środa, 22 stycznia 2014

Dwudziesty Trzeci

24 grudnia

Siedzieliśmy wszyscy na sofie, ja po środku trzymając w dłoni telefon. Włączyłam go na głośnik i wybrałam numer Lou który dziś obchodził urodzinki. Odebrał po trzech sygnałach.
— Wszystkiego Najlepszego Louis! – krzyknęliśmy wspólnie dziwiąc się, że udało nam się tak równo. Przez ostatnie dziesięć minut ćwiczyliśmy ten okrzyk i za każdym razem było coś nie tak. Pozytywnie zaskoczona uśmiechnęłam się do zgromadzonych.
— Więc ja może jako najstarszy powiem pierwszy. Louis życzę Ci, żebyś w końcu dorósł, bo kiedyś Ci się to przyda! – krzyknął Dave i zaśmiał się tak jak tylko on potrafi – No i oczywiście dużo, dużo, dużo uśmiechu i szczęścia - dodał nieco poważniej.
— Sto lat staruchu! – krzyknęła Roni tak głośno, że aż się skrzywiłam. Zayn coś tam jeszcze dodał od siebie i udał się na górę, a zaraz po nim brunetka. Dave z Blair wyszli na zakupy, a babci z dziadkiem nie było od rana gdyż postanowili pozwiedzać okolicę.
Jak wszyscy wybyli z salonu położyliśmy z loczkiem na brzuchu i postanowiliśmy złożyć życzenia razem.
— No, a więc my kochany życzymy Ci, zdrowia.
— Szczęścia.
— Miłości.
— Szaleństwa.
— Alkoholu.
— Gromadki dzieci.
— Rozkwitu kariery.
— Radości z życia.
— Co się wiąże z seksem ! – podsumował Harry na co wszyscy się roześmialiśmy.
— Nie wiem czy wiesz, ale moją jedyną partnerką seksualną jest twoja siostra, więc tak jakby życzysz mi, żebym sypiał z nią częściej …. – powiedział rozbawiony Lou, na co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Mina Hazza’ie zrzedła. Zrobił się czerwony na twarzy.
— Och żałuj, że go teraz nie widzisz, bezcenne – powiedziałam zwijając się na łóżku – Wkopałeś się loczku ! – krzyknęłam na co dostałam czymś w tyłek – O nie przegiąłeś ! – dodałam wstając złapałam za pierwszą lepszą poduszkę i zaczęłam nią uderzać przyjaciela śmiejąc się triumfalnie.
— Przepraszam cię Louis, ale właśnie rozpętała się III wojna światowa i muszę w niej uczestniczyć. Jeszcze raz sto lat ! – krzyknął i rzucił telefon na fotel. Chciałam uciec więc szybko się podniosłam, ale niestety Harry był sprytniejszy i złapał mnie w pasie z powrotem powalając na sofę. Usiadł na mnie i zaczął mnie łaskotać. Bariera niepewności i skrępowania, jaka nas dzieliła jeszcze niedawno została zburzona, raz a dobrze.
— Proszę Cię przestań - mówiłam próbując się uspokoić. O dziwo posłuchał mnie i przestał.
Patrzył mi prosto w oczy. Zanurzałam się w tej zieleni, powoli i przyjemnie się w niej topiąc. Nieświadomie wstrzymałam oddech i delikatnie rozchyliłam wargi. Tak bardzo kochałam te jego oczy, które przemawiały do mnie za każdym razem jak tylko w nie spojrzałam. Uśmiechnęłam się delikatnie i zapewne wyglądałam jak jakaś opętana idiotka, ale nie umiałam się opanować. Teraz to on nade mną panował.
Pochylił się nieznacznie podpierając obie ręce z obu stron mojej głowy. Będąc bardzo blisko zaczął poruszać swoją głową tak, że nasze nosy się pocierały. Zaśmiałam się wciąż wpatrując się w jego magnetyczne tęczówki. Niespodziewanie złączył nasze usta w czułym pocałunku.
Przemieścił się tak, że teraz leżał obok mnie, a ja byłam w niego wtulona. Dłoń wplotłam w jego loczki. Natomiast on jedną się podpierał a druga tkwiła na moim biodrze.
Rozwarł delikatnie swoje wargi i czubkiem języka przejechał po mojej. Powtórzyłam jego ruch. Uśmiechnęłam się i odsunęłam. Zaśmiałam się głośno widząc jego zdziwiony wyraz twarzy i znów się przysunęłam, ale tym razem by cmoknąć jego słodkie usta.
— Lola... - szepnął i uśmiechnął się tak jak lubiłam najbardziej.

25 grudnia

Zegar wybił trzecią nad ranem. Zmęczona leżeniem i wpatrywaniem się w sufit postanowiłam wstać z łóżka i napić się mleka. Przy okazji zgarnęłam ze stolika prezenty, które zostawiła Roni do zaniesienia. Po cichutku zeszłam po schodach i skierowałam się w stronę salonu, gdzie stała wielka choinka, która migotała we wszystkich kolorach. Grzecznie położyłam pod nią paczuszki, swoją drogą było ich tam i tak już wiele. Zauważyłam, że są tam też te, które przygotowałam dla nich przed wyjazdem, czyli jednak wytrzymali.
Podreptałam bosymi stopami do kuchni i nie zaświecając światła usiadłam na krześle. Wpatrywałam się w widok za oknem nie wiedząc zbytnio co mogłaby robić. Normalnie pewnie wyszłabym z domu, ale temperatura na dworze jakoś nie zachęcała do spacerów.
Przypomniało mi się spotkanie z moim najprawdopodobniej biologicznym ojcem w Hiszpanii. Obiecałam mu, że się spotkamy, a tymczasem wyjechałam bez pożegnania. Zapomniałam o nim. A może to moja przerażona podświadomość wyrzuciła tą myśl z pamięci, bojąc się nowych problemów? Czas to w końcu załatwić, nie mogę tego tak zostawić.
Nagle światło rozświetliło kuchnie, a ja odruchowo przymknęłam powieki i zamruczałam niezadowolona.
— Lola? Co ty tu robisz w środku nocy? – zapytał Dave. Odwróciłam głowę, gdyż siedziałam do niego bokiem i z wielką niechęcią otworzyłam oczy. Miał na sobie granatowe dresy i nie miał koszulki. Dopiero teraz zauważyłam jakiego prężącą się muskulaturę. Przeszedł kilka kroków, a dźwięk bosych stóp uderzających o jasne płytki odbił się w pomieszczeniu.
— Jakoś nie mogłam spać... – szepnęłam odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie. Nie byłam skora do rozmowy, marzyła mi się raczej samotna noc w ciszy. Zlepiłam wzrok w swoje czerwone paznokcie. Wujek usiadł na przeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał, czułam to.
— Od jakiegoś czasu dużo cię obserwuje... Sama rozumiesz czasami mam wrażenie, że jesteś mi obca – powiedział, a ja z zaskoczenia postanowiłam na niego spojrzeć. Nie zrozumiałam do końca jego wypowiedzi. Czy miał na myśli, że nie traktuje mnie jak rodzinę ? – Jesteś bardzo wrażliwa, często siedzisz zamyślona... Nie wiem dlaczego, może mi powiesz? - rozjaśnił swoją poprzednią wypowiedź. W jego oczach widziałam znajomy blask, taki sam posiadała mama. Zawsze pojawiał się gdy była zmartwiona, albo wiedziała, że potrzebuje szczerej rozmowy, ale się do tego nie przyznam z własnej woli.
— Byłam bardzo związana z mamą. Nie była tylko osobą, która mnie urodziła i musiała się mną opiekować, była przede wszystkim moją przyjaciółką.. – przerwałam zastanawiając się co powiedzieć dalej – To ona pokazała mi wspaniały świat muzyki, który obydwie kochałyśmy... Podzieliła się ze mną swoją pasją... Spędzała ze mną wiele czasu. Potrafiła mnie zabierać do pracy wiedząc, że będzie miała później nie małe problemy...- dodałam śmiejąc się cicho – Poświęciła się mi w całości... - spoważniałam. Mówiąc to patrzyłam mu prosto w oczy – Tęsknie za nią... – wyszeptałam. Z moich oczu jak na zawołanie wypłynęły łzy.
Dave wstał z krzesła, obszedł wysepkę i zamknął mnie w swoich ramionach. Kołysał nami delikatnie, głaskając mnie po głowie, co mnie uspokajało. Nie było to histeryczny płacz, to była oznaka tęsknoty.
— Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, że odeszła.... Wyrzucałam to ze swojej głowy i udawałam, że wszystko jest dobrze.. Nigdy nie było.. – szepnęłam.
– Cśśś...

~*~
Wmówiłam wujkowi, że wszystko jest już dobrze i wygoniłam go na górę, gdzie czekała na niego śpiąca Blair. Tak na prawdę powędrowałam w stronę salonu i usiadłam na sofie. Nie chciało mi się spać, a tym bardziej wychodzić na górę i spędzać samotnie tej pięknej nocy, zmuszona słuchać podchrapywania Roni.
Niechlujnie oparłam nogi o stolik i uruchomiłam telewizor. Nic ciekawego nie znalazłam, a wręcz przeciwnie same bzdury.
Zniesmaczona rzuciłam pilotem i postanowiłam pójść na górę. W pierwszej chwili miałam zamiar wrócić na strych, ale przechodząc obok drzwi do pokoju Harry'ego, miałam ochotę tam wejść i położyć się obok niego. Czuć jego ciepłe ciało i rozluźniający moje nerwy zapach. Zawahałam się, ale tylko przez chwilkę. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i nacisnęłam na klamkę. Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Panowała tam ciemność i właściwie nie miałam pojęcia gdzie powinnam iść. Usłyszałam znajome chrapanie, które dawało mi pewność, że loczek jest w środku i spokojnie śpi.
— Harry – szepnęłam, ale to nic nie poskutkowało – Harry – powtórzyłam już nieco głośniej. Westchnięcie i pomruk. Nienawidziłam wiedzieć, że kogoś budzę... A tym bardziej jego.
— Co się dzieje ? – wychrypiał.
— Przepraszam, ale nie mogę spać.. Pomyślałam...A dobra już nic, śpij sobie – powiedziałam zmieszana.
Przecież to co było w Hiszpanii zostało w Hiszpanii, prawda?
Chciałam już wyjść, ale coś mnie zatrzymało.
— Poczekaj! Chodź połóż się ze mną – poprosił takim słodkim głosem.
— Ale ja nie wiem gdzie mam iść... – szepnęłam zawstydzona i od razu usłyszałam cichy chichot.
— Idź ostrożnie prosto, a natchniesz się na moje łóżko – zakomenderował.
Zrobiłam to co powiedział. Od razu zostałam przygarnięta pod ciepłą kołderkę i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak było mi zimno. Wtuliłam się w rozgrzanego Harry'ego i mruknęłam zadowolona. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego iskrzące się tęczówki.
— Zawsze możesz do mnie przyjść w nocy, pamiętaj o tym - szepnął mi prosto do ucha. Uśmiechnęłam się.
Poczułam jego ciepły oddech na twarzy co oznacza, że byliśmy bardzo blisko. Cmoknął mnie szybko i niespodziewanie w usta - Dobranoc - dodał i poczułam jak się we mnie wtula. Po chwili już pochrapywał. Wzięłam z niego przykład i sama zasnęłam.
Mokre pocałunki, które czułam na moim policzku świadczyły o tym, że powoli się budzę, i że jest już rano. Były tak słodkie i tak przyjemne, że nie chciałam tego przerwać. No, ale ile mogłam udawać? Mruknęłam i uśmiechnęłam się szeroko.
— Oj witaj śpiąca królewno – szepnął ktoś wprost do mojego ucha. Przeciągnęłam się i otworzyłam swoje zaspane oczy. Pierwszy co zobaczyłam był uśmiechnięty loczek z rozwaloną fryzurą – Jak się spało ? - zapytał.
— Muszę przyznać, że masz bardzo wygodne łóżko – odpowiedziałam uśmiechając się.
— Bo moje! - odpowiedział i pokazał mi język.
Najpiękniejszy poranek w całym moim życiu.

~*~
Siedzieliśmy w salonie i czekaliśmy aż babcia przyjdzie z kuchni, chcieliśmy wspólnie otworzyć prezenty. Spoczywałam na kolanach Harry'ego, który siedział na podłodze. Niby byliśmy blisko, ale tak na prawdę się sobą nie interesowaliśmy. Ja rozmawiałam z Blair i Roni, natomiast on z Zayn'em i Dave'em. Śmiałyśmy się rozmawiając o paznokciach i maseczkach, które zamierzałyśmy sobie dziś zrobić wieczorem. Choć Blair była od nas dużo starsza to rozmawiało się nam na prawdę dobrze. Bardzo przypominała mi moją mamę.
— Już jestem kochani! – krzyknęła moja babcia wchodząc do salonu. W dłoniach miała talerz pełen ciasteczek, które zapewne z samego rana upiekła – Przecież nie będziecie się cieszyć tak na czczo – dodała i uśmiechnęła się szeroko. Zaraz po tym jak odstawiła smakołyki na stół usiadła obok dziadka i cmoknęła go w policzek. Cudowni są.
Od razu rzuciłam się w stronę choinki, ale nie po to by wziąć prezent tylko po to by móc je rozdawać. Miejsca przy drzewku było mało, więc zmieściłaby się tam tylko jedna osoba. Zachowywałam się jak małe dziecko, ale podświadomie nadrabiałam te ostatnie lata, w których święta wcale nie kojarzyły mi się ze szczęściem.
Podawałam małe pakunki każdemu po kolei pomijając sprawnie ten dla mnie, który chciałam wziąć sobie na końcu. Dziadkowie byli bardzo zaskoczeni, że dla nich też coś jest. Zostały dwa ostatnie prezenty. Jeden ode mnie dla loczka, a drugi od loczka dla mnie. Wzięłam je oba i z powrotem usiadłam na wcześniejsze miejsce. Podałam mu jego i zajęłam się swoim.
Gdy ściągnęłam warstwę kolorowego papieru ozdobnego i dokopałam się do pudełka serce mi waliło z ekscytacji. Już tak dawno nie dostałam prezentu... Ściągnęłam wieczko i zobaczyłam biały, mały przepiękny fortepian. Na listwie zamkowej u góry były namalowane dwie delikatne, jasnoróżowe różyczki, które okalało kilka zielonych listków. Były one po dwóch przeciwnych stronach. A na środku stała figurka aniołka. Miała on brązowe kręcone włosy, które okalały jej drobniutką twarz, białą suknie i wymalowany promienisty uśmiech. Jej brązowe oczka przepięknie błyszczały jak małe diamenciki. Spojrzałam na Harry'ego załzawionymi oczami nie wiedząc co powiedzieć.
— Wiem, że byłaś bardzo związana z mamą, i że wspólnie dzieliłyście pasję, więc pomyślałem... – przerwałam mu całując go w policzek. Tylko w ten sposób mogłam mu okazać podziękowania.
— Jest cudowna, dziękuję – dodałam i znów cmoknęłam go w polik uśmiechając się.
— Podnieś to – powiedział, pokazując na listwę zamkową. Zrobiłam jak kazał. Ku mojemu zaskoczeniu to była pozytywka! Z fortepianu zaczęła wydobywać się piękna i spokojna melodyjka. Przymknęłam powieki i uśmiechnęłam się.
— Teraz ty zobacz swój – poprosiłam. Gdy przedarł się przez papier i otworzył go zobaczyłam jak się uśmiecha.
— Ty wariatko – skwitował i mocno mnie przytulił.
-------------------------------------------------
Udało mi się! Tak bardzo chciałam napisać go wcześniej! No więc jest kolejny rozdział :) Jakoś przebrnęłam przez te ich święta teraz lecimy z akcją dalej, bo już za długo stoję w jednym miejscu. Wgl dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, że powinnam bardziej o was zadbać moje kochane. Więc postaram się pisać rozdziały szybciej i dodawać je nieco szybciej. 
Ale jest jedna sprawa, która mnie martwi. Mam 156 obserwatorów i coś ponad 20 komentarzy pod rozdziałem.. To nie jest nawet jedna trzecia. Smuci mnie to, ale doceniam to co mam. Chciałabym bardzo podziękować dziewczynom, które zawsze komentują moją pracę! Jesteście wspaniałe! 
No więc całuje was kochane i ściskam mocno! 
Do następnego!

niedziela, 12 stycznia 2014

Dwudziesty Drugi

Oj Lola, nawet nie wiesz jak tu pusto w tym domu jak was nie ma.. Dobrze, że Zayn jest chory i nie jedzie do domu to przynajmniej mam do kogo gębę otworzyć... – narzekał na ciszę Dave. Rozmawiałam z nim już od jakiś pół godziny, ciągle nawijał o tym jak bardzo tęskni – Roni z nami siedzi, ale mam wrażenie, że oni się pokłócili, bo prawie w ogóle się do siebie nie odzywają... – zaczął temat, który mnie najbardziej interesował.
— No właśnie! To jak to siedzą w ciszy? – zapytałam zaciekawiona, zaczynając podgryzać paznokcie. W tej samej chwili na taras wszedł do połowy rozebrany Harry z tacą, na której znajdowały się owoce i moja wyproszona lemioniada. Wyciągnęłam rękę przed siebie i lekko podskakując na siedząco, próbowałam jej dosięgnąć.
— Nie piją herbatę przed telewizorem, co ciekawe zawsze tą samą. Żadne z nich się nie odzywa, a pod koniec jak się już zbierają mówią sobie dobranoc, dają sobie buziaka w policzek i rozchodzą się – odpowiedział, a w jego głosie było słuchać lekkie zaniepokojenie.
Harry usiadł obok mnie obejmując mnie jedną ręką i przystawił ucho do mojego telefonu. Byliśmy tak blisko, że czułam gorąco bijące od niego i ten zniewalających zapach, który tak uwielbiałam. Po tym jak razem spaliśmy moja koszulka od piżamy jest nim przesiąknięta.
— Może trzeba z nimi porozmawiać, przecież gołym okiem widać, że to jest dziwne! – podniosłam głos. Byłam zmartwiona i nic nie mogłam na to poradzić. Tych dwoje pasuje do siebie niczym Lou i Megan – Oni muszą być razem... – szepnęłam lekko zamyślona.
— Nie możesz ich zmusić – powiedział Harry, który postanowił wtrącić się w rozmowę.
— Nie będę musiała, przecież to widać, że oni od dawna coś do siebie czują... – odpowiedziałam patrząc na niego rozjuszona.
— Dobra dzieciaki ja kończę, bo praca czeka. Lola pozdrów dziadków i wycałuj Blair ode mnie.... Szkoda, że nie mogę być tam z wami.... Wesołych Świąt! - krzyknął i nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Wtedy wpadł mi do głowy doskonały pomysł. Uśmiechnęłam się do loczka, a ten nie wiedząc o co chodzi odwzajemnił uśmiech. Klasnęłam w ręce i podniosłam się z miejsca.
— Chodź idziemy! – krzyknęłam i pobiegłam w głąb domu.

~*~

— Jejku Ricardo w co my się wpakowaliśmy – powiedziała babcia do dziadka siadając na swoim miejscu w samolocie. Przy oknie siedziała Blair, a my przed nimi – Zachciało nam się latania na starość! – dodała już nieco głośniej. Wiedziałam, że się boi, było to po niej widać.
— Oj kochanie spokojnie, kiedyś trzeba wylecieć z gniazdka – powiedział dziadek i zaśmiał się głośno, jakby opowiedział jakiś fenomenaly kawał.
Kochałam ich za to jacy są. Odwróciłam się i zobaczyłam jak się trzymają za ręce. Dziadek się pochylił szepnął coś babci do ucha, a ona zaśmiała się słodko, nazwałabym to nawet zalotnie. Cmoknęła go w policzek i spojrzała za małe okienko.

~*~

— Chyba go nie ma w domu. Harry powiedz, że masz klucze – powiedziałam do loczka stojącego obok mnie. Wyglądał na nieco zadziwionego tym co mówię, jakby był z nami tylko fizycznie.
— Co ? – dopytał otrząsając się z zamyślenia.
— No klucze – powtórzyłam. Dalej patrzył na mnie zdezorientowany - No czy masz klucze?! Nie widzisz, że oni zaraz zamarzną! – krzyknęłam w końcu zdenerwowana. Sięgnął do kieszeni i podał mnie to o co prosiłam - Ostatnio jesteś strasznie rozkojarzony – skwitowałam próbując otworzyć masywne drzwi.
— A ty rozdrażniona – odpowiedział z cwaniackim uśmiechem. Próbował mi dogryźć. Wyciągnęłam do niego język, zachowywaliśmy się jak dzieci z podstawówki.
Jak tylko drzwi się otworzyły do środka wpadła pierwsza babcia, która przepchała się między nami. Nie dziwne, że było im zimno skoro nie są przyzwyczajeni do tak niskiej tempertury. Ze śmiechem weszliśmy z Hazza na końcu i zaczęliśmy się przepychać w małym przedpokoju próbując ściągnąć z siebie płaszcze i kurtki. Jak schyliłam się by ściągnąć buta to poczułam, że ktoś mnie uderzył w tyłek. Odwróciłam się i zobaczyłam jak loczek śmieje się głośno, a w jego oczach dojrzałam ten charakterystyczny błysk, który pokochałam.
Hej, hej! Jeśli to czytasz napisz w komentarzu słówko: Kokardka. Z góry dziękuję :)
— Co to miało być? – zadałam pytanie robiąc surową minę. Podparłam ręce na biodrach i przekręciłam głowę w bok czekając na to co powie. Myślałam, że wybuchnie śmiechem, ale pohamował się. Wyglądał jak zbity piesek. Wysunął dolną wargę i w połowie zakrył nią górną. Jego zielone oczka się powiększyły i zjaśniały.
— Ja pseplasam...Tak mnie pokusiło... – powiedział słodko. Wybuchłam śmiechem i pod wpływem impulsu cmoknęłam go w policzek. Było to szybkie i spontaniczne. Po odsunięciu się od niego od razu się zarumieniłam z zawstydzenia tą sytuacją, którą praktycznie rzecz biorąc sama spowodowałam – To może chodźmy... – szepnął i uśmiechnął się przesłodko ukazując te swoje dołeczki.
— Lola skarbie gdzie macie kubki?! – usłyszałam krzyk z kuchni. Podskoczyłam przestraszona.
— W pierwszej szafce po lewej, tej nad zlewem! – odkrzyknęłam i poszłam w stronę salonu, w którym prawdopodobnie przebywała reszta.
Nagle z piętra zbiegł Zayn w samych bokserkach, a zaraz za nim Roni w jakiejś męskiej koszuli. Oboje byli zaspani i bardzo zdziwieni. Poczułam wewnętrzne szczęście tak intensywne jakby ktoś puszczał mi w brzuchu sztuczne ognie. Ten widok utwierdził mnie w tym, że jednak się dogadali. Uśmiechnęłam się szeroko.
Mulat ziewnął i przetarł oczy. Spojrzał na mnie i znów przetarł powieki jakby nie dowierzał, że mnie widzi.
— Lola? – zapytał, a ja się uśmiechnęłam rozbawiona. Obok mnie pojawił się nagle Harry, zaczął się śmiać z tego jak wyglądali nasi przyjaciele.
— A wam co? Nie za zimno.. ? – zadawał głupkowate pytania loczek naśmiewając się z nich.
Zayn od razu zawrócił zapewne się ubrać, a Roni stała oszołomiona. Mrugnęła kilka razy powiekami, po czym szybko zbiegła po schodach. Szybko przebierała nogami. Przed oczami już miałam sceny jak się potyka i spada ze schodów. Przerażona patrzyłam na nią w pełni gotowa na łapanie jej w razie czego.
Jak już chciałam na nią nawrzeszczeć, żeby na siebie uważała ona zrobiła coś czego się kompletnie nie spodziewałam. Wpadła mi w ramiona i wtuliła się we mnie mocno. Poczułam jej kości zaciskające się na moim ciele.
— On mi nigdy nie wybaczy – zaszlochała, a ja wtedy zrozumiałam, że płacze. Odsunęłam ją od siebie delikatnie by móc spojrzeć jej w oczy. Były czerwone i zapuchnięte. Czyli się myliłam, nikt się nie pogodził.
— Myślałam, że wy... – zaczęłam mówić intensywnie gestykulując.
— Przez ostanie dni śpię w twoim pokoju i to tylko dlatego, że Dave nie chce bym sama spędzała te zbliżające się święta. Po za tym ma nadzieję, że się pogodzimy... – przerwała i przetarła załzawione oczy i mokre policzki, po których przed chwilą spływały małe kropelki słonego płynu – A my nawet ze sobą nie rozmawiamy... - wyszeptała jeszcze bardziej załamana.
Podniosła wzrok i zaskoczona spojrzała na coś co znajdowało się za mną. Poszłam w jej ślady. Zauważyłam zasmuconego Harry'ego i moich dziadków z kubkami w rękach. Stali zaskoczeni nie wiedząc co się dzieje. Zawstydzona Roni zaczęła naciągać na nogi krótką bluzkę, którą miała na sobie.
— Idź na górę, a ja zrobię jakąś herbatę – powiedziałam postanawiając wziąć sprawy w swoje ręce. Przyjaciółka zrobiła to o co ją poprosiłam bez zająknięcia.
Gdy tylko zniknęła z mojego pola widzenia odwróciłam się do pozostałych. Harry wyciągnął w moją stronę swoją wielką dłoń, a ja ją chwyciłam bez wahania. Poczułam jak jego palce się zaciskając okazując mi w ten sposób wsparcie.
— Trzeba to załatwić – oznajmiłam wszystkim – Harry pójdziesz porozmawiać z Zayn'em – powiedziałam patrząc loczkowi prosto w oczy. Kiwnął głową – Babciu zrobiłabyś coś pysznego na obiad ? – zadałam pytanie robiąc najsłodszą minkę, na jaką było mnie stać. Uśmiechnęła się i również się zgodziła skinając głową.
— A ja pomogę! – krzyknął dziadek uśmiechając się szeroko. Rozśmieszył mnie zdziwiony wzrok mojej kochanej babuni – No co ? Trzeba jakoś pomóc tym młodym, a twoja Lasagne zawsze rozpala we wszystkich uczucia! – dodał – To do roboty! – krzyknął i entuzjastycznie klasną w dłonie.
Wybuchnęliśmy donośnym śmiechem i wspólnie ruszyliśmy do kuchni.

*Oczami Roni*
Szłam załamana na strych z nadzieją, że Lola przyjdzie szybko. Miałam ochotę się komuś wygadać, a właściwie to tego potrzebowałam.
Dobrze, że przyjechali przynajmniej będzie się coś działo, bo ostatnio w tym domu panuje okropny spokój. Jedyne co niesie się tymi pustymi korytarzami to dźwięk telewizora, który chodzi całymi dniami, by zagłuszyć tą niepokojącą i denerwującą ciszę.
Szurałam bosymi stopami po przyjemnej wykładzinie myśląc o tym, że zaraz położę się do tego cieplutkiego łóżeczka, które ostatnio jest moim najlepszym przyjacielem. Gdy przechodziłam obok drzwi mulata, niespodziewanie się otworzyły, a ja zobaczyłam jego zaskoczoną twarz. Przełknęłam ślinę i przestałam na chwilę oddychać. Był tak piękny. Nieład na jego głowie, piękne, błyszczące, czekoladowe oczka, które sprawiały, że chciało mi się żyć, biała koszulka z krótkim rękawkiem, która opinała jego ciało ukazując mi zarysowany brzuch i umięśnione ramiona. Do tego miał czarne spodnie, w których jego tyłek wyglądał fenomenalnie. Z całych sił powstrzymywałam się przed rzuceniem się na niego. Skuliłam się w sobie, spuszczając głowę. Zrobiłam kilka kroków w przód zmierzając na strych, ale powstrzymała mnie zaciśnięta dłoń na ramieniu. Pociągnęła moje wiotkie i zmęczone ciało do czegoś ciepłego. To był tego tors. Otulił mnie ramionami i przytulił. Swoje dłonie umieściłam na jego plecach i zacisnęłam palce ze strachu, że zaraz odejdzie.
Uniosłam wzrok i przy okazji głowę. Chciałam go zobaczyć, jego hipnotyzujące oczy. Błyszczały tak cudownie kojąco. Otumaniały mnie, zdawałam sobie z tego sprawę i właśnie dlatego chciałam ich chłonąć jeszcze więcej. Pochylił się nieznacznie i nagle się zatrzymał. Wstrzymałam oddech wiedząc, że jest tak blisko, że stykamy się nosami. Nie zrobiłam pierwszego kroku choć bardzo chciałam, to miała być jego decyzja. Zbliżył się, ale nasze spragnione wargi nadal się nie stykały. Nie wytrzymałam, potrzebowałam jego bliskości. Stanęłam na palcach unosząc się. I tym oto sposobem złączyłam nasze usta w suptelnym i czułym pocałunku. Było w nim czuć tęsknotę. On też tego chciał, czułam to. Emocję, które się we mnie kłębiły przez ostatnie dni w końcu mogły wyjść by dać mi spokój.
Poruszyliśmy się i zanim się obejrzałam byłam przyparta do ściany, a nasz pocałunek stawał się coraz bardziej brutalny. Spragnieni siebie przestaliśmy nad sobą panować. Wplątałam palce w jego bujne kruczoczarne włosy i przycisnęłam go do siebie mocniej. On natomiast trzymał dłonie na moich pośladkach ściskając je co jakiś czas. Pożądanie zaczęło kierować moimi zmysłami i ruchami. Pragnęłam tylko jednego -  Jego.
Nagle gdy już zaczęłam dobierać się do jego koszulki Zayn przestał oddawać moje pocałunki, a wręcz się odsunął. Skruszona spuściłam wzrok i poprawiłam koszulkę. Skuliłam się w sobie niczym mały piesek i czekałam na to jak odejdzie bez słowa. Westchnął i zaczesał swoje włosy do tyłu.
— Zbyt szybko – szepnął i ruszył w stronę schodów na dół. Stałam w tym samym miejscu jeszcze kilka chwil wspominając to co zaszło niedawno. Dotknęłam swoich ust i poczułam dreszcz.. Ten dreszcz.  

-------------------------------------------------------
Przeprasza za wszelkie opóźnienia, wiem zawiniłam! 
Pracowałam nad moimi ocenami i chyba poszło mi całkiem nieźle! 

Nic więcej nie napiszę, ponieważ nie wiem coo! 
Następny rozdział za dwa tygodnie. 
Całuje i ściskam, Zaczarowana  
Copyright © 2016 HOPE , Blogger