Wszyscy chłopcy wrócili popołudniu ciesząc się, że są już w domu. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo usiedli w salonie, a właściwie rozwalili się na sofie, i zaczęli sobie opowiadać o wcześniejszych dniach z rodziną. Jedli przy tym ciasteczka, których moja babcia upiekła na kolejny rok. Oczywiście nie zabrakło browara i głupkowatych kreskówek, które leciały w tle. Przechodząc przed kuchnie usłyszałam urywki ich rozmów. Trochę się pośmiałam, bo takich bzdet już dawno nie słyszałam. Zrobiłam sobie swoją ulubioną czerwoną herbatę, tym razem z dodatkiem żurawiny. Do tego musli z bananem. To była moja wczesna kolacja. Na małej tacy położyłam sobie wszystko co przygotowałam.
Nuciłam sobie pod nosem jakąś melodię. Cały dzień próbowałam dokończyć jedną z piosenek mojej mamy, ale szło mi słabo. Miałam trochę melodii, trochę tekstu, ale to była jedynie zwrotka i kawałek refrenu. Westchnęłam zastanawiając się nad czymś co mogło by mnie zainspirować. Rozglądnęłam się po kuchni, po czym wzięłam swoje jedzenie i ruszyłam w stronę salonu. Potrzebowałam trochę relaksu i przyjaciół.
Gdy tylko weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że siedzą w nim sami chłopcy, widocznie Roni już poszła do siebie do domu, a Meg wybrała się na wieczór z koleżankami. Usiadłam na fotelu, a na stoliku położyłam swoja kolację. Zaczęłam powoli jeść nie skupiając się na tym co mówią zgromadzeni. Uśmiechałam się lekko do Harry’ego. Nasze relacje nadal były dość skomplikowane, przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Nie czułam się już tak swobodnie jak kiedyś, właściwie po tym co się wydarzyło nic nie było już takie samo.
Chrupałam musli i popijałam wszystko herbatą. Jadłam bardzo szybko nie zastanawiając się nad niczym. Stukałam palcami w kubek, trzymając go w dłoniach.
— Co się stało Lola ? – zapytał Nial brzdąkając na swojej gitarze.
— Szukam inspiracji – odpowiedziałam beznamiętnie. Zawiesiłam wzrok na fortepianie stojącym w rogu pokoju. Może granie na innym instrumencie by mi coś dało, ale teraz kiedy są tu wszyscy nie odważne się nawet przy nim usiąść. Udawałam, że wpatruje się w ścianę, mając coraz większą ochotę na zagranie.
— Ej to może w coś zagramy?! – krzyknął zadowolony Louis.
— No w co? – zapytał znudzony Liam, wpatrzony w telewizor. Chyba naprawdę oglądał tą dziecinną kreskówkę.
— Może w karty – zaproponował znudzony Zayn. No tak zapalony hazardzista. Wszyscy zareagowali entuzjastycznie, nawet bardziej niż się tego spodziewałam – Lola? Grasz z nami? – zapytał.
— Nie, mam jeszcze coś ważnego do zrobienia – odpowiedziałam starając się uśmiechnąć najszczerzej jak się dało – Bawcie się dobrze! – krzyknęłam wchodząc po schodach.
~*~
Siedziałam na moim kochanym strychu. Był taki cichy i taki pusty. Nikt mi nie przeszkadzał, więc mogłam sobie spokojnie popracować. Był tylko jeden problem, dalej nie miałam żadnych pomysłów na piosenkę. Chciałam w końcu coś z siebie wycisnąć i pokazać samej sobie, że dalej mam to coś, że jednak odziedziczyłam coś po mamie. Zdenerwowana odłożyłam gitarę i rzuciłam się na sofę wydając z siebie głośne warknięcie.
— Lola? – usłyszałam nawoływanie. Podniosłam się i spojrzałam w stronę wejścia - Coś się stało? - zapytał Pablo.
— Nie tylko jakoś nie mogę dokończyć tej piosenki... – powiedziałam lekko załamana – A już próbuje od rana.. – dodałam – Jestem beznadziejna! Nigdy nie będę tak jak ona! – krzyknęłam i znów się położyłam raptownie – Nienawidzę myśli, że odeszła... Może teraz byłoby mi łatwiej... – nadal mówiłam – Bóg się cieszy jak nam kogoś zabiera czy jak?! Cieszy się jak widzi, że boli nas strata kogoś bliskiego? Przecież to bez sensu…
— Życie daje nam cierpienie byśmy nauczyli się z nim radzić… – szepnął tata z delikatnym uśmiechem – Ale wiesz co jest najważniejsze? Nie dać się skopać, nigdy się nie poddawać – dodał, tym razem i ja się uśmiechnęłam – Pokaż wszystkim, że Lolitta Patterson jest silna i nie da się skopać! – zmotywował mnie – Piosenką się nie przejmuj… Jak to mówiła Twoja mama, co ma być to będzie – zacytował moją rodzicielkę, co mi bardzo zaimponowało.
Kochałam jak ktoś mówił jej słowami, jak ktoś ją przywoływał do nas. Tylko on taki był. Inni się bali o niej wspomnieć, bo wywoływało to w nich ogromny ból. Ja cierpiałam gdy o niej nie myślałam.
— Wiesz co? Zainspirowałeś mnie, dziękuję… – zawahałam się niepewnie – .. tato – dodałam i uśmiechnęłam się szeroko przytulając się do mężczyzny, który był moim ojcem. Czułam to głęboko w sobie, nie potrzebowałam na to jakichkolwiek dowodów. Otulił mnie swoimi umięśnionymi ramionami i tym gestem dał mi ogromną siłę na wszystko, na życie.
W głowie już miałam mały plan na piosenkę. Tyle, że była ona moja i tylko moja. Wstałam z sofy i pognałam przez cały strych do mojej szafy. Narzuciłam na ramiona gruby sweter bez guzików, a na stopy naciągnęłam ocieplane skarpety. Zaczesałam włosy w niechlujnego koka schodząc po schodach.
— Lola? Gdzie Ty idziesz? – zapytał tata idący za mną.
— Pokazać światu, że jestem coś warta – odpowiedziałam – I tym samym udowodnić sobie, że mam po co żyć – dodałam wiedząc, że i tak nie zrozumie tego co mam na myśli.
Gdy byłam na dole dostrzegłam głowę wystająca zza oparcia sofy. Ciemne włosy, więc jest szansa, że to Dave. Podbiegłam i położyłam ręce na ramionach, jak się okazało mojego wujka. Obok niego siedziała Blair, która wyglądała olśniewająco jak zawsze. Czy ona nigdy się nie zestarzeje?
Oglądali jakiś film, chyba romantyczny, bo akurat trafiłam na scenę gdzie aktorzy się całowali. Brunet odwrócił głowę tak, że jego wzrok spoczywał na mojej osobie.
— Pożyczysz mi klucze do studia, proszę… – przeciągnęłam ostatnie słowo chcąc wypaść słodko, ale chyba wyszło wręcz na odwrót. Zaśmiał się.
— A po co ci? Chcesz mnie okraść? – zapytał.
— Gdzieżbym śmiała! – oburzyłam się, ale zaraz się uśmiechnęłam – Po prostu chce pobyć sama… - dodałam robiąc najsłodsze oczka jakie potrafiłam.
— Dobrze, ale obiecaj mi, że pokażesz mi później efekty tego „pobycia samej” – odpowiedział, a ja kiwnęłam głową.
Wskazał mi miejsce gdzie leżą kluczyki, pognałam zadowolona. Pozostał tylko jeden problem. Podwózka.
— Zayn przyjacielu! – krzyknęłam z dołu, mając nadzieję, że nikogo nie obudziłam.
Spojrzałam na zegarek wiszący nieopodal i odetchnęłam z ulgą, bo wskazywał on dopiero dziesiątą wieczór. Nie słysząc odzewu ślamazarnie weszłam po schodach i ruszyłam w stronę pokoju mulata. Bez pukania weszłam do środka i otworzyłam buzie chcąc ponowić prośbę, ale w powstrzymałam się w ostatniej chwili. Okazało się, że Zayn śpi sobie słodko zwinięty w kłębek i tulący się do poduszki. Uśmiechnęłam się i wyszłam powoli, chcąc nie narobić hałasu.
Pozostało mi do wyboru jeszcze tylko czterech domowników, którzy mogliby być tak mili.
Harry – odpada, nie wytrzymałabym z nim w samochodzie.
Louis – nie ma szans, niedawno wróciła Meg i nie chce im w niczym przeszkadzać.
Niall – to jest jakieś wyjście.
Podreptałam do pokoju blondyna i również weszłam bez pukania, ale tym razem nieco ciszej, tak na wszelki wypadek. Głodomor siedział na łóżku i patrzył się w biały sufit.
— Niall podwiózł byś mnie w pewne miejsce… — poprosiłam cicho. Słysząc mój głos odwrócił się w moją stronę – Wiesz jak nie masz czasu to okej… - dodałam i już chciałam wychodzić, ale powstrzymał mnie skinieniem ręki.
— Żartujesz? Wiesz jak ja się tu nudzę… Przeklęte pary, nigdy nie mają czasu na posiedzenie ze smutnym singlem… – powiedział robiąc smutną minkę – A po za tym zjadłbym coś pysznego, czego nie ma w naszej lodówce, więc możemy jechać nawet na koniec świata – dodał, a ja się zaśmiałam – Tylko daj mi pięć minut na zebranie się – dodał i pobiegł do łazienki.
Miał na sobie szare dresy, które zapewne były wygodne, bo często je nosił. Były nieco podobne do moich, więc wiem co mówię.
Nie kłamał. Po kilku minutach schodził po schodach odświeżony. Założę się, że po prostu spryskał się perfumą i poprawił włosy, bo w jego ubiorze nie zmieniło się nic, a nic. Gdy go zobaczyłam zaczęłam zakładać na stopy swoje trepy, które miały tyle dziwnych zaczepów, znienawidzonych przeze mnie. Zakładanie ich schodziło mi dłuższą chwilkę.
Jak już zbieraliśmy się do wyjścia pełną parą, czyli zakładaliśmy czapki, po schodach zbiegł zaspany Harry. Spojrzał na nas podejrzliwie, a później jego wzrok powędrował na zegarek. Przekręcił głowę w bok jakby kodował godzinę, a następnie znów jego uwaga spoczęła na nas.
— A wy gdzie o tej porze? – zapytał ziewając. Poprawił włosy jedną dłonią, a gdy to na nic się nie zdało poruszył głową nadając fryzurze charakterystyczny kształt.
— Na przejażdżkę – odpowiedział Niall beznamiętnie poprawiając nakrycie głowy, tak by napis był na przodzie i jednocześnie jego fryzura po ściągnięciu jej była idealna jak poprzednio.
— Super, jadę z wami, bo nuda.. – oznajmił i zaczął zakładać swoje buty, a konkretniej trampki. Zdziwiłam się i chciałam już coś wspomnieć o tym, że jest zimno, ale powstrzymałam się.
Narzucił na ramiona kurtkę, a na głowę naciągnął niechlujnie czapkę. Śmiałam się z niego, bo wyglądał naprawdę śmiesznie.
— Jestem gotowy.. Możemy iść! – powiedział entuzjastycznie i otworzył przede mną drzwi. Podziękowałam skinieniem głowy i wyszłam na mrożące krew w żyłach powietrze.
— Harry.. Chyba zmarzniesz w tych trampkach… – skwitowałam, ale on jakoś szczególnie się tym nie przejął. Szedł przed siebie z uśmiechem biorąc głębokie wdechy.
- Cieszmy się zimą, bo trwa tak krótko… - powiedział do nas i schylił się po trochę śniegu. Gdy miał go w dłoniach opatulił go obiema rękami i czekał aż się roztopi- Kocham ten mrozek – dodał. Zszokowana patrzyłam na jego poczynania.
- On chyba coś brał – szepnął mi na ucho Niall, a ja jedynie kiwnęłam głową. Nie skupiając się na nim wsiedliśmy do samochodu. On wbiegł do niego zaraz za nami.
~*~
Siedziałam już drugą godzinę na podłodze, otoczona stertą zapisanych kartek. Każda była ważna, na każdej było coś istotnego. W dłoni trzymałam kubek z czerwoną herbatą, która dawała mi kapkę energii by nie zasnąć. Podniosłam się i usiadłam przy keyboard’dzie. Wyobraziłam sobie muzykę do słów. Ma być ona motywująca, pobudzająca, energiczna. Tekst jest z przekazem, a melodia ma go podtrzymywać. Ustawiłam sobie wszystko co było mi potrzebne i zaczęłam uderzać palcami o przypadkowe klawisze, by wczuć się w jakąkolwiek melodię.
Wczułam się i poruszyłam mózgownicą, a później to już wszystko poszło jak z płatka. Było idealnie, tak jak chciałam. Z uśmiechem na twarzy zagrałam piosenkę już w całości.
" That's the way it is"
I can read your mind/ Czytam w twoich myślach
And I know your story/ I znam twoją historię.
I see what you're going through (yeah)/ Widzę, przez co przechodzisz.
It's an uphill climb/ To uciążliwa wspinaczka
And I'm feeling sorry/ I przykro mi ale
But I know it will come to you/ I Ty będziesz musiał przez nią przejść.
Don't surrender/ Nie poddawaj się,
'Cause you can win/ Bo możesz wygrać
In this thing called love/ W tej sprawie zwanej miłością.
When you want it the most/ Wtedy kiedy chcesz tego najbardziej,
There's no easy way out/ Nie ma łatwej drogi wyjścia.
When you're ready to go/ Kiedy jesteś gotowy, by iść,
And your heart's left in doubt/ A twoje serce pozostaje rozdarte,
Don't give up on your faith/ Nie przestawaj wierzyć,
Love comes to those who believe it/ Miłość przychodzi do tych, którzy w nią wierzą
And that's the way it is/ I tak to właśnie jest!
When you question me/ Kiedy pytasz mnie,
For a simple answer/ O prostą odpowiedź,
I don't know what to say (no)/ Nie wiem, co mam powiedzieć (nie)
But it's plain to see/ Ale to widać wyraźnie,
If you stick together/ Jeśli się trzyma razem,
You're gonna find the way/ To znajdzie się drogę!
So don't surrender/ Więc nie poddawaj się,
'Cause you can win/ Bo możesz wygrać
In this thing called love/ W tej sprawie zwanej miłością!
When you want it the most/ Gdy życie jest puste
There's no easy way out/ Bez perspektyw na jutro
When you're ready to go/ A samotność zaczyna o sobie przypominać
And your heart's left in doubt/ Nie martw się, skarbie,
Don't give up on your faith/ Zapomnij o swym smutku,
Love comes to those who believe it
And that's the way it is/ Bo miłość pokona to wszystko
Zadowolona spojrzałam na zegarek, który wybił godzinę siódmą rano. Trochę się zasiedziałam. Na dworze już świtało, słońce wychodziło zza chmur. Nie byłam zmęczona, a wręcz przeciwnie. Pozbierałam z podłogi wszystkie moje kartki i inne rzeczy, i spakowałam je do teczki. Zaczęłam się powoli ubierać. Gdy już miałam wychodzić drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się Paul we własnej osobie. Uśmiechnęłam się do niego radośnie, a on to odwzajemnił. Od razu do niego podeszłam i przytuliłam mocno.
— Dawno się nie widzieliśmy – szepnęłam. Zacisną swoje ramiona mocniej, a ja zaśmiałam się cicho – Bo mnie udusisz – dodałam i oderwałam się od niego – Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam poprawiając kurtkę.- No przyszedłem do pracy, bo mam jeszcze kilka nagrań do poprawy – odpowiedział i zaczął się rozbierać – A ty? Właściwie co tu robisz? – tym razem to on zapytał.
— Chciałam pobyć trochę sama. Dave dał mi klucz i tak sobie tu siedziałam całą noc – odpowiedziałam z uśmiechem.
— Może jeszcze zostaniesz i mi pomożesz, hm? – zapytał robiąc przy tym słodkie oczka – Wiesz chłopaki i tak mają tu być koło dziesiątej to się z nimi zabierzesz – dodał próbując mnie przekonać. Trochę się wahałam – No Lola nie daj się prosić – powiedział. Kiwnęłam głową i zaczęłam się pozbywać wierzchnich ubrań.
— Dobra, ale stawiasz kawę – oznajmiłam i usiadłam na wielki fotel.
~*~
Po godzinie dziesiątej do studia wpadali chłopcy. Byli bardzo zszokowani faktem, że siedzę z Paul’em. Pracowaliśmy zawzięcie i bez przerw. Później chłopcy nagrywali jakąś nową piosenkę, ale ja w tym czasie poszłam zjeść jakieś małe śniadanie, w końcu chyba mi się należało.
Wypiłam ciepłą, kawę z mlekiem i przegryzałam jakiegoś rogalika. Nie szczególnie skupiałam się na jego smaku. Średnio interesowało mnie to co się działo dookoła mnie. Nawet nie spostrzegłam jak dosiadł się do mnie Dave.
— No i jak tam ? Napisałaś coś? - zapytał mnie popijając swoją czarna jak smoła kawę.
— No coś tam... - szepnęłam nie chcąc się chwalić, a tym bardziej mu tego pokazywać.
— Może pokażesz swojemu doświadczonemu wujaszkowi... – poprosił słodko.
Chwilę się wahałam, ale w sumie co mi szkodzi, może ktoś powinien spojrzeć na to swoim fachowym okiem. Wyciągnęłam z teczki kartkę i przesunęłam ją w stronę bruneta. Uśmiechnął się słodko i biorąc łyk po łyku czytał nabazgrolony czarnym atramentem tekst. Trochę się denerwowałam, bo on nie był idealny.
Przegryzłam dolną wargę.
—- Lola to jest naprawdę niezłe.. – powiedział podnosząc wzrok znad kartki – Masz może do tego muzykę? – zapytał.
— Coś tam mam… Ale wolę zachować to dla siebie… – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się – Odwiezie mnie ktoś do domu ? – siedziałam tam całą noc, chciałam w końcu się odświeżyć.
Zebrałam ze stołu swoje papiery, które mi się rozsypały. Założyłam kurtkę i czekałam na zewnątrz tak jak kazał mi wujek. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Patrzyłam na nie wahając się.
— Zostaw to i chodź już – usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i dostrzegłam loczki – Palenie zabija nie słyszałaś? – zapytał i niepostrzeżenie zabrał mi papierosy. Zaśmiałam się i podreptałam za nim.
--------------------------------------------
No więc mamy rozdział w ten piękny wiosenny, piątkowy wieczór, a właściwie już noc.
Jutro urodzinki mojego chłopaka, więc musiałam się z tym wyrobić dziś. Dla was to same plusy :)
Pytajcie mnie, bohaterów, kogo tylko chcecie!
No cóż miłego tygodnia!
Zaczarowana <3
ojejku, ten rozdział wprawił mnie w taki fajny nastrój :)) delikatny, spokojny rozdzialik XD oczywiście, jak zwykle fantastyczny :P
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego dla twojego chłopaka ;***
do następnego :P
J.
Ojejciu... Od razu lepiej się czuje. Nadal czekam na wielką MIŁOŚĆ !!
OdpowiedzUsuńRodział napisany genialne! Cieszę sie, ze Lola się otwiera na muzykę. W ogóle przyjamnie się cyztało, Harry był zazdrosny :D hahah śmiałam się jak to czytałam- spryciarz :D Czekam na konynuacje rozdziału- Harry odwozi Lolę, sami w domu :D Najlepszego dla chłopaka i szczęcia :*
OdpowiedzUsuńPierwszy komentarz :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;) czekam na next :** / Sally
Boze, boże. Genialne. Taki nastrój. Od razu się uśmiecham. Mam energii na cały dzień! ! Mam ochotę wyjść i witać się z wszystkimi i wszystkim. I jeszcze ta piosenka.!!! ♡ kocham. Xx
OdpowiedzUsuńJuliet~
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla twojego chłopaka! XD
Fajnie ,że Lola wraca do świata muzyki :) A z Harrym? A ja i tak wiem ,że oni będą razem tylko czasu im na to potrzeba :D.
Trzymaj się cieplutko!
Black Star
czego-oczy-nie-widza.blogspot.com <----- pojawił się już piąty rozdział! Opowiadanie fantasty!
czarna-otchlan-pustki.blogspot.com
Boskie jak zawsze;3 ! Najlepszego dla Twojego chłopaka;D
OdpowiedzUsuńHm... na razie jest spokojnie... ale coś czuje,że niedługo będzie takie wielkie "Bum!" Ale nic nie krakam....
OdpowiedzUsuńCieszę się,że Lola wraca do muzyki... widać,że tęskniła za nią :)
Albo mi się wydawało albo Harry zrobił się zazdrosny jak zobaczył ją z Niall'em... oj Harry ;))
Rozdział ma taki fajny klimat,że poczułam jeszcze bardziej,że wiosna się zaczęła ;)
Trzymaj się kochana ;*
Dużo weny na pisanie, pozdrawiam :))
Ps. Najlepszego dla chłopaka! ;))
Hej. Rozdział po prostu boskiiiiii....... Pisz szybko next bo zwariujeee od tego czekania.!!
OdpowiedzUsuńP.S zapraszam.!! : http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/?m=1
GRATULUJE! twój blog został nominowany do Liebster Award! więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://xfaithful-lovex.blogspot.com/2014/03/liebster-award-1.html
Ajajaj! Boski! <3
OdpowiedzUsuńHah, przeczytałam rozdział 2 dni temu i zapomniałam skomentować, więc robię to teraz, ale lepiej późno niż wcale, nie?
OdpowiedzUsuńMimo wszystko dla tej dwójki (Loli i Harrego) to musi być trochę niezręczne.
Nawet pijąc co chwilę kawę nie dotrzymałabym do samego rana bez snu i jeszcze w towarzystwie muzyki xD
No, cóż... Czekam na nn ;3
loving-enemy.blogspot.com
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńI chcialabym jeszcze spytac, kto wcielil sie w Lole? Chodzi mi jak on na prawde sie nazywa
Nie mam pojęcia, jakoś wcześniej się w to nie zagłębiałam :)
UsuńFajny rozdzial. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że dopiero teraz komentuje. ROZDZIAŁ BOSKI. <3
OdpowiedzUsuń