środa, 26 grudnia 2012

Piąty

       Zawsze uważałam, że szczęście mnie omija szerokim łukiem, że mnie nie widzi i nawet nie chce widzieć. Marzyłam o śmierci i wiecznym szczęściu w niebie razem z mamą. Gdy wydawało mi się, że gorzej być nie może, przychodził on- pech. To chyba przyjaciel mojego ojca. Za każdym razem przychodzili razem, ze swoimi dobrymi kolegami bólem i cierpieniem. Wytrzymywałam każdą chwilę w tym pikle jakie miałam na ziemi. Nie poddawałam się, nawet nie chciałam się poddać. Wtedy ukazał się ktoś, to mógł dać mi odprężenie – papieros. Zaczęłam palić coraz częściej, aż wpadłam w nałóg. Tylko to mi pomagało, tylko tego pragnęłam. Ten dym nikotynowy, który pieścił moje płuca, który pomagał rozluźnić się wiecznie spiętym ze stresu mięśniom. Czy to normalne, że przyjacielem człowieka jest rzecz ? Nie zwykła rzecz, coś bez czego nie umiemy żyć. Niektórzy mają psa, kota, chomika, a mi wystarczy paczka papierosów i zapalniczka.

— Lola, jesteśmy na miejscu – wyrwał mnie z zamyślenia wujek, jeżeli mogę go tak nazywać. Jest ode mnie nie dużo starszy.
     Wyszłam ze szpitala i teraz mam zapoznać się z moim nowym domem i ‘rodziną’. Dave mi dużo o nich opowiadał. Wiem, że będę mieszkać z pięcioma chłopakami niedużo starszymi ode mnie, że śpiewają w jakimś zespole i lubią się wygłupiać. Ogólnie nie moje klimaty. Wyszłam powoli z czarnego samochodu. Zaczęłam się rozglądać. Moim oczom ukazał się duży dom. Nie była to jakaś super nowoczesna willa. Dookoła była masa kwiatów i zielona trawa. Nie mogłam w to uwierzyć. Podbiegłam do wujka i przytuliłam go z zaskoczenia. Jego mina- bezcenna. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. To dziwne, ale dawno tego nie robiłam.
   Na twarzy nadal miałam kilka ran i plastrów oraz siniaki. Wstydziłam się pokazać w takim stanie tym chłopakom. Pomimo tego, że nie zamierzałam się do nich przywiązywać, nie chciałam wyjść na jakąś dziwaczkę, która woje problemy chce załatwić samobójstwem.
— Dave możesz im nie mówić – poprosiłam. Skinął głową – Jak będę gotowa to może sama im opowiem – dodałam spuszczając głowę.
    Szliśmy powoli, ramie w ramię w stronę wejścia. Ciągle przegryzałam dolną wargę, taki nawyk. Zdarzało mi się, że z nerwów gryzłam ją tak mocno, że ciekła mi krew. Sama się nieświadomie raniłam. Bawiłam się palcem mojej prawej dłoni ze stresu.
— Ej mała spokojnie, nie bój się oni ci nic nie zrobią – powiedział czarnowłosy łapiąc mnie za obie dłonie.
— Czy ty widzisz jak wyglądam ? – zapytałam pokazując swoją twarz – Nie chce ich już zrazić do siebie w pierwszym dniu – dodałam. Nic nie odpowiedział, po prostu mnie przytulił. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile to dla mnie znaczy. Przez tyle lat nikt mną się tak nie zajmował jak on. – Dziękuje – wyszeptałam.
    Zanim się otrząsnęłam drzwi były już otwarte. Dave objął mnie w pasie i pociągnął do środka, nie sprzeciwiałam się. Jak staliśmy w holu uwolniłam się z objęcia i schowałam za jego ciałem. Czekałam, czekałam, a tu nic. Cisza.
— Chłopcy wróciłem ! – krzyknął mój wujek tak głośno, że aż podskoczyłam. – Przepraszam – wyszeptał cicho tak, żebym tylko ja usłyszała.
     Nagle usłyszałam trzaski drzwi na piętrze, a później jakieś szybkie kroki na schodach. Odważyłam się zerknąć. Zbiegało po nich pięciu przystojnych chłopaków w dresach. Uśmiechali się promiennie. Stanęli w rzędzie przed nami. Zastanawiałam się czy to jakiś obowiązek ? Oni im kazał? W każdym bądź razie wyglądali jak żołnierze.
— Więc tak, to jest Lola – przedstawił mnie, a ja się wynurzyłam zza niego. Miny im zżęły. Pewnie myśleli, że jestem ładniejsza, albo zobaczyli plastry i rany – Lola to jest Zayn – pokazał na mulata o brązowych oczach i czarnych włosach. Wyglądał sympatycznie, posłałam mu uśmiech, ale on nic. Stał osłupiony i wpatrywał się we mnie jak w ducha. Wujek odchrząknął znacząco. Widać było, że wymusił uśmiech i podał mi rękę – To jest Louis, domowy wesołek. Jak ci coś zaproponuje to nie zgadzaj się – powiedział, a ja się zaśmiałam cicho. Przede mną stał brunet o szaro-niebieskich oczach z promiennym uśmiechem. Grzywkę miał postawioną do góry. Podałam mu dłoń, a on ją ścisną delikatnie jakby się bał, że coś mi połamie – Następny w kolejce to Liam – pokazał na bruneta z brązowymi oczami. Uśmiechał się do mnie, odwzajemniłam to. Podaliśmy sobie dłonie tak jak z poprzednimi chłopakami – To Niall, żarłok, je wszystko co się da – podszedł do mnie blondyn. Wydawało mi się, że jest farbowany, ale pewna nie jestem. Jego niebieskie oczy zaczęły mnie hipnotyzować, ale szybko się otrząsnęłam. Uśmiechnął się, pokazując biały aparat. W jednej dłoni trzymał kanapkę, a drugą mi podał. – No i na końcu nasz kochany podrywacz Harry – ten był jakiś dziwny. Nie uśmiechał się, nawet na mnie nie patrzył. Jego kręcone, brązowe włosy zasłaniały twarz. Popatrzyłam po reszcie i uśmiechnęłam się szczerze. Zdziwiło mnie tylko, że ten ostatni się nie odzywał. – Mieszka z nami jeszcze siostra loczka, a dziewczyna Louisa, Megi, ale teraz wyjechała do rodziców w odwiedziny- dodał z uśmiechem, przypominając sobie o nieobecnej dziewczynie.
     Spuściłam głowę i zatonęłam w myślach. Czy ja naprawdę wyglądam tak źle ? Zareagowali dość dziwnie. Może powinnam stąd uciec, dać im zapomnieć. Zobaczyli ofiarę losu, cierpiętnice. Znów przegryzłam wargę.
— Może pokaże ci twój pokój – przerwał niezręczną cisze wujek. Spojrzałam w jego czarne oczy i kiwnęłam głową.
— Tylko, że wszystkie moje rzeczy zostały tam… - przerwałam i przełknęłam głośno ślinę. Na samą myśl o tamtym "domu" robiło mi się słabo.
— Spokojnie zaraz przyjadą chłopcy z ochrony i pojedziemy do ciebie – oznajmił Dave nieco ciszej.
— A po co wam ochrona ? – zapytał z tego co pamiętam to Louis. Uśmiechał się.
— Długa historia – odpowiedziałam i popatrzyłam na wujka błagalnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął schodami na górę. Zatrzymaliśmy się przed białymi drzwiami.
— Słuchaj ten dom wydaje się duży, ale nie jest. Nie mam dla ciebie pokoju, po prostu wyremontowałem strych. Jest ocieplony i tak dalej – powiedział. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
— I tak już dużo dla mnie zrobiłeś. Mogłabym spać nawet na podłodze byleby tam nie wracać. – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
       Dave otworzył drzwi i naszym oczom ukazały się schody. Rozglądnęłam się, po czym zrobiłam pierwszy krok. Nie wiem dlaczego, ale trochę się wystraszyłam. Kojarzyło mi się to z jakimś horrorem. Choć z drugiej strony cieszyłam się. Przecież będę z dala od tych chłopaków. Wydawali się sympatyczni. Nie mogłam zapomnieć o reakcji tego mulata i zlekceważenia mnie przez tego w loczkach. Nawet mnie nie znał.
        Weszłam na pierwsze schodki i moim oczom ukazał się duże pomieszczenie. Naprzeciwko wejścia była ściana pokryta białą boazerią. Sufit był pod skosem. Rozglądałam się dookoła, z uśmiechem. To wszystko było takie piękne, nie mogłam w to uwierzyć. Od razu podbiegłam do wujka i rzuciłam mu się na szyję.
— Dziękuje – wyszeptałam jak staliśmy w uścisku.
— To jeszcze nic, przecież musimy jechać po meble – odpowiedział jak się od siebie odsunęliśmy.
— Wystarczy łóżko – odpowiedziałam. Nie chciałam go naciągać.
— Nawet nie żartuj ! – krzyknął i pociągnął mnie za rękę w dół po schodach. Biegliśmy śmiejąc się głośno. – Chłopaki my wychodzimy. Będziemy wieczorem – krzyknął jak wybiegaliśmy z domu.
Przy tym człowieku czułam się taka wolna i szczęśliwa. Nie przejmowałam się niczym, ani nikim. Wszystko było takie łatwe.

                                           ~*~

       Zakupy minęły dość szybko. Strasznie bolą mnie nogi. Zwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy meblowe w Londynie, dobrze się przy tym bawiąc. Wypróbowywaliśmy wszystkie sofy i wszystkie materace. Już dawno się tyle nie śmiałam. Najgorsze dopiero mnie czekało…
     Jechaliśmy z pełną obstawą do mojego starego domu, pełnego złych wspomnień. Dave ciągle mnie przytulał i powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Wymuszałam uśmiech, by pokazać, że wszystko jest ok, choć nie było. Z nerwów w dłoni ciągle gniotłam kawałek mojej koszulki.
       W końcu samochód się zatrzymał. Kierowca poinformował nas, że jesteśmy na miejscu. Serce zaczęło mi walić tak mocno, bałam się, że zaraz wyskoczy z mojej piersi. Spojrzałam na mojego towarzysza. Uśmiechał się.
      Wysiedliśmy razem, po czym szliśmy ramię w ramię. Z tylnej kieszeni moich spodni wyciągnęłam klucz do tego piekła. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam sobie trafić do zamka. Na szczęście Dave widząc jak się stresuje przejął klucz. Oddychałam głęboko, w duchu modląc się by w środku nie było człowieka, którego tak nienawidzę.
— Ostatnim razem jak tu byłem, trochę inaczej patrzyłem na to wszystko - powiedział niepewnie. Przekręcił klucz w zamku z charakterystycznym dźwiękiem. Spojrzałam na niego pytająco, nie wiedziałam o co mu chodzi - Zastanawiałem się, czy nie odejść. Widząc ten pięknym domek i wokoło wiele kwiatów ... - przerwał - wydawało mi się, że jesteś szczęśliwa. Nie chciałem psuć równowagi w twoim życiu, wahałem się - znów się zawiesił, ale na dłuższą chwilę. Siedziałam cicho, czekałam na dalszą część jego wypowiedzi - Nie żałuje, cieszę się, że cie znalazłem i mogę pomóc - dokończył. Przytuliłam się do niego z uśmiechem, który po pary sekundach znikną z twarzy nas obojga.
      Drzwi się otworzyły. Zrobiłam niepewny krok. Rozglądnęłam się, nasłuchując. Nikogo nie było. Złapałam wujka za rękę i pociągnęłam w głąb domu. On tylko coś krzyknął do towarzyszących nam ochroniarzy. Szybko wbiegłam po schodach, kierując się do mojego pokoju. Na dywanie w holu, obok łazienki była krew, moja krew. Nie zwracając na to uwagi wbiegłam do mojego azylu. Zaczęłam nerwowo się rozglądać.  Próbowałam wysilić mózg, by mi pomógł pozbierać myśli. Nie miałam pojęcia co mam wziąć. Za mną wszedł wujek z kartonami, podał mi je bez słowa. Wrzucałam do nich wszystko. Poczynając od ubrań, a kończąc na zeszytach. Zaglądnęłam jeszcze pod łóżko gdzie znalazłam stary nie rozpakowany karton. Był jeszcze z przeprowadzki. Zapomniałam o nim. Nie miałam czasu, żeby teraz go przeglądać, więc postanowiłam go wziąć ze sobą. Na mojej szafce leżało zdjęcie mamy, które starannie i delikatnie położyłam na samym wierzchu. Z biurka jeszcze wzięłam moje zdjęcie z Hiszpanii.
 Leżałam na moim starym łóżku, w starym pokoju. Pamiętam, że robiła je mama, już wtedy była chora. Snuła się po pokojach, wymuszając uśmiech. Nie miała już siły, wszyscy to widzieli. Miałam wtedy wszystko. Szczęście, normalną rodzinę, muzykę i nadzieję.

    Stanęłam na chwilę i wpatrywałam się w fotografię. Czym ja sobie zasłużyłam na takie cierpienie ? Czy rodząc się zaburzyłam jakiś życiowy ład ? Może miałam odpokutować za grzechy innych ... Po policzku poleciała łza. Od razu ją otarłam.
— Co jest mała ? – zapytał wujek kładąc mi rękę na ramieniu. Dotąd, krążył po pokoju bez słowa oglądając moje prywatne skarby. Odwróciłam się i wymusiłam uśmiech.
— Wszystko okey. Mam już prawie wszystko, jeszcze tylko do łazienki – odpowiedziałam i wpakowałam zdjęcie. Wzięłam jeden karton i udałam się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia.
    Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się wielka, czerwona plama. Cofnęłam się. To była moje krew. Przypomniały mi się wydarzenia z przed kilku dni. Wszystko wróciło. Ból, cierpienie, strach, bezsilność, histeria. Nie ruszałam się. Wrosłam w płytki i tępym wzrokiem wpatrywałam się w okno naprzeciwko. Wszystko stanęło mi przed oczami, jak jakaś retrospekcja. Ten obleśny koleś, jego gorące dłonie błądzące po moim ciele, śmiech ojca, kopanie, ból przeszywający mój brzuch, żyletka, krew, tabletki i ciemność…
   Usiadłam na podłodze, ale nie płakałam. Wpatrywałam się w czerwoną plamę, która idealnie kontrastowała  z bielą płytek.
— Lola pośpiesz … - przerwał. Chyba dostrzegł to, w co ja się wpatrywałam. Opadł na podłogę tuż obok mnie. Siedzieliśmy tak bez słowa, w ciszy, która niszczyła nas od środka. Wiedziałam, że ma do mnie tyle pytań, ale ja nie chciałam odpowiadać. Postanowiłam zrobić pierwszy stanowczy krok. Wstałam i zaczęłam pakować kosmetyki do kartonu. On nadal się nie ruszał. Chciałam jak najszybciej wymazać wspomnienia, moje i jego.
     Złapałam za jakąś ścierkę i zaczęłam ścierać plamę.
— Co ty wyprawiasz ? Zamierzasz to posprzątać ? – w końcu się odezwał.
— Symboliczne wymazywanie wspomnień. To ona mi przypomniała o tamtym dniu – odpowiedziałam spokojnie – Idź do pokoju i znoś powoli tamte kartony, są już spakowane – dodałam uśmiechając się blado. Zrobił to o co go prosiłam.

                                               ~*~

     Po jakiś 30 minutach wszystko było wpakowane do samochodu. Uparłam się jeszcze, że chce odwiedzić panią Stefanię. Zgodził się, ale musiałam go trochę długo namawiać. Zostawił mi samochód i jednego ochroniarza, a sam z resztą pojechał do domu, przygotować mój pokój.
      Ostrożnie weszłam po schodkach prowadzących do drzwi. Zastukałam kilka razy i zanim się obejrzałam, moim oczom ukazała się sympatyczna twarzyczka staruszki. Uśmiechała się do mnie promiennie, po czym bez słowa mnie przytuliła. To była jedyna osoba na tej ulicy, która się mną interesowała. Spojrzała na umięśnionego mężczyznę, który stał za mną.
— Ochroniarz – odpowiedziałam.
      Weszliśmy do środka. Wypiłyśmy po kubku ciepłej herbaty i powspominałyśmy. Ucieszyła się na wieść, że wynoszę się z tego domu. Wiedziałam, że życzyła mi jak najlepiej. Traktowałam ją jak babcie, bo biologicznej nie pamiętam, zero kontaktu. Smutno mi się robiło jak pomyślałam, że muszę ją zostawić tu samą. Zawsze po szkole odwiedzałam ją. Piłyśmy kakao i opowiadałyśmy sobie cały miniony dzień. A tej jej ciasteczka, pychota... Wieczór spędziłam w naprawdę miłej atmosferze. Mój wierny ochroniarz się nie nudził. Od czasu do czasu spoglądałam na niego, wydawał się zaciekawiony naszą rozmową, a czasami nawet się uśmiechał.
— Trzymaj się dziecino – powiedziała pani Stefania przytulając mnie. Właśnie się żegnałyśmy, bo ja dostałam już dwadzieścia telefonów, że wszystko jest gotowe, i że mam wracać. – Zajrzyj jeszcze do mnie kiedyś – poprosiła odrywając się ode mnie.
— Na pewno – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
    Wyszłam z Henrym (ochroniarz) i od razu skierowaliśmy się do samochodu. Zerknęłam na mój stary dom. Świeciło się w salonie, czyli już wrócił. Pewnie nawet nie zauważył, że mnie nie ma już od kilku dni. Swoją drogą ciekawiło mnie co robi, czy o mnie myśli, jak się czuje. Przecież to mój ojciec, może znienawidzony, ale jednak ojciec. Odepchnęłam te myśli od siebie jak najdalej i wsiadłam do zaparkowanego przed domem staruszki, czarnego samochodu.
        Droga minęła nam w ciszy. On nic nie mówił, bo taką ma pracę, a ja kochałam ciszę i spokój, bo mogłam się zanurzyć we własnych rozmyślaniach. Oparła głowę o fotel i przymknęłam powieki. Czy teraz, po tak długim czasie bólu i smutku, mam być szczęśliwa ? Czy los się do mnie uśmiechnie ? Może wycierpiałam już swoje i mogę normalnie żyć. Chodzić do szkoły z uśmiechem, wracać, uczyć się i spać. Może zwyczajne i monotonne, ale dla mnie takie nowe. Zasłużyłam w końcu, na chwilę ucieczki od problemów ? Nie mam pojęcia, ale wiem, że ten czas będzie najlepszy w moim życiu.
— Panienko, już jesteśmy na miejscu – usłyszałam męski głos. Szybkim ruchem odpięłam pas i otworzyłam drzwi. Miałam już odchodzić, ale postanowiłam jeszcze coś powiedzieć:
— Dziękuję ci Henry, że ze mną byłeś. Wiem, że to twoja praca, ale dziękuję.
— Do usług – odpowiedział z uśmiechem.
    Zatrzasnęłam drzwi i wolnym krokiem skierowałam się do drzwi. Było już ciemno na dworze. Małe światełka oświetlały mi drogę. Rozglądałam się dookoła. Wszędzie było pełno różnokolorowych kwiatów. Podobało mi się tu i to bardzo. Akurat szłam obok małego jeziorka. Światło błysnęło na moją twarz i zobaczyłam swoje odbicie. Aż otworzyłam buzie z zaskoczenia. Wyglądałam koszmarnie, nie dziwie się, że chłopcy tak zareagowali. Prawa brew była przyozdobiona plastrem, na policzkach miałam zadrapania i siniaki, a na czole widniały jakieś sznureczki, zapewne szwy. Szybkim ruchem pozbyłam się gumki, która utrzymywała moje włosy w luźnym koku. Niesforne blond loki opadły na moją twarz i ramiona. „Teraz o wiele lepiej”, pocieszyłam się w myślach i podeszłam do głównego wejścia. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zapukać, czy tak po prostu wejść ? Postanowiłam na to pierwsze. Zastukałam kilka razy w dębowe drzwi. Uchyliły się, a ja ujrzałam blond czuprynę.
— A to ty. No wchodź szybko ! – krzyknął i pociągnął mnie za rękę do środka. Zadrżałam. Nawet nie ze strachu, ale z bólu. Chyba to zauważył, bo od razu mnie puścił. Spojrzał przepraszająco, a ja po raz kolejny dzisiejszego dnia wymusiłam uśmiech. – Choć na górę, wszyscy już tam czekają – powiedział i ruszył po schodach. Poszłam w jego ślady.
         Nie odzywał się. Chyba dziwnie się poczuł. Może powinnam ich jednak unikać ? Nie chce by uważali mnie za dziwaczkę, która boi się jak ktoś jej dotknie. Stąpałam nogami po drewnianych schodkach rozglądając się na boki. Ten dom był naprawdę piękny. Oni to mieli życie… po co ja się w to pcham ? Zniszczę równowagę każdego ich poukładanego dnia. Większe rachunki, a do tego jeszcze te meble…
Miałam dziwną nieodpartą ochotę na odwrócenie się o 180 stopni i ucieczkę. Tylko dokąd ? Choć w sumie Dave nie dał by za wygraną i na pewno prędzej czy później, by mnie znalazł na jakimś pustkowiu, w melinie z biedakami. Nie chciałam znów przysparzać mu pracy i wysiłku. "Niech będzie tak jak jest", pomyślałam i uśmiechnęłam się do swoich myśli.
     Wchodziliśmy już po „moich” schodach. Spuściłam głowę by włosy zasłoniły moją paskudną twarz. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że wyglądam strasznie. Musiałam uważać, by nie pokazać więcej ciała, bo to mogło spowodować masę niepotrzebnych i krępujących pytań. Co jeden człowiek może zrobić z całym życiem ? On wziął i rozwalił je jak idealną wieże z klocków.
Ujrzałam mój nowy pokój. Miejsce, gdzie będę spędzać większość mojego wolnego czasu. Zaparło mi dech w piersiach. To było najpiękniejsze miejsce pod słońcem.

     Zaraz przy wejściu był mały salonik, w którym stała sofa, fotel i stolik. Wszystko w jasnych odcieniach. Mówiłam mu, że nie chce go naciągać na taką sumę pieniędzy, ale się uparł. Przy ścianach, naprzeciwko siebie stały małe komody, na których spoczywały już moje zdjęcia i inne pierdoły. A w koncie stała jasnobrązowa gitara. Wołała mnie, prosiła bym się zbliżyła. W końcu się poddałam i  podeszłam do niej. Opuszkiem palca musnęłam strunę, a ona pod wpływem mojego dotyku zadrgała lekko. Wydobył się z niej cichy dźwięk, który bodajże słyszałam tylko ja. Tak dawno tego nie robiłam. Szybko odsunęłam rękę, przypominając sobie moja obietnice z dzieciństwa.
— Grasz ? – zapytał blondynek. Wtedy sobie przypomniałam, że obserwuje mnie cały zespół i mój wujek. Odwróciłam się w ich stronę. Patrzyli na mnie wyczekując odpowiedzi. Zmieszałam się nieco.
— Daleka przeszłość – powiedziałam wymijająco. Nie chciałam o tym gadać.
  Ominęłam ich i poszłam w stronę wnęki. Zastałam tam moje wymarzone łóżko, które oczywiście sama wybierałam. Przejechałam palcem po metalowym, czarnym zagłówku i uśmiechnęłam się. Było takie idealne, twarde, a zarazem delikatne. Na materacu spoczywała śnieżnobiała pościel. Dotknęłam jej. Wszystko chciałam zapamiętać dokładnie. Każdy szczegół zakodowałam w swoim mózgu z dokładnością.
      Obok mojego nowego legowiska do spania stała toaletka. Wpasowywała się idealnie w całe otoczenie. Lusterka wpatrywały się w moje dłonie. Spojrzałam na nie. Paznokcie poobgryzane do krwi, szorstkie, poobdrapywane. Wyglądały tak staro. Odwróciłam od nich wzrok, nie chciałam o tym myśleć.
      Niedaleko łóżka stała szafa. Duża i wbudowana w ścianę. Odsunęłam jeden drzwiczki. Była pełna ! Jak to możliwe ? Widziałam kilka znajomych rzeczy, ale większość była mi obca. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam dotykać nieznanych mi ubrań. Były takie miękkie i delikatne.
— Chłopcy pomagali mi wybierać – usłyszałam czyjś głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Dava.
— Dziękuje – wyszeptałam po czym znalazłam się w jego ramionach. Tylko jego się nie bałam. Wiedziałam, że mi nic nie zrobi. – Jesteś wspaniały – dodałam.
— Nie tylko mi powinnaś dziękować – wyszeptał uwalniając mnie z uścisku. Spojrzałam na niego zaskoczona. – Chłopcy mi dużo pomagali – dodał.
      Ruszyłam w stronę mojego saloniku. Stali w tym samym miejscu co przed chwilą. Odchrząknęłam znacząco. Odwrócili się. Prawie wszyscy byli uśmiechnięci. Znów ten w loczkach był jakiś dziwny. W ogóle na mnie nie patrzył, wpatrywał się w podłogę. Rysy twarzy nie wyrażały żadnych emocji. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.
— Dziękuję wam. Nie wiecie ile to dla mnie znaczy, mieć w końcu normalny dom – powiedziałam niepewnie. Patrzyli na mnie zaciekawieni. Ups, chyba za dużo powiedziałam. Na szczęście na ratunek przyszedł Dave.
      Wszyscy zeszli na dół, zostawiając mnie ze swoim pokojem. Od razu udałam się w stronę mały drzwiczek w ścianie, naprzeciwko mojej „sypialni”. Uchyliłam się i zobaczyłam łazienkę, moją własną łazienkę. Po policzkach poleciały mi łzy, łzy szczęścia.  

---------------------------------------------------
Dzisiaj trochę dużo zdjęć, ale chciałam, żebyście to sobie wszystko zobrazowały. W tym pokoju będzie się dużo działo. To chyba najważniejsze miejsce tego opowiadania. W niektórych zdjęciach są inne ściany niż napisałam, więc nie zwracajcie na nie uwagi :)
Jak myślicie co chłopcy myślą o tej zwykłej dziewczynie ? Dlaczego Harry zachowuje się tak dziwnie ? 
Czekam na wasze odpowiedzi i propozycje w komentarzach.
Jutro moje urodzinki, jest w końcu 15 ! ;) 
Dziękuję za wszystko <333

Pozdrawiam i całuję, Zaczarowana. 

8 komentarzy:

  1. woow rozdział jest wspaniały, idealny uwielbiam takie długie... a co do tego jak ją przyjmą, to sądzę, że dobrze i, że się zaprzyjaźnią :) , a jeśli chodzi o Harrego to nie mam pojęcia, o i wszystkiego najlepszego wiem, wiem trochę spóźnione życzenia, ale są :) :*
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochaaaam Cię za ten rozdział ! :3 Masz coś takiego,że twój sposób pisania jest tak wciągający,że nie da się oderwać wzroku ! Czekam na nexta <33 Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział <33
    Cieszę się, że Lola zaczyna nowe życie ;) Mam nadzieję, że w końcu będzie szczęśliwa :)
    Czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz że kocham tego bloga? nie? to już wiesz. Rozdział zajebisty jak każdy. Co do Harrego to nie wiem, ale ty coś wymyślisz ja to wiem! Hahaha Wszystkiego najlepszego żeby cię wena twórcza nigdy nie opuściła! Upojnego sylwestra z mężami!.

    Wpadaj na mojego bloga; thesedaysyoucanttrustpeople.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham wszystkie twoje blogi : ) Nie wiem, jak odpowiedzieć na zadane pytania ; p Czekam na nn ^^ Weny < 333

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze: spóźnione wszystkiego najlepszego! Żeby Ci wena dusze zalała, żebyś była szczęśliwa, zdała jak najlepiej egzaminy i była szczęśliwa i zdrowa bo to najważniejsze <3 Co do Twoich pytań: Co myślą o niej? Wydaje mi się, że w pewien sposób odczuwają to co ona przeszła, w senie rozumieją ją i chcą ją jak najlepiej wyciągnąć z tego makabrycznego świata, jaki wcześniej miała. Dlaczego tak się Haroldzik zachowuje? Może ma jakiś sekret? Nie wiem :) Czekam na kolejny rozdział, proszę informuj mnie o każdym nowym rozdziale @Mary102666 Jeszcze raz wszystkiego najlepszego <333 !!! Pięknie opisujesz wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej ;*
    Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    Wpadnij do nas po szczegółowe informacje ;*

    http://our-the-best-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. I am rеally impressed togethеr with your writing skillѕ аs neatly aѕ with the structuгe for уour blog.
    Іs this а рaiԁ thеme or did you сustomize it yοur ѕelf?
    Anyωay kеep up the nice high qualitу writing, it's uncommon to look a great blog like this one today..

    My homepage ... doniczki Coubi

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 HOPE , Blogger