sobota, 14 września 2013

Osiemnasty

W głowie pustka, obojętność.
Serce bije, szybko, ale równo.
Ciało przepełnione smutkiem i złością, które razem tworzą mieszankę wybuchową.
Nie krzyczałam, nawet nie płakałam. Leżałam na łóżku zwinięta w kulkę i próbowałam opanować kłębiące się we mnie emocje. Ręce zacisnęłam w piąstki, mocno, aż pobielały mi kłykcie. Czułam swoje niedługie paznokcie, wbijały się w moją delikatną skórę śródręcza. Coś mnie zakuło w klatce piersiowej. Zacisnęłam powieki, a pragnienie zaśnięcia nasilało się z każdą sekundą.
Życie przelatywało mi przez palce jak piasek, a ja poprzez swoje wieczne problemy nie mogłam się z niego cieszyć.
Przestałam się zastanawiać dlaczego to zrobił, nie interesowało mnie to. Chciałam szczerości to ją dostałam.
Czy ja jestem na tyle naiwna, żeby mu znów uwierzyć ? Po tym wszystkim ? Tak. On ma coś w sobie. Może to oczy, może uśmiech. Nie wiem. Jestem skora pójść za nim na koniec świata, tylko dlaczego ?
Puk, puk.
Spojrzałam przerażona w stronę drzwi. Ktoś czekał, aż zaproszę go do środka, ani mi się śniło.
- Veronica daj mi spokój, śpię ! - krzyknęłam i wcisnęłam twarz w poduszkę, przesiąkniętą zapachem wanilii. Chciałam być sama. Zapanowała błoga cisza, która była mi potrzebna.
Powoli uspokoiłam bicie serca. Odwróciłam się z powrotem na plecy i przymknęłam powieki, biorąc głęboki wdech. Klatka piersiowa uniosła się powoli, po czym opadła niespodziewanie szybko. Nagromadzone powietrze wydostało się ustami. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech.
- Lola.. - szept. Delikatna chrypa przebijając się przez ciemność dotarła do moich zbolałych uszu. Nie chciałam jej słyszeć, nie teraz. To ona mnie zawsze raniła, właściwie nie ona tylko jej właściciel. Znów to samo, przyszedł przeprosić na chwilę, a później będzie robił to samo - Ja na prawdę... - zaczął, ale raptownie mu przerwałam.
- Daruj sobie Styles - ucięłam. Zawsze się tłumaczy, pokazuje jak to on bardzo żałuje. Kłamca.
- Wysłuchaj mnie - poprosił, przysiadając na skraju łóżka. Od razu cofnęłam nogi okazując w ten sposób odrazę w stosunku do jego osoby - Ten ostatni raz - dodał widząc mój niemiły gest. Skinęłam głową na znak zgody i usiadłam wygodnie. Odwróciłam głowę i wbiłam wzrok w widok za oknem, bałam się, że jak mu spojrzę w oczy to zmięknę i znów wybaczę - Bałem się, że coś ci się stało, byłaś taka smutna jak rozmawialiśmy przez telefon - odezwał się po kilku minutach milczenia.
- Jak widzisz wszystko jest w porządku - odpowiedziałam oschle, mając nadzieję, że zrazi się i odejdzie.
- Nie bądź taka - wyszeptał błagalnie. Nie powiedziałam nic, czekając na kontynuację - Wiem schrzaniłem sprawę, ale czasami nie panuję nad słowami - dokończył ? Właściwie zmienił temat.
- Może idź z tym do lekarza.
- Dużo ostatnio myślałem.... - znów zaczyna coś nowego. Czy nie możemy dokończyć danego tematu ? - Rozmawiałem z mamą i siostrą ... Pogubiłem się - ostatnie słowa wstrząsnęły mną do tego stopnia, że na niego spojrzałam. Zieleń jego oczu dotarła do mnie z szybkością światła.
- To się odnajdź.
- Możesz przestać ?! - zdenerwował się. Wstał raptownie strącając przy tym jedną poduszkę - Próbuję się otworzyć przed tobą, porozmawiać, a ty zachowujesz się jak... - nie dokończył i uspokoił się nieco, widząc moje przerażone spojrzenie. Potarł dłonią swoje czoło i z powrotem usiadł.
- Jak co ?! - teraz to ja krzyknęłam. Podniósł głowę i znów wbił we mnie swoje ślepia.
- Jakbym nic dla ciebie nie znaczył ! - znów się uniósł. Tym razem się już nie bałam. Rozpoczęłam wojnę i zamierzam w niej uczestniczyć całą sobą.
- Bo może nie znaczysz ! - kłamstwo, które zabolało, nie tylko jego, mnie również.
- Nie oszukuj siebie samej - powiedział już spokojniej. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, przejrzał mnie - Słuchaj, nie jesteś mi obojętna, zresztą widać, że ja tobie też, więc może powinniśmy spróbować ... - nie dokończył. Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Ale co ? - zapytałam normalnym tomem, zapominając o jakiejkolwiek złości. Usiadłam po turecku i przekręciłam głowę lekko w bok, patrząc mu prosto w oczy, i próbując coś z nich wyczytać. Stał się taki tajemniczy, ale i za razem otwarty. Ciągle mnie zaskakiwał.
- Na początek dobrze by było się zaprzyjaźnić - powiedział uśmiechając się delikatnie - Poznać się na wzajem, a przede wszystkim w jakiś sposób próbować dogadać... - dodał nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Skąd mam pewność, że zaraz się nie rozmyślisz ? - zapytałam podejrzliwie. Zaczął się zastanawiać. Jego palec wskazujący powędrował w stronę dolnej wargi, by następnie pocierać ją rytmicznie.
Nagle się uśmiechnął. Wpadł na jakiś pomysł. Wyciągnął w moją stronę rękę i wystawił najmniejszy paliczek. Na samym początku nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić. Kiwnął głową pokazując oczami na moją dłoń, która spokojnie spoczywała na kolanie. Powtórzyłam jego gest z lekkim wahaniem. Gdy stykaliśmy się kłykciami, nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy splótł nasze palce i uśmiechnął się zwycięsko.
- Obiecuję - szepnął nie urywając kontaktu wzrokowego.

~*~  

- Roni odpuść sobie - powiedziałam przekrawając dorodnego pomidora na dwie części. Skoncentrowana przyglądałam się swoim ruchom, uważając by moje palce zostały w takim stanie, w jakim są mi potrzebne.
Stałam przy kuchennym blacie i kroiłam warzywa na obiad, za to moja przyjaciółka siedziała na krześle, malowała paznokcie i popijała kawę waniliową, z zielonego kubka. Spojrzałam na nią przez ramię. Biały lakier połyskiwał, idealnie komponując się z jej ciemną karnacją.
Nie spieszyło jej się, by mi pomóc, zresztą sama ją o to nie prosiłam.
- No, ale powiedz mi co mam zrobić. Niby się tak martwi, ale jak przychodzi co do czego to zachowuje się jak mój przyjaciel - powiedziała, dmuchając na kciuka.
Wyglądała dość zabawnie z włosami zawiniętymi w turban, który był większy od jej głowy, w różowym szlafroku, w jelonki i z ciemnozieloną maseczką na twarzy.
- Veronica uspokój się. Może taką ma naturę - odpowiedziałam i zabrałam się za dokończenie krojenia.
- Ostatnio siedzieliśmy sami u niego w pokoju, zapaliłam świeczkę, tak dla nastroju. Rozmawialiśmy o wszystkim i tak na prawdę o niczym. Nagle zaczął się tak odważnie zbliżać, byłam taka uradowana. Przymknęłam powieki i czekałam, ale się nie doczekałam ... - przerwała, a ja zaciekawiona zostawiłam swoje dotychczasowe zajęcie i wycierając dłonie o błękitny fartuszek w małe kwiatuszki, usiadłam obok niej, czekając na dalszą część historii - Okazało się, że chciał mi "strzepnąć jakich okruszek" - mówiąc to robiła cudzysłów w powietrzu - Czułam się tak zażenowana, że szybko się pożegnałam i wyszłam - skończyła spuszczając głowę. Na prawdę była smutna. Przybliżyłam się do niej i objęłam ją jednym ramieniem. Tym gestem chciałam jej okazać swoje zainteresowanie i dać wsparcie.
- Czujesz coś do niego, prawda ? - odezwałam się po kilku minutach ciszy. Kiwnęła delikatnie głową - A on cię zwodzi, tak ? - zadałam kolejne pytanie, doskonale znając odpowiedź. Znów prawie niezauważalne skinięcie.
- Jeżeli to przeznaczenie to prędzej czy później będziecie razem - szepnęłam jej na ucho. Nikły uśmiech pojawił się na jej twarzy. Wstałam z krzesła zadowolona, że udało mi się ją jakoś pocieszyć i wróciłam na poprzednie stanowisko biorąc się tym razem za mieszanie różnych przypraw - Musisz się pospieszyć, bo Teodor będzie za jakieś pół godziny - przypomniałam jej o moim kuzynie. Usłyszałam tylko szuranie krzesła i tupot bosych stóp. Zapomniała, że on ma przyjść. Zginęła by beze mnie.

~*~

- Lola, a właściwie gdzie jest Harry ? - zapytała Roni malując rzęsy. 
Stałyśmy obydwie przez lustrem. Moja przyjaciółka robiła się na bóstwo, a ja starałam się doprowadzić do ładu po niedawnej kąpieli. Miałam na sobie śnieżnobiały szlafrok, a na głowie ręcznik zawinięty w tak zwany turban. Próbowałam jakoś sprawnie ogolić jedną z moich nóg, ale ciągle musiałam zmieniać pozy, co doprowadzało mnie do szału. 
Uniosłam głowę lekko ku górze i spojrzałam na brunetkę. Wpatrywała się we mnie oczekując odpowiedzi, której ja właściwie nie znałam. 
- Zaproponowałam, żeby się przespał tu w domu. Zostawił walizkę w dawnej sypialni moich rodziców i powiedział, że musi coś załatwić - przedstawiłam jej ciąg zdarzeń. W sumie dopiero po tym jak te słowa wypłynęły z moich ust zdałam sobie sprawę, że jego zachowanie jest dosyć podejrzane. 
- A może powiedział coś więcej ? No wytęż tą swoją mózgownicę ... - usiadła obok mnie na skraju wanny. Jej wzrok mnie dekoncentrował. 
- Nic więcej nie mówił - ucięłam temat i zabrałam się za skończenie wcześniejszego zajęcia. 
Może wyszedł ochłonąć ? Prawdopodobnie zrobiłabym tak samo, ale skoro jego nie ma obok mnie, to ja chyba nie muszę się ulatniać prawda ? 
A może uciekł ? Przed moimi słowami, ale przed swoimi kłamstwami. Może znów użył na mnie tych swoich sztuczek i znów to zrobił. 
Może zaraz wróci i oznajmi, że wraca do domu, właśnie teraz. Może znów mnie zostawi. 
- Lola uważaj do cholery ! - krzyk Veronica'y wyrwał mnie z zamyślenia. Pierwsze co zauważyłam to zakrwawioną maszynkę do golenia i stróżkę krwi spływającą wzdłuż mojej łydki. Zdekoncentrowana, wpatrywałam się w czerwoną ciecz. 
Później słyszałam jakąś rozmowę, czułam jak coś wypada mi z dłoni, a może ktoś mi to wyrwał ?
Krew, a razem z nią wspomnienia. Wtedy też było jej dużo, wtedy też byłam spokojna. Tyle, że wtedy zrobiłam to specjalnie, a teraz przypadkowo.
Potrząsnęłam głową jakbym chciała wyrzucić z niej towarzyszące mi myśli i próbowałam się "wybudzić" ze stanu otępienia. Zamrugałam kilkakrotnie i pierwsze co zauważyłam to brązowe loczki. Skąd one się tu wzięły ? Spojrzałam nieco niżej i wtedy zauważyłam pochylającego się Harry'ego, który uważnie przyglądał się rozciętej skórze, z której wypływała czerwona ciecz. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje dookoła mnie.
Zielone oczy, błyszczały wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc je, tak bardzo lubiłam ten odcień. Zauważyłam, że posiadacz tych magicznych kocich ślepi coś do mnie mówi. Poruszał ustami dość wolno, ale ja nic nie słyszałam. Przełknęłam ślinę i ponownie utkwiłam wzrok w osobie stojącej przede mną. Wtedy poczułam zaciśnięte palce na moich ramionach i lekkie potrząsanie moim ciałem.
- Co ?! - warknęłam wściekle. Patrzyłam zaskoczona na Styles'a, on również zdawał się zbity z tropu. Otworzyłam szerzej oczy i zasłoniłam sobie usta dłonią, pokazując mu, że sama nie wiem dlaczego to powiedziałam - Jejku przepraszam - wyszeptałam oszołomiona. Czułam, że jego dłonie nadal tkwią na moich kościstych ramionach. Odchrząknęłam znacząco. Zauważyłam, że jest lekko zmieszany i jednocześnie nadal ogarnia go nie mały szok. 
- Mam plaster i wodę utlenioną ! - krzyknęła dumna z siebie Roni, wchodząca do łazienki. Nadal miała na sobie białą, koronkową koszulkę z krótkim rękawkiem, wpuszczona w czerwoną spódnicę, która była zwężona w pasie i puszczona luzem w dół. Do tego była przepleciona paskiem w talii.
Klęknęła obok mnie i otworzyła małą, białą buteleczkę. Zaciągnęłam się powietrzem przygotowując się na sporą dawkę pieczenia. Chciałam zacisnąć dłonie w piąstki, a powstrzymały mnie dwie ciepłe, duże ręce, które splotły palce z moimi. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.
Poczułam jak przeźroczysta ciecz drażni moją ranę i leje się po mojej łydce. Zacisnęłam palce, tak mocno, że czułam jak wbijam się w skórę Harry'ego. Po kilku męczących minutach poczułam ulgę. Plaster został idealnie naklejony.
- Byłaś dzielna, powinnaś teraz dostać naklejkę - oznajmiła Roni stając na równe nogi. Zauważyłam jak kątem oka patrzy na nasze splecione dłonie. Ale to nieistotne najważniejsze, że był obok i trzymał mnie za rękę....

~*~

- Masz może ochotę na coś słodkiego ? - zapytałam nie będąc pewna czy mogę mu przerwać, może robi coś ważnego. Uchyliłam trochę bardziej drzwi od pokoju, w którym przebywał. Niegdyś sypialnia moich rodziców, teraz pomieszczenie, w którym będzie pomieszkiwał Harry Styles. 

- A co masz dobrego ? - odwrócił się w moją stronę, przerywając swoje zajęcie. Uśmiechnęłam się i zza pleców wyciągnęłam mleczną czekoladę z wiśniowym wypełnieniem. Zaśmiał się i machnął do mnie ręką, żebym usiadła obok niego na łóżku. 
Było dość niskie i zaścielone białą pościelą. Otaczały nas błękitne ściany, jedna z nich była lekko pochylona,
a na niej znajdowały się dwa długie okna. W kącie wielka biała szafa, na niej kilka pudełek z drobiazgami i pamiątkami. Ogólnie nic się nie zmieniło.Wszystkie drobiazgi, które uwielbiała mama, były na swoich miejscach.
- Wspomnienia ? - usłyszałam cichy chrapliwy szept. Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na loczka. Wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem. Podkułam nogi i zabrałam się za otwieranie czekolady, którą ze sobą przyniosłam.
- Lola ? - zapytał.
- Hmm ? - wymruczałam szarpiąc się z opakowaniem.
- Spójrz na mnie - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, ale i za razem tak delikatnie. Tak jak tylko on potrafił.
Zrobiłam to o co poprosił i zanim się zorientowałam poczułam coś miękkiego na swoich wargach. Otworzyłam oczy i jedyną rzecz jaką zobaczyłam były zielone, hipnotyzujące tęczówki. Wtedy zdałam sobie sprawę co się dzieje. On mnie pocałował.

-------------------------------------------------------------
Witajcie kochane czytelniczki ! 
Tęskniłyście ? Bo ja Baaardzo <3
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam za tak długa nieobecność.... Po prostu mam teraz sporo nauki i ogólnie, brak czasu na cokolwiek. 
Małe problemy w miłości zostały już zażegnane z uśmiechem. Oj dziewczyny uwierzcie da się odkochać, nawet w chłopaku, z którym było się dłuższy czas. 
To takie niesamowite wiedzieć, że to już koniec, a jednocześnie się z tego cieszyć. Zrozumiałam wiele rzeczy za sprawą kogoś bliskiego, który pojawił się niedawno, a już tyle zmienił. 
Wiem, że tego nie czytasz, ale Dziękuję Ci bardzo... Za wszystko co dla mnie zrobiłeś T. 

Mam nadzieję, że ten dość krótki rozdział wam się spodoba. Niestety nie mam czasu go poprawiać, więc za błędy bardzo przepraszam... :(
No dobrze to ja się żegnam. Mam wielką nadzieję, że kolejny rozdział uda mi się napisać szybciej i będzie on dłuższy...
No i oczywiście chciałabym wierzyć, że jeszcze tu jesteście i czytacie... 
Kocham was bardzo <3

Copyright © 2016 HOPE , Blogger