środa, 24 grudnia 2014

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Jak zaczynałam blogować to zawsze na święta niektóre dziewczyny wstawiały krótkie felietony świąteczne, które w ogóle nie wiązały się z wcześniej pisaną historyjka. W związku z tym, że nie miałam za wiele czasu na napisanie czegoś świątecznego postanowiłam wstawić wam krótkie opowiadanie o dość wyjątkowej miłości. Jest lekkie i dość przyjemne w czytaniu, taka przynajmniej jest moja opinia :)

Może jeszcze przy okazji napiszę wam życzenia, bo wątpię, żebym zaglądnęła tu jeszcze wieczorem. 
Przede wszystkim chciałabym wam życzyć dużo zdrówka, bo ono jest najcenniejsze. 
Szczęścia, które będzie zawsze spacerowało obok was.
Miłości, która będzie pukała do waszych drzwi nie raz.
Pasji, która z waszą pomocą będzie rozwijała się z każdym dniem.
Uśmiechu na ustach, by był zawsze honorowym gościem na waszej twarzy.
Spełnienia marzeń, tych większych jak i tych mniejszych.
Przyjaciół, którzy będą przy was zawsze, niezależnie od sytuacji.
Sukcesów, które będą się wciąż mnożyć. 
Mało smutków i łez, chyba, że tych ze szczęścia!
Cudownego i wesołego sylwestra!

To chyba tyle ode mnie. Oby ten rok był tak owocny jak poprzedni! 
A teraz miłego czytania, o ile ktoś jeszcze dotrwał :)
Całuję was mocno kochane. Zaczarowana


Czarne metalowe łóżko, śnieżnobiała pościel, duże miękkie poduchy, a pomiędzy nimi my, ja i Harry. Nieziemsko przystojny, słodki, romantyczny, mój narzeczony. Nie jest to zwykły mężczyzna. Owszem mówi tak każda zakochana dziewczyna, opowiada o tym jaki idealny i wyjątkowy jest jej ukochany, ale w moim wypadku jest inaczej. Harry jest czarodziejem, tak jak reszta jego wspaniałej rodziny. Właściwie niedługo straci swoją moc. Dlaczego ? Jutro ma się odbyć nasz ślub. Jestem śmiertelniczką, nadzwyczajnym człowiekiem. Zrzeka się dla mnie wszelkiej magii. Czy to nie jest najpiękniejszy dowód miłości jaki można dostać od ukochanego mężczyzny ?
 Poczułam gorące, mokre pocałunki na ramieniu. Oderwałam się od świata rozmyślań i marzeń, by zejść na ziemię do niego. Odwróciłam głowę i spojrzałam na źródło wywołujące przyjemne dreszcze, które przechodziły wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Nie chce cię wyganiać, ale jak twoi przyjaciele zauważą, że cię nie ma to zaczną się martwić – wyszeptałam próbując się skupić, co skutecznie mi uniemożliwiał. Zawsze przy nim byłam rozkojarzona, a jego dotyk i bliskość wprowadzały mnie w stan tak zwanego „odlotu miłosnego”. Nie myślałam, nie jadłam, nie piłam, skupiałam się tylko i wyłącznie na nim. Swoją obecnością zaspokajał wszelkie przyziemne potrzeby. Czas się zatrzymywał, w około nie było nikogo oprócz nas dwojga.
- Stworzyłem idealnego klona, nie zauważą, że coś jest nie tak – mówił w przerwie między pocałunkami, które składał na moich ramionach, szyi, obojczykach i dekolcie. Odchyliłam głowę do tyłu i zamruczałam cicho – Po za tym wszyscy byli pijani jak wychodziłem – dodał. Podniósł głowę, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech.
- To jest twój wieczór kawalerski, ostatni dzień wolności, a ty go spędzasz ze mną. Całe życie przed nami, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – powiedziałam koncentrując się z całych sił, by moja wypowiedź miała sens. Nie całkiem mi się udało, nie mogłam powstrzymać jęknięcia, które cisnęło mi się na usta. Mój ukochany najwyraźniej to zauważył, bo poczułam, że się uśmiecha. Doskonale zdawał sobie sprawę, że doprowadza mnie do szaleństwa – Jakby się twoja mama dowiedziała co ty wyprawiasz dzień przed ślubem ze swoją narzeczoną byłaby bardzo, ale to bardzo zła – dodałam już nieco pewniej. Zaśmiał się melodyjnie. Podniósł się na łokciach i wpatrywał w moje oczy. Przybliżył się i kiedy myślałam, że mnie pocałuje, przekręcił głowę w bok.  
- Nikt nie musi się dowiedzieć, to będzie nasza mała tajemnica – wymruczał mi wprost do ucha. No tak cały Harry, wieczny bardzo pomysłowy optymista, niewidzący w niczym problemu. Tym razem to ja się zaśmiałam.
- Nie jesteśmy sami, w domu jest jeszcze Alice, która za pewne wszystko słyszała – odpowiedziałam – Do najcichszych osób nie należymy – dodałam. Zaczęliśmy się cicho śmiać.
- Zaraz to załatwimy – wyszeptał i nagle zniknął. Zauważyłam, że z szafeczki nocnej zniknęła jego srebrna różdżka, z którą nigdy się nie rozstawał. Byłam jedyną, a zarazem pierwszą i ostatnią obcą osobą, która jej dotykała. Oprócz mnie nikt nie miał prawa jej ruszać.
Usiadłam i zaczęłam się rozglądać, po pomieszczeniu, w którym panowały egipskie ciemności. Bałam się, zresztą jak zawsze. Może wydawać się do dziwne, że dwudziesto jedno latka ma dziecinne lęki. Taki uraz z dzieciństwa. Wszystko zaczęło się w podstawówce. Mam dość bujną wyobraźnię i widzę dziwne, niestworzone rzeczy i postacie. Od kąt jestem z loczkiem, każdą noc spędzamy razem, przy nim czuję się bezpieczna.
Podwinęłam kołdrę i owinęłam się nią jeszcze szczelniej, zakrywając każdy nagi skrawek mojego ciała. Zacisnęłam powieki  i oddychałam głęboko. Próbowałam odwrócić myśli od obecnej sytuacji, ale bez szczególnych rezultatów.
- Nie bój się skarbie – poczułam gorącą dłoń na ramieniu i podskoczyłam wystraszona – Spokojnie to tylko ja, Harry – dodał i przyciągnął mnie do siebie. Od razu wtuliłam się w jego nagi tors, a on głaskał mnie po plecach – Wszystko załatwione, twoja przyjaciółka śpi jak niemowlę – dodał, a ja się zaśmiałam. Często usypiał ją jednym z zaklęć, by móc spędzić ze mną więcej czasu, nie koniecznie na wypoczywaniu.
- Chyba powinniśmy iść spać, jutro nasz wielki dzień – powiedziałam kładąc się na wielkiej poduszce. Mój towarzysz popatrzył na mnie robiąc słodkie oczka, a ja próbowałam to zignorować. Odwróciłam się na bok i zamknęłam powieki. Nie musiałam długo czekać. Po kilku sekundach poczułam jego wielkie dłonie na brzuchu i gorący oddech na karku.
- Chyba nie będziesz teraz spała – wymruczał, a ja znów poczułam dreszcze. Starałam się być nie ugięta – Ostatni raz chce się kochać z Julią Finck, bo od jutra będę skazany na Julię Star – dodał, a ja powoli wymiękałam – Proszę cię … - przeciągnął każdą z sylab. Zaśmiałam się, odwróciłam i złapałam jego twarz w dłonie.
- Ty niewyżyty seksualnie czarodzieju – powiedziałam, a on uśmiechnął się. Poczułam, że to ta chwila, teraz albo nigdy – Nie jest ci smutno, że stracisz całą moc ? Czy jestem warta takiego poświęcenia ? Zastanów się, bo później nie będzie odwrotu – powiedziałam na jednym wdechu, a właściwie wyszeptałam. Musiałam znać odpowiedzi na te pytania, musiałam być pewna.
 Na samym początku nie chciałam pozwolić, by wyrzekł się magii. Wiedziałam, że będzie mu ciężko, że może tego nie wytrzymać i zacząć mnie obwiniać, tego bałam się najbardziej. Ale on był nieugięty, ciągle powtarzał mi, że chce się ze mną związać w każdy możliwy dla człowieka sposób. Wierzyłam, ale te pytania mnie nurtowały.  
 Przymknął powieki i wypuścił głośno powietrze z ust z nieprzyjemnym dla uszu świstem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że on się waha, że nie jest pewien. Zabrałam swoje dłonie i z powrotem się odwróciłam. Po policzku poleciały mi pojedyncze łzy.
- Julia, to nie tak …. – Zaczął, ale ja nie chciałam tego słyszeć.
- Zastanów się nad tym. Jeżeli będziesz pewny, zobaczymy się przy ołtarzu, ale jak się rozmyślisz nie przychodź, będę wiedziała, co to oznacza – powiedziałam przez łzy, które leciały ciurkiem po moich policzkach. Nie chciałam szlochać i wzbudzać w nim poczucia winy.  
- Kocham cię – wyszeptał mi do ucha, po czym zniknął.
Czułam jakby miał nie wrócić, już nigdy. Ogarnął mnie niepokój. Otarłam łzy i próbowałam zasnąć, szło mi to dość marnie. Z oczu leciały mi kolejne przeźroczyste krople, których nie mogłam zatrzymać. Serce mi pękało na małe kawałeczki. Przestałam walczyć z brakiem snu i zaczęłam zbierać ubrania z podłogi. Założyłam szlafrok i ruszyłam w stronę łazienki. Postanowiłam się powoli przygotowywać do tego wielkiego dnia, z którego jeszcze godzinę temu cieszyłam się jak małe dziecko.
Napuściłam wody do trójkątnej wanny i włączyłam bąbelki tak dla rozluźnienia. Wlałam olejek waniliowy. Zapach rozniósł się po pomieszczeniu i pieścił moje nozdrza. Odprężyłam się, szkoda, że tylko na chwilę.

- Mówiłam ci wczoraj, że masz się wyspać! – Krzyknęła moja przyjaciółka przemywając mi twarz wacikiem nasączonym jakimś pachnącym płynem. Nie mogłam pokazać blondynce, że coś jest nie tak. Uśmiechnęłam się blado.
- Nie mogłam spać w nocy, stres… sama rozumiesz – wymyśliłam na poczekaniu. Przymknęłam powieki i oddałam się w jej ręce. Ten dzień ma być wyjątkowy, o ile pan młody się pojawi….

~*~

Chodziłem po mieście bez celu. Pomimo tego, że doskonale wiedziałem, co czuje do Julii, wahałem się. Największą moją obawą była myśl, że nie poradzę sobie bez magii. Zawsze to ona wyciągała mnie z kłopotów i ułatwiała życie.
Usiadłem na małej ławce w parku i wyciągnąłem różdżkę, która była moją towarzyszką od kilku lat. Nie rozstawałem się z nią nigdy, a teraz przyszło mi wybierać. Jeździłem opuszkiem palca po jej srebrnej, gładkiej powierzchni i wspominałem każdą chwilę z nią. Jak pomagała mi na randkach, jak dawała najpiękniejsze prezenty mojej ukochanej...Ale czy jest ważniejsza? Czy da mi takie szczęście jak moja narzeczona?
Nie dochodziły do mnie żadne dźwięki z zewnątrz. Jedyne, co zauważyłem to, to, że na dworze robiło się jasno, a słońce wschodziło powoli. To dziś mam zostać najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, to dziś wedle prawa Julia ma zostać moją żoną, ma przyjąć moje nazwisko.
Schowałem twarz w dłoniach. Czas leciał szybko, a ja nadal tkwiłem w tym samym miejscu. Jakby świat w około przestał istnieć.
- Boże, Harry! W końcu cię znalazłem! –  Usłyszałem jakiś krzyk z oddali, który gwałtownie wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłem głowę i ujrzałem mojego brata, wyglądał na zaniepokojonego – Jak zauważyliśmy, że ciągle w dłoni trzymasz tego samego drinka i nic nie mówisz, wiedzieliśmy, że to nie ty – powiedział i usiadł obok mnie na owej ławce – Byłeś u niej? – Zapytał, nie odpowiedziałem – Spokojnie mama nic nie wie – dodał, a ja się nieco uspokoiłem, dałaby mi po palić.
- Tak byłem u niej – odpowiedziałem krótko. Nie miałem ochoty na bzdurne pogawędki o rzeczach oczywistych. Zwilżyłem wargi i zacisnąłem je w wąską linię. Byłem rozdarty.
- Stresujesz się? – bardziej stwierdził niż zapytał i zaśmiał się cicho – Jako świeży i młody małżonek mogę szczerze stwierdzić, że nie ma czym – dodał.
 Jakieś dwa miesiące temu Louis żenił się. Ślub był piękny i bardzo uroczysty. On nie miał tego problemu, co ja, nikt mu nie kazał się zrzekać magii. Oliwia jest czarodziejką, pochodzącą z dobrego domu. Miła, wysoka blondynka o niebieskich oczach, nieco przypominająca moją wybrankę. Bardzo się kochali, dlatego po dwóch latach znajomości zdecydowali się porać.
 - Ale stary uwierz mi, jak będziesz stać przy ołtarzu, usłyszysz „Marsz Mendelsona”, a w drzwiach zobaczysz swoją ukochaną, w pięknej białej sukni do ziemi, uśmiechnięta i taką piękną… - rozmarzył się, a ja nie mogłem wytrzymać i zaśmiałem się cicho – Jak tylko złapiesz jej dłoń i ściśniesz delikatnie, wszelkie zdenerwowanie znika – zakończył swoją wypowiedź. Dużo zrozumiałem. Wyobraziłem sobie moją ukochaną i mnie….
- To nie to, Lou to nie to – powiedziałam po dłuższej chwili ciszy. Był zaskoczony – Kocham Julie, najbardziej na świecie nie stresuje się niczym – dodałem. Spuściłem głowę i nie patrząc na bruneta zacząłem powoli i wyraźnie mówić – Boję się, że jak stracę magie to sobie nie poradzę. 
- Czyli to o to chodzi… - zamyślił się – Wydawało mi się, że nie masz wątpliwości – powiedział zaniepokojony – Nie możesz jej zostawić nie teraz, nie dziś, kiedy ona na ciebie czeka – dodał z lekkim zdenerwowaniem. Miał rację. Poprawiłem włosy i podniosłem się z ławki.
- Idziemy, muszę się przygotować – oznajmiłem z uśmiechem, a mój towarzysz uśmiechnął się szeroko.  To będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu!

~*~

- Julia zbieraj się zaraz przyjadą twoi rodzice! – Usłyszałam krzyk z dołu.
Stanęłam przed wielkim lustrem i jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie. Obcisły biały gorset do bioder, pod biustem przepasany błękitną wstążką, z której z prawego boku była spleciona kokardka. Dół sukni był zrobiony z kilku warstw miękkiego tiulu. Moje jasne włosy były podkręcone i spięte w koka, z którego wystawało kilka pasem. W niego był wpięty srebrny grzebień wysadzany błękitnymi kamieniami szlachetnymi, które w świetle słońca błyszczały się. Długi welon ciągnął się za mną z każdym krokiem.
Twarz miałam pokrytą dużą ilością pudru, który zakrywał wszelkie niedoskonałości. Rzęsy podkreślały moje oko swoją niespotykaną długością.  
Wyglądałam jak nie ja. Muszę nieskromnie przyznać, że byłam piękna.
- Córeczko! – Krzyknął ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam moich rodziców. Mama miała na sobie czerwoną sukienkę na grubych ramiączkach, przed kolano, a tata zwykły czarny garnitur i dopasowaną do mamy kolorem, koszulę. Próbowałam do nich podejść, ale utrudniało mi to ubranie. Zaśmiałam się.
Robiłam dobrą minę do złej gry. Bałam się, że jednak nie przyjedzie, że mnie zostawi, ale uśmiechałam się i udawałam, że ten dzień jest najlepszy w moim dotychczasowym życiu. Z pomocą Alice zeszłam po schodach i przeszłam przez drzwi wejściowe. Na zewnątrz przy samochodzie czekał na mnie mój brat – Sam. Od razu do mnie podbiegł i przytulił mocno, tak jak kiedyś.
- Myślałam, że nie przyjedziesz – wyszeptałam mu do ucha.
- Nie przegapiłbym takiego dnia…. – Odpowiedział.
Drzwi białej limuzyny się otworzyły, a przed nami stało kolejne zadanie – wepchnięcie mnie do środka. Każdy ruch w tej sukni sprawiał mi trudność, ale jak ją zobaczyłam nie mogłam się oprzeć. Jak nakazuje tradycja, Harry jej nie widział.
Siedziałam wygodnie na fotelu, obitym kremową skórą i wsłuchiwałam się w muzykę, która dochodziła z głośników. Poczułam, że ktoś poprawia mi fryzurę, ale nie interesowało mnie to. Z nerwów trzęsły mi się ręce. Próbowałam się opanować.
Dojechaliśmy, a moje serce nie mogło się uspokoić.  Z jednej strony chciałam wysiąść i przekonać się, co tak naprawdę czuje do mnie najważniejsza osoba w moim życiu, a z drugiej bałam się. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Była zajęta rozmową z moim bratem, nawet nie spostrzegli, że jesteśmy na miejscu. Zauważyłam szklankę, a w niej wodę. Nie zastanawiając się wypiłam zawartość na raz. Drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się uśmiechnięta twarz mojego taty.
- Gotowa? – Zapytał. Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale nie mogłam mu pokazać, że mam wątpliwości, co do wyjścia z samochodu. Kiwnęłam niepewnie głową i złapałam jego dłoń, którą wcześniej wyciągną.
Z pomocą bliskich wygramoliłam się z limuzyny i nawet tak bardzo się nie rozczochrałam. Uśmiechałam się sztucznie do zgromadzonych. Mój ojciec przeprowadził mnie bezpiecznie przez schody aż do drzwi. Zatrzymaliśmy się. Wzięłam głęboki wdech. Mój towarzysz nacisnął na klamkę i z uśmiechem popchnął wielkie, ale za razem piękne, drewniane wrota. Zaskrzypiały cicho. Niepewnie zajrzałam do środka.

Cały kościół pełen ludzi.
Uderzenie serca.
Pełno białych róż, moich ulubionych.
Uderzenie serca.
Ksiądz stojący na środku przed ołtarzem.
Kolejne uderzenie serca.
Świadkowie – Alice i Louis.
Uderzenie serca.
Nasze uśmiechnięte matki.
Uderzenie serca.
Brak pana młodego.
Zatrzymanie akcji serca.

Mrugnęłam. Raz, drugi i nic, nadal go nie było. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, a za nią następna. Zauważyłam, że Lou idzie w naszą stronę. Nie chciałam tego słychać, nie chciałam słuchać usprawiedliwień. Złapałam moją suknie po dwóch stronach i uniosłam ją lekko do góry. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Słyszałam krzyki, wołania, prośby. Ignorowałam je.
Łzy skutecznie ograniczały moją widoczność. Nic się już nie liczyło. Zostawił mnie w dniu ślubu. Na co ja liczyłam? Że porzuci dla mnie swoje dotychczasowe życie? Idiotka!
Poczułam uderzenie. Uniosłam się do góry i zaraz opadłam z hukiem na asfalt. Głowa mi pękała, a powieki stawały się coraz cięższe. Nagle zobaczyłam nad sobą znajome mi brązowe loczki. Wyciągnęłam w ich stronę rękę i złapałam jednego.
- Kocham cię – wyszeptałam i zapadłam w sen, wieczny sen.

~*~

- Julia błagam nie zostawiaj mnie! Proszę cię, nie poddawaj się! – Krzyczałem, ale jej bezwładne ciało nie dawało oznak życia.
Płakałem jak małe dziecko. Nie mogłem znieść myśli, że już jej nie ma, że odeszła i to przeze mnie. Gdybym się nie wahał, właśnie przysięgalibyśmy sobie miłość do końca życia.
Nigdy nie zobaczę już jej błękitnych oczu, nie poczuje jej warg błądzących po moim policzku w poszukiwaniu ust, nie usłyszę już jej melodyjnego śmiechu….
- Dlaczego ona?! – Krzyknąłem podnosząc głowę w górę. Z nieba spadały krople wody. Rozpaczało ze mną.
Jej biała sukienka, była już przemoczona, a ciało z każdą minutą coraz bardziej bledło. Głowa Julii leżała w kałuży czerwonej krwi. Biel welonu zmieniła odcień. Nie wytrzymałem położyłem się na jej brzuchu i zanosiłem się płaczem, dławiłem łzami.
Odeszła, moja Julia odeszła. Mogłem teraz zrobić to, co Romeo, ale czy to miało jakikolwiek sens? Ktoś klęknął koło mnie.
- Wiem, że nie powinnam ci tego mówić, ale jeszcze nie jest za późno – powiedziała moja mama. Spojrzałem na nią zdziwiony – Masz kilka minut – dodała. Podniosłem się i wpatrywałem w nią natarczywie, czekając aż coś powie – Zamknij oczy i połóż splecione ręce w miejscu gdzie znajduje się serce – zakomenderowała. Wykonałem polecenie – Teraz zgromadź w sobie całą miłość do niej. Przypomnij sobie wszystkie miłe wspomnienia i połącz je z mocą, którą masz w sobie – dodała, a mnie zatkało. Jak niby miałem to zrobić? To pomoże?
- Przecież to nic nie da. Nie znasz jakiegoś zaklęcia? – Zapytałem otwierając oczy. Była poważna i zdeterminowana.
- Miłość to największa moc, jaką posiadamy, tylko ona może nam pomóc – odpowiedziała.
Powróciłem do poprzedniej czynności i skupiłem się tylko na niej.

Pierwsze przypadkowe spotkanie.
Pierwsze zatopienie się w swoich oczach.
Pierwszy uśmiech.
Pierwsza randka.
Pierwszy taniec.
Pierwszy pocałunek, przepełniony magią miłości, która nas wypełniała.
Wyznanie miłości.
Pierwsza gra w otwarte karty, wyznania z przeszłości.
Nasz pierwszy raz i każdy kolejny.
Ostatnia wspólna noc….

Wszystko we mnie rosło, czułem się silny. Rzuciłem wszystkimi wspomnieniami w jej małe, kruche ciałko. Unieśliśmy się do góry. Pod nami była złota, błyszcząca powłoka, która trzymała nas nad ziemią. To działa!

Pożądanie w jej oczach.
Słodkie przegryzanie wargi.
Szczęście, jakie nas ogarniało przy oglądaniu wspólnych zdjęć.
Jej melodyjny śmiech.
Śpiew pod prysznicem.
Każda gonitwa.
Najkrótsze muśnięcie warg.
Łaskotki.
Zadziorny uśmiech….

Powoli byliśmy coraz wyżej. Z każdą minutą uderzałem w jej ciało coraz większą liczbą miłych wspomnień. Miłość mnie rozsadzała. Nie pomyślałbym, że magia kiedyś pomoże mi to tego stopnia. Wziąłem głęboki wdech….

Błękitne oczy!

Najmocniejsze uderzenie, najpiękniejsze wspomnienie…..
Zaczęliśmy wirować, nie otwierałem oczu, czułem to. Pękło jak bańka mydlana, a my razem z nią…..

- Ty niewyżyty seksualnie czarodzieju! – Usłyszałem krzyk. To ten głos. Gwałtownie podniosłem powieki i zobaczyłem JĄ. Była tak blisko mnie, a w jej oczach tańczyły małe iskierki szczęścia, które tak dobrze znałem i kochałem – Nie jest ci smutno, że stracisz całą moc? Czy jestem warta takiego poświęcenia? Zastanów się, bo później nie będzie odwrotu – słyszałem już kiedyś to pytanie. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Przecież to pokój Juli! Cofnęliśmy się w czasie! Ona żyje, tamtego dnia nie było, a ja dostałem drugą szanse.
Patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zdezorientowany wpatrywałem się w jej błękitne tęczówki. Wiedziałem, że tym razem nie mogę tego zniszczyć, nie po pełnie tego błędu po raz drugi.
- Kochanie jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Jedyna magia, która daje mi szczęście to miłość, miłość do ciebie – odpowiedziałem i musnąłem jej wargi. Pogłębiła pocałunek.

- Kocham cię Harry, na wieki i jeden dzień dłużej……- wyszeptała. 

6 komentarzy:

  1. Ohh taka miła niespodzianka...szczerze mówiąc lubię takie one shoty. Przy tym chciało mi się płakać. Był taki cudowny jak nie z tego świata. Naprawdę bardzo, a to bardzo mi się podobał.
    Dodatkowo ja rowniez chciałam złożyć życzenia. Już dziś, ale niedawno wróciłam. Chciałam Co życzyć przede wszystkim weny i szczęścia. Samych genialnych pomysłów na opowiadania i czerpania z tego przyjemności. Życzę Ci też, aby spełniły się wszystkie Twoje najskrytsze marzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku bardzo dziękuję Ci za komentarz i przede wszystkim za życzenia! Cieszę się również, że spodobał Ci się mój felieton!
      Całuje Cię mocno! :*

      Usuń
  2. Ja ryczę! Taka piękna opowieść, szkoda, że jej nie opublikujesz całej. Również ci życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za życzenia! :)
      Wiesz, że dałaś mi do myślenia? Pomyślę nad dopisaniem do niej jakiejś dalszej fabuły :)
      Całuję mocno! :*

      Usuń
  3. Piękne... spełnienia marzeń w 2015 roku <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger