, z racji tego, że byłam prawie pewna, że to któryś z mężczyzn, nie odwróciłam się w tamtą stronę.
— Lola jesteś w domu ?! – moich uszu doszedł znajomy głos. Poderwałam się z miejsca i pobiegłam w stronę drzwi.
        W wejściu stała Roni, która ściągała swoje czarne szpilki. Ubrana była w czarne body z długim rękawem, a do tego białą, zwiewną spódnice, która sięgała jej zaledwie do polowy ud. Jej szyję zdobił zabawny łańcuszek z piórkami, który doskonale się komponował ze strojem. Na plecy miała zarzuconą skórzaną, czarną kurtkę. Zamiast się na nią rzucić i zacząć ją ściskać, przystanęłam i zaczęłam się jej przyglądać.
— No co się tak gapisz ? – zapytała zdezorientowana, odwieszając kurtkę na wieszak. Uniosłam prawą brew do góry, co zapewnie wyglądało nieco zabawnie- Przyszłam do ciebie prosto z treningu – dodała.
— Ty chyba oszalałaś ! Jest takie zimno, a ty w takiej krótkiej spódniczce ! – krzyknęłam zbliżając się do niej – Do kuchni natychmiast, napijemy się herbaty ! – dodałam z uśmiechem. Wiedziała, że się na nią nie gniewam.
        Brunetka usiadła przy stole i podciągnęła nogi, tak że siedziała po turecku. Zazwyczaj tak siedziałyśmy na krzesłach, to była taka nasza wspólna cecha. Właściwie po za nią dzieliło nas prawie wszystko. Zaczynając od takich błahych spraw jak ulubiony kolor, a kończąc na tym co podoba nam się w chłopakach. Często bywało tak, że to ona musiała mnie pocieszać swoimi dennymi żartami, a ja pomagałam jej w sprawach sercowych. Ktoś może pomyśleć : Znają się niespełna dwa miesiące i już takie przyjaciółki…, no cóż mogę na to odpowiedzieć tylko jednym słowem przeznaczenie.  Podobno przeciwieństwa się przyciągają, my jesteśmy na to żywym dowodem.
           Postawiam wodę w czajniku elektrycznym i wyciągnęłam dwa kubki. Do jednego włożyłam torebkę herbaty o smaku malinowym, ulubiony Roni, a do drugiej zieloną, moja ulubienica. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zdarzało mi się to dość często. Odkąd dowiedziałam się, że nie jestem w ciąży, kamień spadł mi z serca. Jak siedziałam w tej poczekalni i niecierpliwie wypatrywałam lekarza, który miał przybyć z moimi wynikami, do głowy przychodziło mi wiele myśli.
       Gdyby to była zwykła ciąża, nawet wpadka, zaakceptowałabym ją, ale dziecko swojego ojca, to już jest istna patologia. Przecież takie dzieci zazwyczaj rodzą się z chorobą genetyczną. Nie wiem czy umiałabym patrzeć na jego cierpienie. Na małą twarzyczkę, na której malowałby się grymas, a w oczkach ból spowodowany moim wcześniejszym strachem. Tyle razy mogłam się sprzeciwić mojemu ojcu, tyle razy miałam szanse na ucieczkę, ale tego nie zrobiłam, bo jestem tchórzem. Wolałam znosić ból i płakać, niż zwyczajnie odciąć się od tamtego świata. Każde życie byłoby lepsze, nawet jak miałabym mieszkać pod mostem. Byłabym szczęśliwa. Ale teraz nie chodziło by już o mnie, ale o tą małą istotkę. To przeze mnie ona by cierpiała, to przeze mnie mogłaby nie zobaczyć świata.
        Zadręczałam się, choć doskonale wiedziałam, że to nie do końca była moja wina. Nie wiem co bym zrobiła jakby moje przypuszczenia okazały się trafne. Co by zrobił Dave ? A co na to wszystko powiedzieli by chłopcy, Roni i Meg ?
— Ej Lola, chyba woda się już zagotowała – przerwała moje rozmyślania, stojąca już obok mnie przyjaciółka. Przyglądała mi się badawczo, po czym zwinnym ruchem wyłączyła czajnik z bulgoczącą w środku cieczą. – Wszystko dobrze ? Jakoś tak zbladłaś – powiedziała stając naprzeciwko mnie. Nie wiem kiedy zdążyła zalać oba kubki i łapiąc je w obie dłonie skierowała się w stronę salonu. Ruszyłam za nią bez słowa – No, a teraz opowiadaj – powiedziała siadając na sofie.
       Podkuliła nogi, widać jej było wszystko co miała ukryć spódnica, ale ona się tym jakoś specjalnie nie przejmowała, przecież miała body. Natomiast ja spoczęłam na fotelu stojącym niedaleko kanapy. W dłoniach trzymałam kubek i utkwiłam wzrok w cieczy, która się w nim znajdowała.
— Nic się nie dzieje. Po prostu czuje się nieco zagubiona, to wszystko jest dla mnie nowe … - powiedziałam nie przejmując się tym, że moje słowa mogą być odczytane dwuznacznie.
       Nie podniosłam wzroku, nie chciałam widzieć wyrazu jej twarzy. Za pewne zastanawiała się nad sensem wypowiedzianego przeze mnie zdania. Herbata w moim błękitnym kubku nagle wydała mi się bardzo ciekawa. Zaczęłam na siłę zachwycać się odcieniem brązu, cieczy.
— Lola wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko, jeżeli masz jakiś problem to …. – nie dokończyła, bo przerwał jej Dave zbiegający po schodach. W dłoni trzymał jakieś pudło.
— Mam coś dla ciebie – powiedział i wręczył mi owy karton. Spojrzałam na niego pytająco, nie miałam pojęcia o co mu chodzi – Byłem w twoim starym domu i zgarnąłem kilka pamiątek, i zdjęć – wytłumaczył. Od razu usiadłam na podłodze i zaczęłam wyciągać różne ciekawe przedmioty.

     Pierwszy w moje ręce trafił naszyjnik serce, w kolorze antycznej miedzi, który miał już dobre kilkanaście lat. Dostałam go zaraz po śmierci mojej kochanej rodzicielki. To była jej ulubiona biżuteria, bo sprezentowała go jej babcia.
      Otworzyłam je dość nie pewnie. W środku po jednej stronię było moje zdjęcie, a po drugiej mojej mamy. Zaś z tyłu były wygrawerowane słowa „Bez cier­pienia nie zro­zumie się szczęścia”. Uśmiechnęłam się i szybkim, zwinnym ruchem zapięłam go na szyi, po czym pogładziłam dłonią. Spojrzałam na przyjaciółkę i wujka, którzy przyglądali mi się uważnie.
— Co się tak gapicie ? Siadać mi tu i wspominać ze mną – rozkazałam i zaśmiałam się widząc ich miny. Bez słowa dosiedli się do mnie i zaczęli wyciągać kolejne przedmioty z pudła.
      Śmialiśmy się ze zdjęć i historii, które opowiadałam. Nie pomyślałabym nigdy, że rozpamiętywanie przeszłości może być takie przyjemne i radosne. Zazwyczaj przywoływałam wspomnienia w samotności, co było powiązane ze smutkiem i płaczem.
       Pierwsze zdjęcie przedstawiało mnie jak miałam sześć lat i uczyłam się grać na pianinie. Na fotografii tego nie widać, ale pamiętam, że siedziałam wtedy na kolanach u mamy, która mnie zawsze wspierała. Robił je tata, ten którego tak bardzo kiedyś kochałam.
     Na drugim widać mnie jak miałam jakieś trzy lata i po raz pierwszy poszłam z mamą na lunch, bo zabrała mnie do pracy. W rękach trzymałam jakieś opakowanie po lodach śmietankowych, które wcześniej zjadłyśmy wspólnie. Z tego co mi opowiadała to jak byłyśmy w studiu, a ona nadzorowała pracę wykonawców, to ja siedziałam na fotelu w wielkich słuchawkach i słuchałam świeżo nagrywanej muzyki jak zahipnotyzowana.
       Na trzecim jestem ja z mamą. Miałam zaledwie dwa lata, ale dużo rozumiałam. Z tyłu ktoś napisał czarnym piórem : „Chorwacja, 20 lipca 1997 rok”. Dużo słyszałam o tych wakacjach, pierwszy raz leciałam wtedy samolotem. Babcia mi opowiadała, że moja rodzicielka bardzo się denerwowała, a ja wyczuwałam to i nie spałam całą noc. Mama jeszcze wtedy miała blond dłuższe włosy, później je przefarbowała i obcięła.
      Czwarte przedstawia mnie jak miałam około dwóch i pół roku. Byłam bardzo zaciekawiona kwiatkiem, który trzymałam w rączkach. Miałam na sobie sukienkę, którą w dzieciństwie nosiła moja rodzicielka.
Na piątym jestem już trochę starsza, około 6 lat. Kończyłam zerówkę i miałam się wybrać do szkoły muzycznej, którą później ukończyłam z wyróżnieniem, choć trudno było po śmierci nauczycielki życia. No, ale wracając do fotografii. Pamiętam to miejsce. Odwiedzaliśmy wtedy, mamę mojego taty, która niestety też już nie żyje. Mieszkała ona w małym miasteczku w Anglii. Zawsze jak do niej przyjeżdżaliśmy, z mamą wybierałyśmy się na długie spacery po lesie.
         Szóste jest zrobione u nas pod domem w Hiszpanii. Były wtedy moje czwarte urodziny, pierwsze jakie obchodziłam w dzień zgodny z datą. Prawda jest taka, że narodziny powinnam świętować co cztery lata (dla przypomnienia Lola urodziła się 29 lutego).
      Siódme pokazuje mamę, która mnie całuje, jak miałam niecały rok.
Tutaj ja Zaczarowana, jeżeli czytasz to napisz w komentarzu słowo "Smile".
    Nawet nie zauważyłam kiedy dołączyli do nas chłopcy. Śmiali się ze mnie i przekazywali sobie zdjęcia. Dave zachwycał się moim podobieństwem do jego siostry.
—  Ej Lola mówiłaś, że nie umiesz grać na fortepianie – powiedział Lou oglądając (pierwszą) fotografię. Spuściłam głowę. Pozostawiłam to bez odpowiedzi, a on się nie dopytywał. Widocznie wyczuł, że wolę o tym nie mówić.
— Tu jest jakaś kartka zaadresowana do ciebie – powiedział Niall wyciągając z jednego z albumów kremową kopertę. Od razu wzięłam ją do ręki i spojrzałam na wygrawerowane na niej litery, które układało się w słowo „Lolitta”.
         Wstałam z podłogi i nie zwracając na nic uwagi usiadłam na fotelu stojącym jak najdalej zgromadzonych. Od razu rozpoznałam pismo mojej mamy. Szybkim ruchem oddarłam zaklejony kawałek i ze środka wyciągnęłam kartkę papieru, tego samego koloru. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać….


„Moja kochana Lolitto,

    Wiem, że nie lubisz swojego imienia i nigdy mi nie wybaczysz, że tak cię nazwałam, ale uwierz mi ono ma swój urok, jest wyjątkowe i niepowtarzalne, tak jak ty. Na szczęście udało mi się znaleźć wyjście z tej sytuacji, bo zdrobnienie ‘Lola’ najwyraźniej ci spasowało.
    Wiem, że moja choroba była dla ciebie szokiem, ale tak zdecydował los. Jesteś panią swojego życia, wszystko w twoich rękach, ale na takie sprawy jak choroba czy śmierć nie masz wpływu. O nic się nie obwiniaj !
    Smutno mi, że nie zobaczę jak dojrzewasz, że nie poznam twojego pierwszego chłopaka, że nie będzie mnie na twoim ślubie, i że nie poznam swoich wnucząt.
    Doskonale wiem, że jesteś uparta jak osioł, bo znam cię jak mało kto. Powiedziałaś, że nie chcesz grać i śpiewać beze mnie, że nie chcesz mieć z muzyką nic wspólnego, bo po co komu pasja jak nie może jej dzielić z kimś kogo kocha. Któregoś dnia poznasz kogoś równie wyjątkowego jak ty, otworzysz serce i znów zagrasz, ale nie żeby uszczęśliwić wszystkich naokoło, tylko dla siebie, bo muzyka i miłość dadzą ci szczęście i radość.
      Masz wielki talent, nie marnuj go przez swoje głupie obietnice. Kochasz muzykę, ale boisz się do tego przyznać. Zobaczysz z nią wszystko jest prostsze.
Kocham Cię moja mała śmieszko…
Twoja mama”

       Na moje kolana spadła pierwsza łza. Nie miałam pojęcia, że napisała dla mnie list, przez tyle lat myślałam, że nie zostawiła nic. Wpatrywałam się w kartkę pokrytą tekstem, który wykaligrafowała moja mama, swoim ulubionym czarnym piórem. Przejechałam palcem po szorstkim papierze, tak jakbym chciała poczuć ją. Przyłożyłam go do twarzy i wzięłam głęboki wdech. Pachniał jej perfumami. Przymknęłam powieki i pozwoliłam mojemu ciału stopniowo rozkoszować się ulubionym zapachem z dzieciństwa.
       Przed oczami przeleciały mi wszystkie przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, każdy uśmiech mojej rodzicielki, każda chwilę wspólnie spędzona przy fortepianie, każde zaśpiewane słowo, każdy gest, każda kołysanka na dobranoc, każda pochwała …. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Byłam szczęśliwa, że mogę ją znów zobaczyć, że mogę poczuć jej obecność, że mogę zapomnieć o tym, że jej nie ma, że odeszła. Po moich policzkach leciał stróżki słonych łez. Nie umiem określić, czy to łzy szczęścia i radości, czy może smutku i tęsknoty, Emocje we mnie buzowały i mieszały się ze sobą, tworząc nieznane mi dotąd mieszanki. Wtedy dostrzegłam, że z koperty wystaje coś jeszcze. Szybkim ruchem wyciągnęłam ową kartkę i rozwinęłam ją tak jak poprzednią.

„Pamiętasz jak opowiadałaś, że będziesz piosenkarką i będziesz tworzyć muzykę, by ludzie mogli poczuć to co ty ? Jak marzyłaś, że kiedyś razem będziemy pisać teksty, teksty twoich piosenek ? Dla mnie jest już za późno, ale ty spełniaj swoje marzenia i dąż do tego na czym ci zależy. To prezent dla ciebie, moja ostania piosenka, być może twój pierwszy wielki hit….

God knows what is hiding in those weak and drunken hearts/ Bóg wie, co kryje się w tym słabych i pijanych sercach
guess he kissed the girls and made them cry/ Zgaduję, że pocałował te dziewczyny i doprowadził je do łez
those Hardfaced Queens of misadventure/ Te Silne Królowe niepowodzeń
God knows what is hiding in those weak and sunken eyes/ Bóg wie, co kryje się w tych słabych i zapadniętych oczach
Fiery throng of muted angels/ Ognisty tłum stłumionych aniołów
Giving love but getting nothing back oh/ Dających miłość, ale nie dostających nic w zamian

People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And if your homesick, give me your hand and i'll hold it/ A jeśli tęsknisz za domem, daj mi swoją rękę, będę ją trzymać.
People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And nothing will drag you down/ I nic Cię nie złamie
Oh and if I had a brain, Oh and if I had a brain/ A gdybym miała kierować się rozumem, a gdybym miała kierować się rozumem,
i'd be cold as a stone and rich as the fool/ Byłabym zimna jak głaz i bogata jak głupiec
That turned, all those good hearts away/ Który odwrócił się od wszystkich dobrych serc.
God knows what is hiding, in this world of little consequence/ Bóg wie co się kryję na tym świecie bez większego znaczenia
Behind the tears, inside the lies/ Za łzami, w kłamstwach
A thousand slowly dying sunsets/ Tysiące powoli umierających zachodów słońca
God knows what is hiding in those weak and drunken hearts/ Bóg wie, co kryje się w tych słabych i pijanych sercach
I guess the loneliness came knocking/ Zdaje się, że samotność puka do drzwi
No one needs to be alone, oh singing/ Nikt nie musi być sam, śpiewam

People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And if your homesick, give me your hand and i'll hold it/ A jeśli tęsknisz za domem, daj mi swoją rękę, będę ją trzymać.
People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And nothing will drag you down/ I nic Cię nie złamie
Oh and if I had a brain, Oh and if I had a brain/ A gdybym miała kierować się rozumem, a gdybym miała kierować się rozumem,
i'd be cold as a stone and rich as the fool/ Byłabym zimna jak głaz i bogata jak głupiec
That turned, all those good hearts away/ Który odwrócił się od wszystkich dobrych serc.
People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And if your homesick, give me your hand and i'll hold it/ A jeśli tęsknisz za domem, daj mi swoją rękę, będę ją trzymać.
People help the people/ Ludzie, pomagajcie ludziom
And nothing will drag you down/ I nic Cię nie złamie
Oh and if I had a brain, Oh and if I had a brain/ A gdybym miała kierować się rozumem, a gdybym miała kierować się rozumem,
i'd be cold as a stone and rich as the fool/ Byłabym zimna jak głaz i bogata jak głupiec
That turned, all those good hearts away/ Który odwrócił się od wszystkich dobrych serc."

Pod spodem były buty narysowane własnoręcznie. Kolejna fale łez i wspomnień uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam, że ktoś mnie szturcha. Odwróciłam głowę i załzawionymi, zapewne spuchniętymi oczami spojrzałam w przód. Przede mną klęczał zaniepokojony Zayn.
— Wszystko w porządku ? – zapytał. Jego słowa dotarły do mnie dopiero po kilku sekundach i odbijały się w moich uszach niczym echo. Przetarłam wolną ręką policzki i oczy.
— Tak, wspomnienia, zresztą sam rozumiesz – powiedziałam najciszej jak umiałam. Dopiero teraz rozglądnęłam się do pomieszczeniu. Było puste.
— Musimy jechać do studia…- przerwał i popatrzył mi prosto w oczy- ale jak się źle czujesz to zostanę z tobą, sami sobie też poradzą – dokończył i uśmiechnął się blado.
— Nie, jedź dam sobie radę – odpowiedziałam i pochyliłam się do przodu by musnąć moimi spierzchniętymi wargami jego policzek.

     Wyszedł, tak jak reszta. Zostałam sama ze swoimi myślami, łzami i wspomnieniami. Wstałam z fotela i usiadłam na podłodze. Wzięłam pierwsze lepsze zdjęcie do ręki. Było to coś na wzór kolażu. Moje pierwsze kroki w muzyce.
     Pierwsze zdjęcie przedstawiało mnie jak miałam kilka lat i już coś próbowałam grać. Drugie jak mama mnie uczyła, jak pokazywała świat muzyki. Na trzecim miałam „próbę generalną” do pierwszego solowego występu.
    Zawsze jak chciałam się poddać, mama wyciągała tą fotografię i bez słowa mi ją podawała. Odwróciłam ją, z tyłu był napis, słowa które zawsze powtarzała mi jak miałam tremę : „Nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry…”. Tak cholernie mi jej brakowało !
    Te zdjęcia mnie przytłaczały, ale jednocześnie dawały siłę której mi już od dawna brakowało.
Wstałam niepewnie z podłogi i podeszłam do fortepianu, który stał w salonie. Usiadłam na małym stołku, przejechałam palcem po klapie, która szczelnie chroniła klawisze, po czym bez zastanowienia podniosłam ją do góry. Zaczęłam powoli robić ćwiczenia, których zawsze uczyła mnie mama, mówiąc : „Pamiętaj o rozgrzewce”.  Położyłam jedną dłoń na klawiszach i spojrzałam na nuty. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli wygrywać melodię, ostatnią piosenkę mojej rodzicielki.

[Nie wiem czy tamta się skończyła, ale żeby wejść w klimat należy uruchomić tą]

     Widziałam ją, jak siedzi obok mnie i uśmiecha się. Patrzy na mnie z dumą. Czy to możliwe, że moim jedynym i stałym „kontaktem” z nią może być muzyka. Tylko miłość do niej tworzy nierozerwalną więź, której nie da się zniszczyć.
     Po moich policzkach poleciały pierwsze łzy. Nie ocierałam ich, pozwoliłam im żyć własnym życiem, robić to co powinny. Z moich ust wydobyły się pierwsze słowa refrenu. Na początku śpiewałam dość cicho i niepewnie, ale gdy spojrzałam na zdjęcie mojej mamy, odważyłam się. Wkładałam w tą piosenką całą siebie, wszystkie emocje, które mną targały.
      Nagle usłyszałam oklaski za plecami, odskoczyłam od fortepianu jak oparzona i otarłam łzy.
— Masz wielki talent, dlaczego się ukrywasz ? – zapyta podchodząc bliżej. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, słowa ugrzęzły mi w gardle. Spojrzałam w jego hipnotyzujące tęczówki – Chłopcy muszą to usłyszeć, jesteś niesamowita. To ile wkładasz w do energii i te emocje tworzą niesamowity klimat – rozkręcił się. Stał tuż przede mną, ale zatrzymał bezpieczną odległość.
— Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym co tu zobaczyłeś … - wychrypiałam. Spojrzał na mnie zaskoczony – Nie chce, żeby ktoś wiedział … - dodałam, a po moich policzkach poleciały świeże łzy. Nie chciałam, żeby na to patrzył odwróciłam się – Obiecaj Harry ! – rozkazałam.
— Jeżeli tego chcesz to dobrze obiecuje, ale nie zostawię tak tego – odpowiedział i podszedł jeszcze bliżej. Czułam jego gorący oddech na karku. W domu panowała cisza, słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy – Ja już pójdę – powiedział.
      Usłyszałam tylko trzask drzwi. Poczułam ulgę ? Tego uczucia, nie można tak nazwać. Najważniejsze, że udało mi się otworzyć i zagrać, tego mi było trzeba… Dziękuję mamo…
-------------------------------------------
No więc w końcu skończyłam ten rozdział. Pisałam go do późna w nocy, ale niestety uznałam, że muszę go poprawić dlatego dodaje go dzisiaj. Wydaje mi się, że jest najdłuższy z wszystkich i zdecydowanie najbardziej pokazuje miłość Loli do matki. 
Następny będzie mam nadzieję niedługo, bo zaczęłam ferie i mam więcej czasu ;)
Jeszcze dwie sprawy. 
Pierwsza to mój drugi blog na którym pojawiły się już pierwsze rozdziały, serdecznie zapraszam do czytania, komentowanie i obserwowania ;)
A druga to niesamowity blog  z imaginami (nie wiem za bardzo jak się to piszę, ale mniejsza z tym). Znajdują się tam dopiero twa posty, ale przy każdym z nich płakałam jak bóbr, szczerze mogę go polecić ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście niesamowite. Nawet nie wiecie jak mnie to napędza do pracy, a ile jeden mały komentarz daje mi szczęścia ;)
Bardzo dziękuję <33



29 komentarzy:

  1. O kurczę! Ten rozdział jest taki... pełen emocji... i masz rację ukazuje tą wielką miłość Loli do matki. Co jest po prostu piękne. :)
    Bardzo się cieszę, że Lola jednak nie jest w ciąży ;P
    I jestem ciekawa, czy pomiędzy Harry'm a Lolą coś zaiskrzy... ;)
    No i SMILE oczywiście! :3 Mam nadzieję, że na Twojej twarzy zagościł właśnie uśmiech :)
    Czekam na nn i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, eh Harry, Harry wyciągasz pochopne wnioski hehe. Świetny rozdział. Życzę weny.
    Mam prośbę wyłącz weryfikacje obrazkową bo ja kiedyś szału dostanę. Dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super.
    Ohohoh, czuję, ze Hazza nie da jej spokoju.
    Czekam na następny, życzę weny i wesołych ferii, które niestety mi się skończyły. ;c
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie się popłakałam, Lola bardzo kocha swoją matkę i muzykę, cieszę się, że na reszcie dotknęła fortepianu i zaczęła grać. Co więcej Harry to usłyszał. Nie może tego tak zostawić, zabraniam mu. xd
    Awwwww wujek się zakochał! Haha. :)
    Cieszę się, że nie jest w ciąży, to by było okropne. Dziecko z własnym tatą... ;<
    Pozdrawiam i życzę udanych ferii. :)
    No i oczywiście SMILE. c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawie się popłakałam, Lola bardzo kocha swoją matkę i muzykę, cieszę się, że na reszcie dotknęła fortepianu i zaczęła grać. Co więcej Harry to usłyszał. Nie może tego tak zostawić, zabraniam mu. xd
    Awwwww wujek się zakochał! Haha. :)
    Cieszę się, że nie jest w ciąży, to by było okropne. Dziecko z własnym tatą... ;<
    Pozdrawiam i życzę udanych ferii. :)
    No i oczywiście SMILE. c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, masz wielki talent!
    Pisz dalej, mam nadzieję, że rozdziały będą dość długie.
    Weny <33
    No i - Smile : )

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział, płakałam, a tak na marginesie ;) zostaŁAŚ kolejny :* raz nominowana do Liebster Awards :) <33 więcej info tu : http://opowiadania-onedirectiono.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam słów na ten rozdział... :) więc po prostu :D smile :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Smile <3
    Rozdział świetny. Czyżby coś zakwitło w końcu pomiędzy nią a Harrym czy może jednak będzie otwierać serce dla Zayna <3

    OdpowiedzUsuń
  11. "Smile"
    No kurde znowu płacze na twoim rozdziale. O matko jak ty świetnie piszesz. Dobrze, że Lola mld jest w ciąży. No dziewczna chyba zrobi do muzyki co?normalnie brak mi słów, by cokolwiek dalej napisać. Jest po prostu świetny ten rozdział, to opowiadanie jest świetne. Czekam na następny rozdział.

    @keepcalmxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Smile ;* Świetny rozdział ;**** Ona musi być z Harrym ! <333 A Zayn niech pozna Perrie. A, i niech Harry zrozumie, że Lola nie spała z Zaynem xD I wszyscy będą happy <33333 Jesteś mega i masz mega talent *w*

    Tutaj mam blog. To nie mój, ale jest zayebisty ! ;* Rozgłaszam go, bo inaczej będzie coraz mniej osób ;o
    http://hateorlovesurvives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Smile :) Genialny rozdział! Strasznie przypomina mi Ostatnią piosenkę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Smile ; ) . Boże dziewczynoo . Jaki ty masz talent . <3 . Przy tym rozdziale popłakalam się 2 razy . <33 . One jest ZAJEB*STY . <33 .

    OdpowiedzUsuń
  15. Smile ;)
    Jezuu, jakie to jest genialne ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Smile :)
    Naprawdę brak mi słów, by opisać co w mojej głowie się dzieje po tyym rozdziale...nie wiem co powiedzieć..to jest świetne!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. a no i zapomniałam "smile" :* <33

    OdpowiedzUsuń
  18. Smile :)
    I ty niby mi gadałaś, że to moje rozdziały są genialne ! Jak czytam twoje to po prostu oczy wtapiają się w ekran..to co piszesz jest niesamowite *.*
    Ulga,że Lola nie jest w ciąży :P
    Czekam na CD, weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  19. Smile :)
    Świetny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  20. Smile :)
    Fantastyczny rozdział. Już dawno nie przeczytałam tak dobrego rozdziału. Podobały mi się wspomnienia Loli. Super.
    Pozdrawiam Isiia <3.

    OdpowiedzUsuń
  21. świetny rozdział.. Podoba mi sie :) jest długi i ciekawy :D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  22. świetny rozdzisł !!! Nie mogę się doczekać następnego :)
    zapraszam : wildworld69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Smile :) Swietne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Smile :)
    Rozdział jest super. Uwielbiam czytać twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger